5 stycznia 2024

Rok 2024 to rok „obrony demokracji” poprzez narzucanie cenzury w sieci

(fot Pixabay)

Rok 2024 ma być rokiem kluczowym dla obrony demokracji. Dlatego państwa takie jak Stany Zjednoczone podjęły już szereg działań wprowadzających formy „miękkiego totalitaryzmu” w celu budowy „odporności”. Z czym to się będzie wiązać piszą na łamach magazynu „Foreign Affairs” Kat Duffy i Katie Harbath w artykule zatytułowanym „Defending the Year of Democracy”, który ukazał się 4 stycznia br.

Ze względu na zaplanowanych ponad 80 elekcji krajowych wpływających bezpośrednio na życie ponad 4 mld ludzi na świecie, czyli ponad połowy populacji globalnej „w ramach największego cyklu wyborczego” na świecie do 2048 r. duży nacisk ma być położony na ograniczenie wolności wypowiedzi pod pretekstem walki z dezinformacją.

Autorki artykułu przypominają, że nowo wybrani politycy w wielu kluczowych krajach będą mieć wpływ nie tylko na sprawy krajowe, ale przede wszystkim międzynarodowe: ważą się kwestie uregulowania zasad korzystania z systemów zaawansowanych algorytmów (tak zwana sztuczna inteligencja), cyberbezpieczeństwa i zarządzania Internetem. Chodzi także o uregulowanie handlu w sieci, ograniczenie wywierania wpływu zagranicznego itd.

Wesprzyj nas już teraz!

Duffy i Harbath odwołują się do konieczności obrony „integralności wyborczej” jako kluczowej dla budowania „odporności demokracji”, a tę można osiągnąć dzięki zarządzaniu przepływem informacji w sieci za pośrednictwem takich globalnych platform jak: Facebook/Meta, Google, Instagram, Telegram, TikTok, WhatsApp i YouTube.

„Chociaż wyborcy korzystają z tych platform mediów społecznościowych, generalnie nie są w stanie wpływać na decyzje ani priorytety tych platform. Platformy nie są zobowiązane do zwalczania manipulacji informacjami, ochrony integralności informacji ani sprawiedliwego monitorowania środowiska wyborczego w społecznościach, w których działają. Nie skupiają się też na tym” – piszą analityczki.

Dodają, że duże platformy są coraz bardziej rozproszone i ograniczyły wydatki na kontrolę informacji, koncentrując się na walce o zachowanie swojej pozycji na rynku, przez co ma szerzyć się więcej „mowy nienawiści i dezinformacji”.

Jednak Meta i Google rozpoczęły już przygotowania do tegorocznych elekcji. Mają ograniczyć wolność wypowiedzi za pomocą generatywnych narzędzi opartych na sztucznej inteligencji. Dzięki temu ma szybciej i na masową skalę odbywać się moderacja treści. Discord, TikTok, Twitch i inne platformy opracowują nową politykę walki z dezinformacjami i „ekstremizmem”.

Amerykańskie platformy Gab, Rumble i Truth Social obiecują nie moderować treści. Jak napisały autorki, platformy te: „przyjęły strategię nieangażowania się (…), szerząc ekstremizm, bigoterię i teorie spiskowe”, przyjmując wyrzuconych z innych platform „rosyjskich propagandystów”.

Analityczki ubolewają z powodu braku „integralności informacji” i obowiązywania różnych modeli monitorowania oraz zgłaszania „problematycznych treści” i reagowania na nie.

Narzekają na brak spójności przepisów np. w USA od 2022 r. w 34 stanach wprowadzono ponad 100 ustaw regulujących sposób, w jaki platformy mediów społecznościowych radzą sobie z postami użytkowników. Do sądów trafiło sporo skarg z powodu ograniczania wypowiedzi konserwatystów. Do lata Sąd Najwyższy ogłosi decyzje w wielu kluczowych kwestiach mających wpływ na wybory prezydenckie.

W Europie od lutego znacznie więcej podmiotów będzie zmuszonych do przestrzegania ustawy o usługach cyfrowych i ustawy o rynkach cyfrowych. Również w Indiach, Indonezji i Wielkiej Brytanii wchodzą w życie regulacje, które wymagają od platform usuwania większej ilości materiałów i ujawniania danych użytkowników.

Premier Indii Narendra Modi obecnie ma wpływ na ograniczenie obecności przekazu opozycji w sieci. W Meksyku prezydent Andrés Manuel López Obrador i jego partia Morena idzie jeszcze dalej próbując ograniczyć uprawnienia komisji wyborczej i utrudnić pracę dziennikarzy.

Analityczki wskazują na potrzebę ograniczenia możliwości korzystania, tworzenia i rozpowszechniania fałszywych tekstów, obrazów, klipów audio i nagrań wideo w wielu językach dzięki zastosowaniu zaawansowanych algorytmów.

Podano przykład manipulacji na Słowacji, gdzie 48 godzin przed wyborami parlamentarnymi w ub. roku rozesłano rzekomo zmanipulowane przez sztuczną inteligencję nagranie audio, w którym lider liberalnej partii Postępowa Słowacja omawiał, jak sfałszować wybory. Podobną kampanię przeprowadzono w Bangladeszu. Przed wyborami zaplanowanymi na 7 stycznia wyemitowano wygenerowane przez tzw. sztuczną inteligencję „klipy informacyjne, w których fałszywie oskarża się urzędników amerykańskich o ingerencję w wybory”. Podobne „podróbki” pojawiły się w Polsce, Sudanie i Wielkiej Brytanii.

