Historia jest pełna niespodzianek. Jednym z nich jest sposób, w jaki sekularystyczny kataklizm rewolucji francuskiej doprowadził do religijnej odnowy po drugiej stronie Kanału La Manche. W istocie ironicznym było to, że nowy duch całkowitej nietolerancji religijnej we Francji w następstwie rewolucji roku 1789 w tym kraju doprowadził do nowego ducha względnej tolerancji wobec katolicyzmu w Anglii.
„Kiedy pojechałem do Francji – napisał historyk i komentator polityczny William Cobbett, który odwiedził ten kraj w 1792 r. – byłem pełen uprzedzeń, jakie Anglicy wysysają z mlekiem matki, przeciwko Francuzom i ich religii: kilka tygodni przekonało mnie, że oszukano mnie w obu przypadkach”.
Anglicy generalnie, a arystokracja w szczególności, byli zaszokowani barbaryzmem rewolucji francuskiej i niesławnych rządów terroru, jakie nastąpiły w ślad za nią. Gdy historie o gilotynowanych arystokratach, księżach i zakonnicach zwróciły uwagę narodu angielskiego, nastąpił spontaniczny wybuch współczucia dla ofiar rewolucji. Anglia otworzyła drzwi katolickim uciekinierom z Francji, co doprowadziło do napływu nowych katolików, oprócz fal irlandzkich imigrantów, którzy zaczęli przybywać do angielskich miast w czasie poprzednich dziesięcioleci. Wśród uciekinierów było około ośmiu tysięcy księży emigrantów, przyjętych przez władze i którym pozwolono nie tylko praktykować ich wiarę, ale także udzielać posługi duszpasterskiej angielskim katolikom.
Wesprzyj nas już teraz!
W maju 1795 r. grupka angielskich zakonnic benedyktyńskich, których klasztor we Francji zamieniono po rewolucji na więzienie, przybyła po ponad rocznym więzieniu do Dover. „Musiały przedstawiać przykry widok – napisał anonimowy kronikarz benedyktyński. – Szesnaście kobiet, półżywe z głodu i przedwcześnie postarzałe, bez dachu czy środków wsparcia, ubrane w stare ubrania francuskich wieśniaków”. Przybyłe do Londynu zakonnice zostały przyjęte pod skrzydła markizy Buckingham i dwa tygodnie później zaczęły prowadzić nową katolicką szkołę dla dziewcząt w pobliżu Liverpoolu.
Rodzina Weld, usadowiona w zamku Lulworth w Dorset, była szczególnie aktywna we wspieraniu księży i osób duchownych, które uciekły z Francji. Ta wierna katolicka rodzina zapewniła dom wygnanym angielskim jezuitom w Stonyhurst w Lancashire i ustanowiła wspólnotę trapistów w Lulworth. Zapewniła także wsparcie dla wygnanych Ubogich Sióstr Świętej Klary z Graveline, które znalazły bezpieczną przystań w Plymouth w Devon, i ustanowiła wspólnotę sióstr wizytek w Shepton Mallet w Somerset. Można by opowiedzieć wiele innych historii o doświadczeniach tych angielskich zgromadzeń religijnych usadowionych we Francji, szczególnie wspólnot zakonnic i sióstr, które tworzyły córki starych rodzin rekuzantów zmuszonych do wygnania przez antykatolickie prawa Anglii, a które wróciły do Anglii w obliczu ogromnego zagrożenia, gdy po rewolucji antykatolicki ferwor osiągnął swe katastrofalne apogeum.
Michael Blount, którego noszący to samo imię przodkowie znali męczenników: Roberta Southwella i Philipa Howarda, zbudował kaplicę w stylu gotyckim w Strawberry Hill w Middlesex, aby zapewnić miejsce kultu dla katolickich emigrantów uciekających przed rewolucją. Na zachód od Strawberry Hill, w Reading w Berkshire, osiedliła się znacząca wspólnota francuskich uciekinierów, z których każdy mógł opowiedzieć własną historią terroru. Bardziej zaskakujący jest być może terror, jakiego doświadczył we Francji angielski ksiądz John Lingard, który później zasłynie jako autor wielotomowej historii Anglii. Był on w czasie rewolucji klerykiem w Douai na północy Francji i stał się świadkiem, jak pewnego francuskiego znajomego wlókł motłoch, prawdopodobnie na śmierć. Kiedy ks. Lingard próbował interweniować, z motłochu podniósł się wrzask: „Le calotin à la lanterne!” (Księdza na latarnię!), co było rewolucyjnym wezwaniem do linczu księży. Stojąc w obliczu wściekłości motłochu, ks. Lingard wziął nogi za pas ratując życie.
W świetle – czy raczej powinniśmy bardziej powiedzieć: w cieniu – wydarzeń rewolucji francuskiej (i przy ogólnym wstręcie do skrajnej bigoterii pobudzającej rozruchy Gordona z roku 1780) popularny pogląd wielu Anglików odnośnie Kościoła katolickiego uległ złagodzeniu. Ten typ odruchowego antykatolicyzmu, który charakteryzował „antypapistowską” czterotomową „historię” Anglii Olivera Goldsmitha, opublikowaną w 1771 r., zdecydowanie wypadł z łask w roku 1791, kiedy piętnastoletnia Jane Austen, córka duchownego państwowej religii, napisała swoją własną „Historię Anglii”, ośmieszającą i pokazującą w satyryczny sposób antykatolickie stanowisko konwencjonalnych podręczników historii. W jaskrawym i niezwykłym kontraście do takich książek historycznych, które nie dostrzegały tyranii Anglii Tudorów, z wyjątkiem panowania Marii Tudor, nastoletnia panna Austen przedstawiła Elżbietę I jako tyrankę do szpiku kości, a Marię Stuart, królową Szkotów, uważała za męczennicę i ofiarę tyranii Tudorów. Wspierając Marię Stuart przeciwko antykatolickim Tudorom, młoda panna Austen przeciwstawiała się dumie i uprzedzeniu swoich czasów i prezentowała rozwagę i romantyczność, dzięki którym stanie się jedną z najświetniejszych i najbardziej przenikliwych powieściopisarek kolejnego wieku.
Ta estetyczna wrażliwość była także obecna w poezji Williama Wordswortha oraz Samuela Taylora Coleridge’a, których wspólny tom wierszy Ballady liryczne, opublikowany w 1798 r., stanie się zwiastunem narodzin wyraźnie angielskiego romantyzmu, bardzo odmiennego od swoich odpowiedników we Francji i Niemczech, a tak kontrrewolucyjnego w duchu, jak francuski i niemiecki był rewolucyjny. Chociaż Wordswortha i Coleridge’a początkowo pociągała rewolucyjna sprawa francuska, pełnia grozy masakry i totalitaryzmu realizowanych w jej trakcie w imię „rozumu” przeciwko religii wywołała ich zwrot ku chrześcijaństwu. Obaj poeci odrzucali swój młodzieńczy agnostycyzm i panteizm, by przyjąć anglikańskie chrześcijaństwo, czego wyrazem stało się ponowne odkrycie piękna w poezji pochwalnej.
Jednym z owoców angielskiego romantyzmu było powstanie neomediewizmu, zwiastującego ponowne odkrycie przez nowe pokolenia angielskich poetów, artystów i myślicieli piękna katolickiego średniowiecza. Na czele tego neomediewistycznego odrodzenia stał Kenelm Digby, którego opublikowana w 1822 r. obrona rycerskości – The Broadstone of Honour – zachowała trwałą popularność i wpływ przez resztę stulecia. Trafiła ona do serca nowego pokolenia Anglików, którzy dążyli do czegoś szlachetniejszego i bardziej budującego niż duch wyrachowanego cynizmu, charakteryzujący okres regencji. Ten neomediewistyczny duch zainspiruje gotyckie odrodzenie w architekturze, prerafaelitów w sztuce i ruch oksfordzki w Kościele anglikańskim – ten ostatni to ruch w obrębie Kościoła anglikańskiego dążący do przyjęcia „katolickiego” rozumienia liturgii i „katolickiej” interpretacji eklezjologii. Te trzy neomediewistyczne ruchy zasieją ziarno tego, co stanie się katolickim odrodzeniem kulturalnym w świecie anglojęzycznym.
Nowy nastrój tolerancji religijnej, nieoczekiwany owoc religijnej nietolerancji we Francji, doprowadził do zauważenia faktu, że niegdyś dominował Kościół katolicki. „Naprawdę stało się modne być katolikiem” zauważyła w roku 1819 rekuzantka Frances Jerningham – było to odzwierciedleniem faktu, że teraz zaliczała do swoich towarzyszy członków rodziny królewskiej. Książę Sussex, młodszy brat przyszłego króla Williama IV, odwiedził okazały dom sir George’a i Frances Jerningham w sierpniu 1818 r., podziwiając portret Marii Tudor w bibliotece i „zachwycając się” katolicką kaplicą, w której, gdy wszedł, organista zagrał God Save the King. W kolejnym roku nowy król Jerzy IV napisał krótki list po łacinie do papieża Piusa VII. Po raz pierwszy od czasów angielskiej rewolucji z roku 1688 panujący angielski monarcha nawiązał korespondencję z papieżem. Papież Pius był zrozumiale „zadowolony” z powodu tak uprzejmego gestu nowego króla Anglii, odpowiadając w podobnym serdecznym duchu.
Ten nowy duch akceptacji katolicyzmu chwalił William Cobbett w rozdziale otwierającym jego Historię reformacji protestanckiej. Pisząc w 1824 r., Cobbett radował się, że „prawda (…)w ciągu ostatnich dwunastu lat dokonała wielkich postępów w umysłowości publicznej w Anglii”:
Ludzi nie pobudza teraz zawołanie: „Nie dla papiestwa!” (…) I nierzadko można usłyszeć teraz protestantów dopuszczających, że co do wiary, co do zasad moralnych, co do zbawienia religia katolicka jest całkiem dobra; a bardzo duża część narodu Anglii posuwa się do oświadczenia, iż katolicy byli traktowani w sposób szczególnie barbarzyński i że nadszedł czas, by sprawiedliwości wobec nich stało się zadość.
Sprawiedliwości stanie się zadość pięć lat później – w roku 1829 – wraz z uchwaleniem prawa gwarantującego emancypację angielskim katolikom, kończącego okres niemal trzech stuleci wspieranego przez państwo prześladowania. Takie było nieprzewidywalne błogosławieństwo rewolucji francuskiej, jakie zostało wyświadczone Anglii, chociaż przeciwnie do zamiarów rewolucjonistów. W taki oto sposób dłoń Opatrzności pisze po krzywych liniach, wywodząc niewysłowione dobro z niewyrażalnego zła. Oby te lekcje z historii przyniosły nadzieję wszystkim ludziom dobrej woli pośród mrocznych dni i zamraczającego odurzenia kultury anulowania.
Joseph Pearce
Źródło: theimaginativeconservative.org
Tłum. Jan J. Franczak