Bp Joseph Strickland i bp Athanasius Schneider akceptują autorytet papieża Franciszka, nawet, jeżeli papież podejmuje niesprawiedliwe działania. Granicą jest przekroczenie prawa Bożego albo naturalnego, ale nie akty administracyjne. Obaj hierarchowie idą tu za rzymską szkołą teologii. Tymczasem abp Carlo Maria Viganò głosi swoisty anarcho-wakantyzm, powtarzając tezy wypracowane kilkadziesiąt lat temu przeciwko Pawłowi VI i jego następcom. Pisze o tym prof. Roberto de Mattei.
Prof. Roberto de Mattei zaczął od kwestii usunięcia z urzędu bp. Josepha Stricklanda. Zwrócił uwagę, że hierarcha z Teksasu nie chciał złożyć dymisji, choć Stolica Apostolska go o to poprosiła; uważał, że to niesprawiedliwe. Gdy jednak papież wydał decyzję pozbawiającą go diecezji Tyler, podporządkował się.
„Bp Joseph Stricklad uznał autorytet papieża Franciszka, odmawiając pójścia za radą tych amerykańskich konserwatystów i/lub tradycjonalistów, którzy wzywali go do przeciwstawienia się decyzji papieża. Ci źli doradcy okazali swoją nieznajomość I Soboru Watykańskiego” – napisał historyk.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak przypomniał, konstytucja Pastor aeternus w paragrafie trzecim mówi o tym, że Kościół rzymski ma władzę nad wszystkimi Kościołami lokalnymi i każdy musi się do tego dostosować. Jasno potwierdza to również Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 331; kan. 333). Włoski historyk przypomniał, że obowiązek sprzeciwu wobec decyzji papieskiej wystąpiłby tylko wówczas, gdyby biskup Rzymu chciał działać wbrew prawu Bożemu albo naturalnemu. „Jednak kiedy papież podejmuje decyzje dotyczące dyscypliny i zarządzania Kościołam, nie przekraczając prawa Bożego i naturalnego, obowiązkiem nie jest sprzeciw, ale posłuszeństwo – nawet jeżeli rozkaz jest niesprawiedliwy lub taki się wydaje” – napisał.
Zupełnie inną rzeczą jest pytanie o przyczyny takich decyzji, nawet publiczne; mogą to robić wszyscy katolicy, zarówno kapłani jak i świeccy. Takie stanowisko zajęli zarówno bp Strickland, jak i na przykład bp Athanasius Schneider. „Akceptacja autorytetu papieskiego, nazwanie niesprawiedliwości, skierowanie się ku modlitwie” – tak tę drogę opisał prof. Roberto de Mattei.
Włoski historyk zwrócił uwagę na artykuł bp Athanasiusa Schneidera dotyczący konieczności uznania papieża Franciszka za legalnego następcę św. Piotra. „Nie ma żadnego autorytetu, który mógłby ogłosić czy uznać wybranego i generalnie akceptowanego papieża za papieża nielegalnego. Stała praktyka Kościoła czyni oczywistym, że nawet w sytuacji nieważnego wyboru, taki nieważny wybór zostałby de facto naprawiony poprzez powszechną akceptację nowo wybranego przez przytłaczającą większość kardynałów i biskupów. Również w przypadku papieża heretyka nie utraciłby on swojego urzędu automatycznie, a nie ma wewnątrz Kościoła żadnego ciała, które mogłoby ogłosić, że utracił urząd z powodu herezji” – napisał bp Schneider.
„Biskup Schneider idzie tu za nauczaniem św. Alfonsa Liguori, kardynała Billota i rzymskiej szkoły teologii, zgodnie z którą ten, kto jest powszechnie akceptowany jako papież, jest prawdziwym papieżem, bo jeżeli cały Kościół przylgnąłby do fałszywego papieża, trzymałby się wówczas fałszywej reguły wiary” – wskazał prof. Roberto de Mattei.
Na innym stanowisku stoi abp Carlo Maria Viganò. Według byłego nuncjusza apostolskiego w USA papież Franciszek został wprawdzie ważnie wybrany, ale utracił papiestwo wskutek braku własnej zgody na bycie Wikariuszem Chrystusa. Hierarcha napisał o tym 17 listopada na Twitterze, zapewniając zarazem, że nie jest sedewakantystą.
Prof. Roberto de Mattei odniósł się obszernie do tez abp. Viganò w osobnym artykule pt. „Arcybiskup Viganò: W kierunu anarcho-wakantyzmu?”.
Jak referował, abp Viganò uważa, że papież Franciszek utracił papiestwo wskutek „defektu zgody”: zaakceptował swój wybór, ale nie miał intencji pracowania na rzecz dobra Kościoła. Według arcybiskupa brak tej intencji uwidacznia się w zachowaniu Franciszka, które miałoby być „ostentacyjnie i trwale antykatolickie”. Według abp. Viganò chociaż Franciszek nigdy nie powiedział wprost o swoich intencjach, to jest oczywiste, że żaden spiskowiec, który działa złośliwie na jakimś urzędzie, nie mówiłby wprost o swoich zamiarach. Jednocześnie hierarcha zaznacza, że nie jest sedewakantystą. Jego zdaniem Franciszek „materialnie” zajmuje tron św. Piotra, choć nie jest papieżem; według abp. Viganò takie ujęcie sprawia, że nie ma mowy o sedewakantyzmie.
„Taka teza nie jest ani nowa, ani oryginalna; została wypracowana jako teza cassiciacum w odniesieniu do Pawła VI i jego następców przez o. Guérarda des Lauriers, dominikańskiego teologa, który w 1969 roku uczestniczył w stworzeniu «Krótkiej analizy krytycznej Novus Ordo Missae» podpisanej przez kardynałów Baccia i Ottavianiego. Jego stanowisko zostało wyrażone w pierwszym wydaniu oraz w kolejnych numerach pisma Cahiers de Cassiciacum, wydawanego przez Stowarzyszenie św. Hermenegildy w Nicei” – wskazał Roberto de Mattei.
Według o. Guérarda des Lauriers Paweł VI był „materialnie” papieżem, ale nie był nim formalnie, to znaczy – nie miał prawa rządzić Kościołem. W efekcie według dominikanina akty magisterialne Pawła VI i jego następców były pozbawione wagi, co najmniej od momentu ogłoszenia deklaracji soborowej o wolności religijnej Dignitatis humanae. W 1981 roku o. Guérard został wyświęcony na biskupa bez zgody Rzymu przez wietnamskiego arcybiskupa Pierre’a Martina Ngo Dinh Thuca, który dwa lata później został ekskomunikowany.
We Włoszech teza cassiaciacum została podjęta w 1985 roku przez grupę osób, która odeszła z Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, a która założyła Instytut Matki Dobrej Rady. Przełożony tego instytutu, o. Francesco Ricossa, stoi na tej samej pozycji od 40 lat. W październiku o. Ricossa napisał, że abp Viganò, choć nie powołał się na tezę cassiaciacum, to doszedł do mniej więcej tej samej konkluzji co o. Guérard des Lauriers.
W 1980 roku przeciwko tezie cassiciacum wystąpił francuski pisarz Jean Madiran. W artykule opublikowanym na łamach „Itinéraires” autor stwierdził, że teza ta ma fundamentalny brak: otóż nie ma żadnych dowodów wskazujących na to, że Paweł rzeczywiście nie miał intencji promowania dobra Kościoła. Jeżeli nawet wielokrotnie odszedłby od dobra Kościoła, to nie oznacza jeszcze automatycznie, że taka była jego intencja. A to sprawia, że teza nie jest bynajmniej tezą – ale hipotezą.
„Dzisiaj, posługując się takim samym indukcyjnym rozumowaniem, abp Viganò twierdzi, że papież Franciszek kieruje się pragnieniem wyrządzenia Kościołowi zła, a nie przyniesienia mu dobra” – skomentował to prof. Roberto de Mattei. „Całościowa ocena historyczna może oczywiście dojść do wniosku, że pontyfikat papieża Franciszka był katastrofalny, ale braku obecności u Franciszka «zwykłej intencji» działania na rzecz dobra Kościoła nie można po prostu stwierdzić – trzeba tego dowieść” – napisał uczony.
„Teologowie moralni rozróżniają pomiędzy zewnętrznym (albo: obiektywnym) końcu danego czynu (finis operis) a subiektywną oceną (finis operantis), która może być odmienna niż obiektywny koniec. Na przykład można dawać jałmużnę mając na celu coś innego niż wsparcie potrzebującego. A zatem można wyizolować wiele słów czy czynów papieża Franciszka i pokazać, że obiektywnie nie są one nakierowane na dobro dusz. Są jednak również inne akty tego pontyfikatu, które nie mają takiej charakterystyki (na przykład ogłoszenie 8 grudnia 2020 Roku Świętego Józefa). Dlatego byłoby konieczne wykazać, że nawet w takich aktach subiektywną intencją papieża Franciszka było zaszkodzenie Kościołowi” – napisał. Udowodnienie tego jest jednak niemożliwe. „Jak to często bywa, jest tu błędne przypisywanie hipotezie znaczenia tezy” – podsumował włoski historyk, dodając, że „błąd w myśleniu” ma poważne praktyczne konsekwencje.
„Nie chodzi tylko o zanik widzialności Kościoła. Wygląda na to, że abp Viganò tworzy sieć podziemnego oporu wobec «Przeciwnika Kościoła» (Inimicus Ecclesiae), potajemnie wyświęcając księży, a być może nawet kilku biskupów” – napisał. „W tym sensie «sieć» abp. Viganò jest strukturą, którą można byłoby określić mianem «anarcho-wakantyzmu», a nie sedewakantyzmu. Religijny anarcho-wakantyzm to analogia «antyglobalistycznego sojuszu» powołanego przez tego samego abp. Viganò w celu walki z Deep State i «Deep Church». Część osób, która odpowiedziała na jego wezwanie, otwiera już oczy, ale wiele szkód już wyrządzono i trzeba modlić się, by mądra i miłosierna ręka Opatrzności Bożej znalazła na to remedium” – zakończył.
Źródło: voiceofthefamily.com
Pach