We Francji nadciąga wojna domowa, wojna wywołana przez podziały etniczno-religijne. Imigranci nie chcą być Francuzami; gardzą Francją, która gwałci prawo naturalne. Jedyną szansą dla Francji – a zarazem dla całej Europy – jest Kościół i chrystianizacja islamskich rzesz imigrantów. Czy Kościół zajęty synodalnością będzie w stanie sprostać zadaniu? Takie pytania zadaje włoski historyk prof. Roberto de Mattei.
Wraz z końcem lata zbliża się nieuchronnie Synod o Synodalności. Towarzyszy temu ogólna obojętność, niezależnie od poważnych konsekwencji, które może ze sobą przynieść. Nawet dramatyczna i symboliczna śmierć ostatniej ofiary Putina, Jewgienija Prigożyna, nie przykuła uwagi europejskiej opinii publicznej do wielkich problemów, które gromadzą się na horyzoncie. Znaków ostrzegawczych jest tymczasem pod dostatkiem. Dotyczą nie tylko ekonomicznych aspektów przyszłości, na które wszyscy są najbardziej wrażliwi.
Do myślenia dał mi artykuł Jeana-Pierre’a Maugendre w magazynie „Renaissance Catholique” (nr 177, maj-czerwiec 2023). Postaram się podsumować jego najważniejsze punkty, po części dlatego, że jest poważnym i przekonującym potwierdzeniem obaw generała Roberto Vanacciego z jego książki „Il mondo al contrario” („Świat do góry nogami”) która wywołała we Włoszech niesprawiedliwy skandal.
Wesprzyj nas już teraz!
Maugendre pisze o sytuacji we Francji. Zaczyna od przyznania, że znacząca część jej terytorium jest w stanie secesji, politycznym odpowiedniku schizmy religijnej. Stwierdza:
„Pytanie nie brzmi już, czy na francuskiej ziemi wybuchnie wojna domowa, a raczej wojna etniczno-religijna, ale kiedy to się stanie i z jakimi szansami na sukces dla jej różnych uczestników”.
Warunki dla wojny domowej stworzyła imigracja, która ma we Francji szerszy wymiar i dłuższą historię niż we Włoszech i innych krajach europejskich, które mimo wszystko idą tą samą drogą.
W ostatnich dekadach, zauważa Maugendre, zawiodły narzędzia asymilacji, które w XX stuleciu były skuteczne wobec imigrantów z Polski, Hiszpanii oraz Włoch. Ani edukacja, ani szkolnictwo ani Kościół nie zdołały „sfrancuzić” fal imigrantów.
Odpowiedzialność za to ponoszą prawa wolnego rynku, który postrzega ludzi wyłącznie jako producentów i konsumentów; a także socjalistyczna lewica, zanurzona w wielkich utopiach praw człowieka. Oba te nurty, prawicowy i lewicowy, zgadzały się co do jednego: Republika i jej religia – sekularyzm – rozwiążą wszystkie problemy.
Tak się nie stało. Na przestrzeni lat islam zacieśnił uścisk na ludności imigranckiej, z której część chciała po prostu się zwesternizować. Maugendre pisze:
„Stańcie się Francuzami! Dlaczego mieliby to robić? Czy to naprawdę coś upragnionego? Kto jest dumny z bycia czy stawania się Francuzem? W efekcie wielu z młodych imigrantów drugiego lub trzeciego pokolenia, poproszonych o scharakteryzowanie samych siebie, podaje narodowość swoich rodziców. Jak wielu z tysięcy marokańskich fanów, którzy wdarli się na Pola Elizejskie podczas ostatnich Mistrzostw Świata w grudniu, było na papierze Francuzami? Który z nich będzie tak pochopny, by porzucić wygodę, którą daje mu umma, islamska społeczność w pełni demograficznego i politycznego rozwoju – po to, by związać swój los z krajem, który gardzi prawem naturalnym (małżeństwa dla wszystkich, teoria gender, dyktatura LGBT itp.) i jest przedmiotem skandalu i pogardy dla społeczeństw wciąż silnie przywiązanych do niektórych elementów prawa naturalnego?… Niedawne ataki na budynki publiczne, siły policyjne, brygady straży pożarnej, szkoły, biblioteki i tak dalej – wszystko to są symbole Francji i jej instytucji – pokazują, że część z tych młodych ludzi ma w sobie nienawiść do naszego kraju, której nie potrafią ukryć już nawet optymistyczni publicyści”.
Maugendre zacytował fakty, które są dla wszystkich oczywiste.
„Podział etniczno-religijny, przewidywany przez niektórych, nie jest już jakimś zagrożeniem czy przepowiednią, ale rzeczywistością. W wyborach z czerwca 2022 roku partia NUPES Jean-Luc Mélenchona, proimigrancka i lewicowa, wygrała we wszystkich dwunastu dzielnicach Seine Saint-Denis. Tymczasem Rassemblement National Marine Le Pen wygrała w siedmiu z ośmiu dzielnic Var. Przepaść jest ewidentna. Wydawanie miliardów euro na odbudowę 1059 spalonych budynków na przedmieściach czy na promocję edukacji seksualnej w szkołach nie rozwiążą problemów stwarzanych przez secesję wielu części naszego terytorium narodowego. Jest już bardzo późno, a banda wyrzutków, która kieruje losem naszego nieszczęśliwego kraju, nie jest zdolna ani do zmniejszenia napływu nowych imigrantów, ani do narzucenia OQTF (Obligation de Quitter le Territoire Français, obowiązek opuszczenia Francji), choć nakazują to sądy. Należy się obawiać, że czeka nas los Libanu, to znaczy fragmentaryzacja Francji wzdłuż podziałów etnicznych i religijnych. Jedna dzielnica czy miasto będzie zamieszkana przez Marokańczyków, inne przez Algierczyków, inne przez Malijczyków, a jeszcze inne przez etnicznych Francuzów, i tak dalej, każde z własnymi prawami. Historia jest nieubłagana. Ma swoje prawa, bezlitosne jak prawa fizyki”.
Cytując proroctwo Marshala Juina Maugendre pisze:
„Francja jest w stanie grzechu śmiertelnego i pewnego dnia zostanie ukarana. Wiemy jednak, że uleczenie jest zawsze możliwe, nawet z grzechu śmiertelnego. O ile tylko człowiek pokutuje i się poprawia. 29 czerwca 1916 roku, dziś już święty Karol de Foucauld ogłosił ze swojej pustelni w Tamanrasset: «Jeżeli nie zdołamy uczynić tych ludzi Francuzami, wyrzucą nas. Jedyną drogą do uczynienia ich Francuzami jest ich chrystianizacja»”.
Te przewidywania nie straciły nic ze swojej aktualności i dotyczy to nie tylko Francji. Maugendre stwierdza:
„Sytuacja Kościoła we Francji nie napawa optymizmem; Kościoła, który powinien być odpowiedzialny za misję ewangelizacji, ale zajmuje się niszczeniem Tradycji i nawracaniem na synodalność, która jest zarówno niestrawna, jak i silnie rewolucyjna. Wiemy jednak, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, a nasze pokorne wypełnianie obowiązków przygotowuje czasy Zmartwychwstania”.
To słowa, które Maugendre odnosi do Francji, ale które moglibyśmy odnieść do Włoch – i do całej Europy.
Roberto de Mattei
Tekst został pierwotnie opublikowany na łamach „Voice of the Family”.