4 lipca 2014

Rodzice są odpowiedzialni za wychowanie dzieci

Gdy było prześladowanie w Japonii, pewien ojciec i matka z obawą pytali siebie, świeżo nawróceni na wiarę chrześcijańską, co będzie z ich dzieckiem? Czy po ich śmierci męczeńskiej nie zaprze się Boga prawdziwego? Gdy to usłyszało dziecko, wzięło kawałek żelaza i rzuciło je do ognia. A kiedy żelazo rozpaliło się do czerwoności, położyło je na swej ręce. Strwożyli się rodzice tym postępkiem malca i pytali, co miałoby to znaczyć? Na to usłyszeli odpowiedź: „Chciałem wam pokazać, że się niczego nie ulęknę, że żaden ogień i katusze nie odwiodą mnie od wiary w Jezusa Chrystusa”. Po tej odpowiedzi z radością uściskał ojciec swe dziecko. Jak błoga nagroda za szlachetne wychowanie, które dali ci Japończycy swemu synowi. Śmiało powtarzam, że jeżeli dzieci nie mają wiary, źle się prowadzą, wasza w tym wina.

Niedbalstwo ze strony wychowawców gubi dzieci, a troskliwość i gorące modły naprowadzają na drogę cnoty nawet upadłych. Czytamy w żywocie Jana Ewangelisty, że gdy oddawał na wychowanie pewnego młodzieńca biskupowi, mówił doń: „Polecam ci gorąco tego człowieka, jako skarb najdroższy, a czynię to wobec Jezusa Chrystusa i Kościoła”. Biskup przyrzekł zająć się młodzieńcem i dlatego św. Jan spokojnie wrócił do Efezu. Początkowo rzeczywiście nauczał pilnie młodzieńca, czuwał nad nim i udzielił mu chrztu. Z czasem jednak dał mu za wiele swobody, i nie karcił chłopca, kiedy się wdawał w złe towarzystwo. Doszło do tego, że młodzieniec zniknął z szajką opryszków, oddał się wyuzdanemu życiu i został nawet wodzem bandy zbójeckiej. Po pewnym czasie wraca św. Jan i domaga się oddania młodzieńca. Przeląkł się biskup i rzekł ze łzami w oczach, że młodzieniec nie żyje. Jaką śmiercią umarł? – pyta św. Jan. „Umarł Bogu – odrzekł biskup – zepsuł się, przystał do zbójców, krąży po górach, okrada i zabija ludzi” – Gdy to usłyszał św. Jan, rozdarł z boleści szaty na sobie i zażądał, by mu przyprowadzono konia i dano przewodnika.

Tak więc opuszcza kościół i jedzie szukać straconego młodzieńca. Zbójcy chwytają Apostoła, który wcale nie ucieka, lecz śmiało mówi do opryszków: „Zaprowadźcie mnie do swego wodza”. Poznał św. Jana ów zbieg i zaczął uciekać ze wstydu. Ścigając go, wołał uczeń Chrystusowy: „Synu mój, czemu uciekasz przed swym ojcem, człowiekiem starym i bezbronnym? Nie lękaj się niczego; mam nadzieję, że będziesz zbawiony. Ja za ciebie odpowiem wobec Jezusa Chrystusa. Gdyby było potrzeba, chętnie śmierć poniosę za ciebie. Zatrzymaj się, synu, sam Jezus Chrystus przysłał mnie do ciebie”. Młodzieniec stanął, utkwił ze wstydu wzrok w ziemię, rzucił broń i począł gorzko płakać. Święty starzec rzucił się na szyję płaczącego. Rozbójnik ukrył swą prawicę, skalaną tylu zbrodniami. Jan Ewangelista przysięgał uroczyście, że będzie się wstawiał za nim do Jezusa Chrystusa. Upadł nawet przed nim na kolana i ucałował jego rękę. Następnie zabrał go ze sobą i nie puszczał więcej. Upadły młodzieniec nawrócił się, został nawet świętym i pozyskał wiele dusz Panu Bogu swymi modłami, naukami i przykładem życia.

Powiedzcie, ojcowie i matki, czy szukacie tak pilnie zbawienia swych dzieci, jak to czynił św. Jan? Czy porzuciliście wszystko i naraziliście się na śmierć, by ocalić i uratować ich dusze? Czy ze łzami w oczach błagaliście Boga, by odpuścił im grzechy? Powiadacie, że wasze dzieci nie chcą służyć Bogu. Gdzież wasze łzy, pokuty i jałmużny? Gdzie wasze wysiłki, by je ratować z toni? Nieszczęśliwi, czeka was ciężka odpowiedzialność przed Bogiem za to, że nie staracie się o ich nawrócenie, że sami przyczyniacie się do ich zguby! Rodzice, którzy spokojnie patrzą na zgubę swych dzieci, również nie dbają o własne zbawienie.

 

Św. Jan Maria Vianney, Kazania, t. I, Sandomierz 2010, s. 198-199.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram