W dzieciach odbija się przewrotność rodziców. I przeciwnie, cnoty ich przechodzą na dzieci. Prośmy Boga gorąco, by zmienił serca rodzicielskie, a niezawodnie zmieni się także usposobienie domowników.
Jak piękną byłoby rzeczą, gdyby ojciec lub matka wskazywali od czasu do czasu malcom na wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela i uczyli je, jak wielka jest złość grzechu i jak nieskończenie miłosierny jest Bóg! Niestety, w obecnych czasach rodzice wstydziliby się to uczynić! Nic tak nie wzrusza młodego umysłu, jak wspomnienie o Zbawicielu, który z miłości ku ludziom umarł na krzyżu. Na dowód tego opowiem wam prawdziwe zdarzenie.
Mała dziewczynka po stracie swej matki szukała czegoś w jej skrzyni i znalazła krzyż. Zaniosła go więc do ojca i pytała:
– Ojcze, co to jest?
– Moje dziecko – rzecze ojciec – to krucyfiks.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie rozumiem tego słowa.
– Już ci to raz wyjaśniłem; musiałaś zapomnieć. Krucyfiks przedstawia ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Wiesz, że Syn Boży zstąpił dla naszego zbawienia z nieba, że bez Niego poszlibyśmy wszyscy na zatracenie. On dla naszego zbawienia całe życie pokutował i nauczył nas, co mamy czynić, by pozyskać niebo. Żydzi obchodzili się z Nim okrutnie i skazali Go przez ręce Rzymian na śmierć krzyżową. Ukoronowali Go cierniem, ubiczowali i przybili do krzyża, na którym umarł, wylawszy do ostatniej kropli swą Krew Przenajświętszą. Przed śmiercią błagał dla nas o przebaczenie. Oto, co nam ten krzyż przypomina.
Kiedy widział ojciec, że córeczka słuchała z wielką uwagą, dodał jeszcze te słowa:
– Czy wiesz, kto się obszedł tak okrutnie z Jezusem Chrystusem, kto oprócz Żydów był przyczyną Jego śmierci?
– Nie wiem – odrzekło dziecko.
– Grzechy nasze i świata całego były powodem Jego cierpień i śmierci. Ile razy zgrzeszysz, tyle razy odnawiasz cierpienia Jezusa Chrystusa i przyczyniasz się do Jego śmierci.
Kiedy rzęsiste łzy spływały z oczu dziecka i skrapiały jego oblicze, dodał ojciec:
– O moje dziecko, czy chciałobyś jeszcze zasmucać Jezusa Chrystusa? Czy nie miłowałobyś Go odtąd serdecznie?
Rozczulona dziewczyna wzięła krzyż z rąk ojca i mówiła z płaczem:
– Ojcze, proszę cię, daj mi ten krzyż.
A kiedy go otrzymała, zamknęła się w pokoju, upadła na kolana przed nim, skrapiała go łzami i mówiła:
– O Boże, to ja niegodziwa zadałam Ci tyle boleści. Błagam Cię o przebaczenie. Gdybym wiedziała, jak Cię zasmuca grzech, wystrzegałabym się go jak najpilniej. Daruj nam, Panie, tę nieświadomość.
Łaska Boża nie opuszczała dziewczęcia, które było wzorem pobożności dla całej parafii. W największych cierpieniach znajdowała pociechę u stóp Zbawiciela. Największym wrogom chętnie przebaczała, pamiętając, jak Chrystus modlił się na krzyżu za swych nieprzyjaciół. Kiedy ją raz niesłusznie skrzywdził pewien człowiek, okazała takie zaparcie siebie samej, że mu osobiście przyniosła w potrzebie zapomogę do domu. Na jej widok rozpłakał się ów człowiek, podziękował za wyświadczoną łaskę i prosił o przebaczenie.
Pewnego razu żaliła się przed nią sąsiadka, że mąż wszystko, co posiada, trwoni po szynkach. Na to rzekła pobożna dziewczyna:
– Czy nie masz krzyża w domu?
– Mam – brzmiała odpowiedź.
– Idź, moja droga przyjaciółko, i uklęknij u jego stóp, a tam nauczysz się cierpieć z miłości ku Bogu bez szemrania.
Te słowa ogromne zrobiły wrażenie na kobiecie, tak iż stała się wzorem cierpliwości i z czasem doczekała się nawrócenia męża. Zaś nasza młoda osoba umarła jako święta. Komu zawdzięcza tę łaskę, jeżeli nie nauce swego ojca o cierpieniach Jezusa Chrystusa? Niestety, teraz często rodzice nie mają krzyża w domu i nie wspominają dzieciom nigdy o niesłychanej dobroci i miłości Jezusa Chrystusa względem ludzi! Jeżeli niekiedy krzyż znajdzie się w ich domu, to leży gdzieś w kącie pokryty kurzem lub pajęczyną. Wielkie zaślepienie takich rodziców, którzy też smutne zbierają owoce swego niedbalstwa. Z ich winy żyją dzieci bez wiary, bez bojaźni Bożej i giną na wieki.
Św. Jan Maria Vianney, Kazania, t. I, Sandomierz 2010, s. 199-201.