Islamizacja Europy postępuje po cichu i konsekwentnie. Wielki Post jest wypierany przez Ramadan. Nie jest jednak za późno. Islam może zwyciężać dzięki liczebności, ale to chrześcijaństwo jest prawdziwą religią, której sprzyja Bóg. Pisze o tym włoski historyk Kościoła, profesor Roberto de Mattei.
W „Corriere della Sera” z 13 marca 2025 r. czytamy relację z Anglii autorstwa dziennikarza Luigiego Ippolito, który pisze tak: „W Londynie Ramadan wydaje się wypierać Wielki Post: w tym roku te dwa okresy postu i pokuty praktycznie się pokrywają, ale cała uwaga wydaje się być skupiona na muzułmańskim święcie. W dużych supermarketach pojawiają się reklamy ogłaszające «Czy jesteś gotowy na Ramadan?», Harrod’s na swojej stronie internetowej oferuje kolacje na Iftar, bankiet po zachodzie słońca, który przerywa post, sieci fast foodów oferują zniżki, fryzjerzy są otwarci do późna, aby zaspokoić potrzeby muzułmańskich klientów”.
To nie wszystko: w stolicy Wielkiej Brytanii „Światła Ramadanu” zostały włączone na Coventry Street, podczas gdy na centralnym placu Leicester Square znajduje się interaktywna instalacja świetlna mająca symbolizować „ducha Ramadanu”.
Wesprzyj nas już teraz!
Islamizacja Europy postępuje więc bez zakłóceń, niczym cicha fala. Z jednej strony pojawiają się wezwania do usunięcia szopki lub kolęd ze szkół, aby nie urazić wrażliwości niechrześcijan, ale nikomu nie śni się, by domagać się usunięcia ramadanowych świateł.
Ostentacyjne obchodzenie Ramadanu przez muzułmanów pomaga nam zrozumieć różnicę w stosunku do naszego Wielkiego Postu, który nie potrzebuje iluminacji, ponieważ jest przeżywany wewnętrznie i duchowo. Islam tymczasem prezentuje się jako religia rytualna, która wymaga od swoich wyznawców jedynie przestrzegania tak zwanych pięciu filarów: werbalnej afirmacji monoteizmu, recytacji przepisanych modlitw, jednorazowej podróży do Mekki, rytualnej jałmużny i najbardziej znanego aspektu: postu w Ramadanie.
Po wypełnieniu tych zewnętrznych obowiązków muzułmanin może zanurzyć się w przyjemnościach. Post w Ramadanie nie jest pokutą, jest rytualizmem. Pości się przez osiem godzin i je do syta przez następne osiem godzin. Byłoby to nie do pomyślenia dla chrześcijanina, który w okresie Wielkiego Postu nie jest proszony o przestrzeganie prostych rytuałów, ale o życie w duchu pokuty. Dlatego Jezus piętnuje postawę faryzeuszy, którzy skrupulatnie przestrzegali rytualnych nakazów narzuconych przez prawo, ale których serca były daleko od Boga.
W islamie nie ma ducha pokuty, ponieważ nie ma ducha ofiary. I nie ma ducha ofiary, ponieważ islam ignoruje, a nawet odrzuca ofiarę Krzyża, którą św. Paweł nazywa „zgorszeniem dla Żydów, głupstwem dla pogan” (1 Kor 1, 22-23).
Islam można zdefiniować jako „religię przyjemności”: nie tylko dlatego, że ignoruje ofiarę, ale dlatego, że zastępuje chrześcijańską koncepcję wiecznego szczęścia w raju koncepcją wiecznej przyjemności, nieskończonej zmysłowości. Islamski raj zapewnia przede wszystkim radości zmysłów: wykwintne bankiety, którym towarzyszą wykwintne wina; cielesne radości z dziewicami do dyspozycji wybranych.
Papież Pius II, w słynnym liście napisanym w 1461 r. do sułtana Mehmeda Zdobywcy, wskazywał: w życiu wiecznym „nasze szczęście odpowiada najszlachetniejszej części ciała, duszy; wasze – najpodlejszej, ciału. Nasze szczęście jest intelektualne, wasze materialne. (…) Nasze jest wspólne aniołom i samemu Bogu, wasze świniom i innym zwierzętom”.
Właśnie z powodu tego hedonizmu islam może przyciągać zsekularyzowaną młodzież Zachodu. Zachodnia młodzież, jak każdy człowiek, dąży do sacrum, do absolutu, ale jest zepsuta przez relatywizm i niezdolna do poświęceń. Islam oferuje im religię, która stanowi substytut sacrum, nie wymagając przy tym żadnego prawdziwego poświęcenia. Jednak kluczem do sukcesu islamu jest również wsparcie finansowe, jakie otrzymuje od OIC, czyli Międzynarodowej Konferencji Islamskiej, która zrzesza 58 krajów muzułmańskich i niektóre z najbogatszych państw na świecie, takich jak Arabia Saudyjska.
Dlatego też niepokojący jest fakt, że 11 marca delegacje z USA i Ukrainy spotkały się celem omówienia pokoju właśnie w Dżeddzie w Arabii Saudyjskiej. […]
Islam jest religią totalitarną, której celem jest podbój świata, a Arabia Saudyjska, po dziesięcioleciach inwestowania w meczety, inwestuje teraz w zachodnie uniwersytety, aby zmienić ich poglądy. […]
W Stanach Zjednoczonych na takich prestiżowych uczelniach jak Uniwersytet Kaliforjnijski, Harvard, Yale czy Columbia manifestowano w obronie terrorystów z Hamasu. Jednym z powodów, dla których znaczna część studentów i profesorów na amerykańskich uniwersytetach jest związana z hasłami radykalnego islamu, jest fakt, że wiodące amerykańskie uczelnie otrzymują ogromne fundusze z islamskich funduszy, w szczególności z Arabii Saudyjskiej, Kataru i Emiratów Arabskich. Pieniądze te płyną do wszystkich typów amerykańskich szkół prywatnych i publicznych. W Ameryce, podobnie jak w Europie, finansowanie nie jest darmowe, ale wiąże się z tworzeniem ośrodków studiów, studiów licencjackich i magisterskich poświęconych promowaniu kultury islamskiej oraz zatrudnianiu nauczycieli sprzyjających religii Allaha, która jest praktykowana w meczetach zbudowanych w bezpośrednim sąsiedztwie uniwersytetów.
Obchody Ramadanu są wyrazem kultury, która jest sprzeczna z kulturą zachodnią i chrześcijańską. Opór wobec tej antychrześcijańskiej ofensywy z pewnością nie może zostać zredukowany do koniecznej, ale niewystarczającej kontroli przepływów migracyjnych; musi być przede wszystkim kulturowy i duchowy.
Jeszcze nie jest za późno. Islam dziś nas atakuje i musimy przeciwstawić się, uznając za swoje słowa, które Pius II skierował do muzułmańskiego sułtana. Papież przypomniał „zdobywcy”, że w historii zdarzyło się, iż niewielka armia chrześcijańska pokonywała znacznie silniejszą armię osmańską tylko dzięki nadzwyczajnej pomocy Boga. To nigdy nie zdarzyło się islamowi. Islam może wygrać siłą liczebną, bronią lub pieniędzmi, ale nie ma po swojej stronie cudów, interwencji Boga, który w każdej chwili jest w stanie odwrócić to, co wydaje się nieodwracalnym biegiem historii.
Roberto de Mattei
Źródło: corrispondenzaromana.it
Pach