Czy kultura, polityka, technika to wartości same w sobie? Czy też w oderwaniu od Boga nic nie znaczą? Szwajcarski filozof Romano Amerio bezwarunkowo opowiada się za drugą opcją. Jego zdaniem wszelki antropocentryzm kłóci się z religią katolicką. Podobnie, jeśli chodzi o miłość człowieka. Powinniśmy kochać bliźnich ze względu na Boga. A nie na nich samych. W przeciwnym razie popadniemy w jałowy humanitaryzm. Albo…zapomnimy o ludzkiej godności.
„Wedle niemal zgodnego zapatrywania wierzących i niewierzących wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierować ku człowiekowi, stanowiącemu ich ośrodek i szczyt”, czytamy w 12 artykule Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”. Człowiek to jedyne stworzenie, jakiego Bóg pragnął dla niego samego. Należy go zatem akceptować „przez wzgląd na niego samego, ni z jakiejkolwiek innej przyczyny”. Takie twierdzenia przypisuje zaś Romano Amerio Janowi Pawłowi II.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor „Iota Unum” przypomina także, że zgodnie z dekretem Soboru Watykańskiego II „Apostolicam actuositatem” rzeczy ziemskie, takie jak kultura, polityka, sztuka et cetera posiadają „własną, wszczepioną im przez Boga wartość, czy to wzięte same w sobie czy jako części całego porządku doczesnego”. Ojcowie soborowi dodają, że „ta naturalna dobroć rzeczy doczesnych otrzymuje jakąś specjalną godność przez ich stosunek do osoby ludzkiej, ponieważ są stworzone do służenia jej”.
Człowiek i świat zależą od Boga
Twierdzenia te można, a zapewne nawet trzeba interpretować zgodnie z Tradycją. Benedykt XVI nazwał to hermeneutyką ciągłości. Nie musimy jednak posuwać się do jakiegoś „odrzucania soboru”, by zapoznać się ze zdaniem Romano Amerio. Jak pisze szwajcarski teolog „(…) ani człowiek, ani świat nie mogą być celem człowieka z tej prostej przyczyny, że ani jeden, ani drugi nie były tym, ze względu na to co Bóg je stworzył. Tworząc je Bóg miał na celu Siebie. Teologia i religijność zawsze pojmowały wartości doczesne jako środki” (s. 557).
Żadne stworzenie, w tym człowiek, nie istnieje samo z siebie. Jesteśmy tylko bytami przygodnymi. Wszyscy, oprócz naszego Stwórcy. Analogicznie celem wszystkich stworzeń jest Bóg, a więc nieskończoność. Choć człowiek i inne byty są różne od Stwórcy i posiadają własną wolę, to jednak „żaden byt nie jest w pełni autonomiczny, gdyż zależy w każdym momencie od podtrzymującego impulsu Boga” (s. 558).
Dlaczego zatem powinniśmy kochać bliźniego? Czy ze względu na jego przyrodzoną godność? Na jego zalety? Zdaniem Romano Amerio – ze względu na Boga. Jak podkreśla filozof „we wszystkich sformułowaniach i zwrotach mówiących o miłości, które były używane przez lud chrześcijański do Soboru Watykańskiego II, nacisk kładziony był na to, że należy miłować Boga dla Niego samego, miłować ponad wszystko, a bliźniego swego przez wzgląd na Boga. Ale owa motywacja miłości bliźniego została w dokumentach soborowych pominięta”. (s. 559).
Odrywanie miłości bliźniego od miłości Boga, skutkuje zdaniem Romano Amerio sprzeciwia się uznaniu zranienia naszej natury przez grzech pierworodny. Po drugie zaś usuwa przyczynę godności ludzkiej, jaką jest wieczne przeznaczenie i nieśmiertelność człowieka. W efekcie na miejsce świeckiej filantropii wchodzi coraz częściej pogarda dla człowieka. Dziś widzimy to jeszcze dobitniej, niż w czasach, gdy filozof zbierał materiały i pisał swe dzieło. Wszelkiej maści lewicowcy i liberałowie, z ustami pełnymi frazesów o prawach człowieka akceptują zabijanie nienarodzonych. Coraz więcej krajów legalizuje też eutanazję. W reakcji na napływ imigrantów i problemy wielokulturowości rozwijają się organizacje otwarcie rasistowskie. Choćby te w Stanach Zjednoczonych określane zbiorczym mianem Alternatywnej Prawicy.
Misja Chrystusa a miłość bliźniego
Wróćmy jednak do teologii. Czyż sam Logos, Druga Osoba Trójcy Świętej, nie zdecydował się przyjąć ludzkiej natury dla zbawienia człowieka? Owszem, jednak Jego pierwszorzędny cel polegał na zadośćuczynieniu Bogu-Ojcu za niesprawiedliwość wyrządzoną Mu przez człowieka – pisze autor „Iota Unum”.
Nasuwa to na myśl twierdzenia świętego Anzelma. Według średniowiecznego zakonnika ponieważ to człowiek znieważył Boga przez grzech pierworodny, człowiek też musiał za ten grzech zadośćuczynić. Jednocześnie tylko Bóg był wystarczająco doskonały, by wyrównać tak poważną zniewagę. Dlatego też zadośćuczynienia dokonał Bóg, a jednocześnie Człowiek.
Jak zatem twierdzi Romano Amerio dążenie do zadośćuczynienia Bogu szło u Chrystusa w parze z chęcią zbawienia człowieka. Zdaniem autora „Iota Unum” to pierwsze stanowiło jednak główny cel misji Pana Jezusa.
Czy tego typu twierdzenia nie umniejszają jednak prawdy o Bożym miłosierdziu względem człowieka? Niekoniecznie. Z resztą katolik nie ma obowiązku zgadzać się w każdym calu ze szwajcarskim teologiem. Warto jednak jego prace przeczytać, by poznać tak odmienne od dominującego dziś spojrzenie na wiarę.
Źródła:
Romano Amerio, Iota Unum. Książkę można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, [email protected] /zaufaj.com /nonpossumus.pl
Marcin Jendrzejczak