Analityczki wskazują, że dzięki tak zwanej sztucznej inteligencji tanim kosztem można wzbudzać powszechną nieufność do procesu wyborczego. W ten sposób inne państwa mogą wywierać wpływ na wyniki wyborów w danych krajach.  Z tej możliwości korzystają np. Chiny, Rosja czy Iran.

Microsoft twierdzi, że „działalność cybernetyczna rozwija się na całym świecie, przy wzroście aktywności w Ameryce Łacińskiej, Afryce Subsaharyjskiej i na Bliskim Wschodzie”, a „podmioty należące do państw narodowych coraz częściej oprócz operacji cybernetycznych stosują [operacje informacyjne] w celu szerzenia ulubionych narracji propagandowych”. Mają one na celu manipulowanie opinią narodową i światową, podważając zaufanie do instytucji demokratycznych.  

Autorki obawiają się, że w związku z orzeczeniem SN w sprawie Murthy przeciwko Missouri, która ma się pojawić jeszcze przed wyborami w listopadzie, rząd amerykański straci możliwość wywierania wpływu na platformy mediów społecznościowych w związku z zagrożeniami wyborczymi w kraju lub za granicą. Obecna administracja oskarżana jest o cenzurowanie treści konserwatywnych.

Ubolewają także, że różne grupy, w tym America First Legal Stephena Millera, wszczęły pozwy, mające rzekomo zastraszyć naukowców i organizacje non-profit, różne instytucje badawcze, które wycofały się z pracy i opóźniły tworzenie nowych programów obrony demokracji w 2024 r.

Dodają, że „na jedenaście miesięcy przed wyborami prezydenckimi w 2024 r. FBI i amerykańska Agencja ds. Bezpieczeństwa Cyberbezpieczeństwa i Infrastruktury (CISA), główna agencja rządowa USA, której zadaniem jest zapewnienie cyberbezpieczeństwa i ochrony cyfrowej podczas wyborów krajowych, nie mają jasności prawnej co do ich zdolności do współdziałania z głównymi platformami mediów społecznościowych w celu omówienia bezpieczeństwa wyborczego lub informacji”.

Wciąż jednak USA, Wielka Brytania, czy UE są zaangażowane w tworzenie globalnego systemu cenzury pod pretekstem zapewnienia „bezpieczeństwa i integralności wyborów na świecie”, oferując monitoring.

Analityczki postulują, by organizacje filantropijne i podmioty udzielające pomocy zagranicznej natychmiast zwiększyły inwestycje w mechanizmy wspierające monitorowanie informacji, sprawdzanie faktów i kryminalizację pewnych treści w krajach, w których możliwości śledzenia pojawiających się zagrożeń wyborczych są ograniczone. Analizy na ten temat należy udostępniać szeroko w celu zidentyfikowania nowych zagrożeń i dynamiki wyborczej na platformach cyfrowych.

Rządy i organizacje pozarządowe winny zmobilizować lokalnych i regionalnych liderów społeczeństwa obywatelskiego. Powinna powstać koalicja edukatorów, naukowców, organizatorów społecznych, przedstawicieli marginalizowanych społeczności, którzy wpłyną na narrację wyborczą w kontekstach lokalnych, by lokalni wyborcy nie zrezygnowali z wdrażania globalnych idei.

Rządy i organizacje pozarządowe powinny także zwiększyć presję na firmy technologiczne, aby te usuwały pewne treści z sieci.

Wreszcie należy „pilnie rozpocząć badania mające na celu poprawę zrozumienia wpływu generatywnych narzędzi sztucznej inteligencji na przepływ informacji oraz opracowanie zaleceń łagodzących ich negatywne skutki”.

Ponadto powinny powstawać partnerstwa publiczno-prywatne, konsorcja, które będą mówić wyborcom, jakie źródła informacji są wiarygodne, a jakich należy unikać. Wyborców zawczasu należy ostrzec o rodzajach narracji, które mogą usłyszeć – podkreślają analityczki.

„Ten rok będzie kamieniem milowym dla demokracji. Wyzwania będą ekstremalne zarówno pod względem zakresu, jak i złożoności, a zagrożenia dla procesów wyborczych będą nadzwyczajne. To moment, w którym obrońcy demokracji podwoją swoje wysiłki w obronie uczciwości wyborczej (…). Nadal można zapewnić, że w 2024 r. demokracja zostanie wzmocniona, a nie osłabiona. Ten rok należy zapamiętać nie tylko ze względu na skalę wyborów, ale także ze względu na szybkość i skalę obrony demokracji” – konkludują Kat Duffy (specjalistka ds. polityki cyfrowej i cyberprzestrzeni w Council on Foreign Relations) oraz Katie Harbath, specjalistka ds. spraw globalnych w Duco Experts.

Warto mieć świadomość, iż kwestia „integralności informacji” ma być uregulowana globalnie. Przynajmniej takie aspiracje ma szef ONZ, który przedstawił pakiet regulacji w tej kwestii mający być omawiany podczas specjalnej sesji ONZ we wrześniu tego roku. KE zaś planuje szereg regulacji dot. szerzenia tak zwanej mowy nienawiści, wiadomości prawdziwych, ale szkodzących polityce unijnej. Aktywizowane są różne organizacje i wywierana jest ogromna presja na media konserwatywne. Chodzi o ich eliminację z przestrzeni publicznej, aby zapanowała jedna lewicowo-liberalna narracja.

 

Źródło: foreignaffairs.com

AS

 

Arkadiusz Stelmach: Komunizm zamarkował swoją śmierć i przemalował się na zielono

PROF. LEGUTKO o „nowym proletariacie”. Kto naprawdę rządzi demokracją?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram