3 września 2021

Robert Lewandowski musi uważać na gesty. Bo do zguby wystarczy jeden, „tęczowy” krok [OPINIA]

(Fot.: KACPER PEMPEL / Reuters/FORUM)

Robert Lewandowski nie miałby problemu z tym, by zagrać z kapitańską opaską w kolorach „tęczy”. Może piłkarz błądzi i myśli, że rzeczywiście chodzi o jakąś „równość”. A może słucha złych doradców, albo sam bezwzględnie kalkuluje, jaka postawa przyniesie mu wymierną korzyść. Bez względu na powód, promowanie ideologii LGBT+ może okazać się zgubą dla wielu młodych fanów piłkarza, wpatrzonych w swojego idola i naśladujących go. Idola, który raz twierdzi, że nie wstydzi się Jezusa, a potem wspiera ruch zaprzeczający Jego nauczaniu. Robert Lewandowski musi uważać na gesty – jego jedno „no problem” może bowiem innych słono kosztować. I to będzie jego odpowiedzialność.

Zachowanie kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski można różnie odczytywać. Być może piłkarz nie był przygotowany na pytanie o noszenie „tęczowej” opaski, jakie zadał mu Stefan Szczepłek i próbował wyjść z pewnego zakłopotania spowodowanego pytaniem o – de facto – wsparcie środowisk LGBT+. To niewykluczone. Szczególnie, że odpowiadając piłkarz nieco mieszał słowa, dawał do zrozumienia, że nie wiedział o co dokładnie chodziło w zamieszaniu z Manuelem Neuerem, niemieckim bramkarzem, który podczas EURO 2020, wbrew opinii UEFA brnął w „tęczową” narrację. Że chciał wybrnąć mówiąc o wzajemnym szacunku wobec wszystkich ludzi. I tu można mu przyznać rację. Robert Lewandowski popełnił jednak poważny błąd.

„Tęczowa” opaska nie ma bowiem nic wspólnego z troską o drugiego człowieka. Nikomu nie pomaga. A już z pewnością nie osobom borykającym się ze swoją płciowością. Przeciwnie. Taka promocja ruchu promującego ideologię LGBT+ wyrządza bowiem ogromną krzywdę tym, o których „prawa” ma toczyć się walka. To te ruchy wmawiają ludziom, że biologia jest sprawą wtórną, że można wybierać płeć, że nie trzeba się akceptować takim jakim się jest.

Wesprzyj nas już teraz!

Sportowiec winien wiedzieć, że w swojej słabości trzeba sięgać wyżej, by się doskonalić, by wzrastać. Ruch LGBT+, z którego wsparciem nie miałby problemu Lewandowski, mówi co innego. Że zamiast wzrastać, należy ulegać, wybierać rozwiązania nie wymagające wysiłku – „oto czuję, że nie realizuję się jako mężczyzna, więc może dziś zostanę kobietą… A jutro? Zobaczymy co przyniesie dzień!”.

Piłkarz jako mąż i ojciec, winien znać wartość rodziny i trwałego związku. Jakoś ruch LGBT+ nie kojarzy się ze stałością uczuć, odpowiedzialnością za wychowanie i rozwój dzieci.

Kapitan zaś, jako katolik, który wyznał kilka lat temu: „Nie wstydzę się Jezusa” winien pojmować, że ruch LGBT+ oznacza akceptację dla grzechu. I nie można się tu zgodzić ze stwierdzeniem, że w obnoszeniu się z tęczową opaską „nie ma problemu”, bo chodzi o równość. Kościół obejmuje bowiem troską każdego grzesznika. Ale nie akceptuje grzechu, potępia go. Czyny homoseksualne są zaś grzeszne, ich uczestnicy są grzesznikami, których – owszem wspierać trzeba – ale nigdy takim wsparciem nie będzie akceptacja dla ich błędów. A przecież taką akceptacją jest włączenie się w promocję „tęczowej” ideologii.

Katolik musi też pamiętać, że to właśnie pod znakiem „tęczy” dokonywane są bluźnierstwa, atakuje się katolików i ich świątynie. Atakuje się instytucję rodziny i – co na Zachodzie, gdzie przecież gra Lewandowski, jest dobrze widoczne – demoralizuje dzieci oraz proponuje się im wczesną inicjację seksualną. Akceptacja tego wszystkiego kryje się za ową „tęczową” opaską.

To, że problem nie jest wydumany, potwierdza choćby polityka Węgrów którzy dostrzegli zagrożenia idące za promocją LGBT+ i wprowadzili w prawie mechanizmy chroniące dzieci przed tego rodzaju treściami. Także i w Polsce coraz głośniej mówi się o potrzebie ochrony dzieci. Lewandowski, jako reprezentant Polski, winien uwzględniać i tego rodzaju szczegóły w swoim „planie wizerunkowym”.

Warto pamiętać, że PZPN wymyślił kiedyś dobre hasło, które promowane jest po dziś dzień: „Łączy nas piłka”. Chodziło o budowanie pewnej kibicowskiej wspólnoty ponad podziałami. Wspólnoty, którą spajają biało-czerwone barwy narodowe. I tylko takie. „Tęczowa” opaska nijak się ma do tej idei. Nijak się ma do idei sportu. I nie powinna „występować” w tej przestrzeni. Podobnie jak polityczne gesty wspierające ruch BLM. Na arenach zmagań sportowych właściwą jest olimpijska idea: Citius-Altius-Fortius (szybciej, wyżej, mocniej) i stawienie na harmonijny rozwój zawodników. Właściwym jest wołanie o zachowanie zasad uczciwej rywalizacji – nie mieści się to w „tęczowych” barwach. Mowa tu choćby o transpłciowych zawodnikach… Rzeczywiście „nie ma problemu”?

Robert Lewandowski powinien jeszcze przemyśleć, co chce wspierać. Jest znany z mocnego charakteru, ma macną pozycję jako sportowiec i tym samym „produkt reklamowy”. Aż trudno uwierzyć, że tak łatwo dał się wmanipulować w promocję ruchu LGBT+. A może „tęczowe” lobby ma aż tak mocne wpływy, że łamie i tak mocne karki ludzi obawiających się ostracyzmu i odrzucenia w świecie „wielkich”?

Bez względu na to co kierowało Robertem Lewandowskim wyrażającym się pozytywnie o noszeniu „tęczowej” opaski, piłkarz musi uważać na gesty. Jego jedno „no problem” może bowiem innych, dającym się wmanewrować w labirynt ideologii gender, słono kosztować. I to będzie jego odpowiedzialność.

 

Marcin Austyn

 

LEWANDOWSKI w TĘCZOWEJ opasce na ramieniu?! Czy kapitan rozumie problem? || Komentarz PCh24

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij