Dialog to w naszych czasach słowo klucz. Występuje w polityce, ekonomii, psychologii. Wykłady i podręczniki zastępowane są przez konwersatoria i książki o poszczególnych „zagadnieniach”. Sugeruje to, że prawda jest nieznana i każdy może na równych prawach się do niej zbliżać. Moda na dialog przeniknęła także do sfery sacrum. A konkretnie – do Kościoła katolickiego.
Jak zauważył wybitny szwajcarski teolog Romano Amerio w książce „Iota Unum” Chrystus w swoim nakazie misyjnym mówił dosłownie o „czynieniu uczniów”. Oznacza to, że Ewangelizacja polega właśnie na nauczaniu, a nie na dialogu. Na głoszeniu Prawdy i wzywaniu do jej przyjęcia. Gdy święci Piotr i Paweł rozprawiali z judaistami w synagogach to nie dialogowali, lecz zbijali ich błędy.
Wesprzyj nas już teraz!
W dobie przedsoborowej termin „dialog” nie pojawiał się w ogóle w nauce Kościoła. Czy to przejaw zamknięcia umysłu? Przeciwnie – chodzi tu o otwartość na Bożą prawdę. „Sedno sprawy tkwi w tym, że słowa Kościoła nie pochodzą od człowieka – inaczej mogłyby one być kwestionowane – lecz są orędziem objawienia, które domaga się po prostu przyjęcia” – zauważa Amerio.
Jak pisze szwajcarski teolog „Paweł VI postawił znak równości między spoczywającym na Kościele obowiązkiem ewangelizacji, a obowiązkiem prowadzenia dialogu ze światem. Nie sposób przejść do porządku dziennego nad tym, że owo utożsamienie nie znajduje podstaw ani w Piśmie Świętym ani w słownikach”.
W dokumentach Soboru Watykańskiego II słowo „dialog” pada 28 razy. 12 w dekrecie „Unitatis Redintegratio” – o ekumenizmie. Interpretacja tych fragmentów w oderwaniu od Tradycji może przynieść zgubne rezultaty.
Dialog i jego skutki
Współczesne podejście do dialogu zakłada egalitarne przekonanie, jakoby każdy był do niego zdolny. Tymczasem jest odwrotnie. Nie wszyscy znają się na wszystkim. Dzisiejsi entuzjaści dialogu oczekują zaś – pisze Amerio – „że życie społeczności świeckiej i wspólnot duchownych będzie zorganizowane tak, by wszyscy uczestniczyli w tym dialogu – ale nie tak, jak to było w tradycyjnym systemie katolickim, gdzie każdy służył wiedzą ze swojej dziedziny, lecz na zasadzie dorzucania swoich trzech groszy przy dowolnej okazji i na dowolny temat”.
Gdy w dialog angażuje się ignorant, powstaje ryzyko, że da się on omotać fałszywymi argumentami. W efekcie na przykład chrześcijanin „nawróci się” na islam lub ateizm. Dlatego też często, u osób niemających zdolności teologicznych czy filozoficznych roztropniejszą postawą jest ta oparta na dobrowolnej częściowej ignorancji. Po racjonalnym przyjęciu prawdy wolą nie ryzykować jej utraty poprzez kontakt z fałszywymi opiniami. To postawa potępiana przez entuzjastów dialogu. Jednak taką właśnie drogę obiera wielu wiernych – i nie bez pewnej racji.
Amerio rozprawia się także z przekonaniem, jakoby wierzący musiał umieć zbić wszystkie obiekcje przeciw religii. Tymczasem rozmaite wątpliwości można mnożyć bez końca. Umysł ludzki wszak łatwiej wzbudza wątpliwości, niż je pokonuje. Do przyjęcia wiary nie jest konieczna zdolność obalenia 15 tysięcy wątpliwości zawartych w Summie Teologicznej świętego Tomasza. „Skoro prawdziwość wiary jest zabezpieczona – choćby jednym dowodem – trzeba do niej przylgnąć, nie zważając, że szereg szczegółowych kwestii nie doczekało się na dany moment rozwiązania” – podkreśla teolog.
Katolik podejmujący dialog nie może przyjmować postawy poszukiwacza prawdy. Wszak jest ona już objawiona i przechowywana przez Kościół. Nie może zapominać o wyższości prawdy objawionej nad naturalną, ani o wyższości Prawdy nad uczestnikami dialogu. Chrześcijanin musi uznać, że nie wszystkie stanowiska filozoficzne i religijne są uprawnione, że część z nich musi zostać odrzucona. Nie każdy dialog jest więc owocny. Tym bardziej ten pojmowany jako „konwergencja, gdzie wszyscy rozmówcy próbują zbliżyć się do wyższej, bardziej uniwersalnej prawdy, nie przystoi Kościołowi katolickiemu, bo jego zadaniem nie jest wchodzenie w logikę poszukiwania (…), ale z miłości do człowieka ma on obwieszczać Prawdę, którą posiada dzięki Bożej łasce”. Kult dialogu sprzyja wzrostowi nie wiary, lecz liczby sympozjów i kongresów.
Na marginesie uwag chwalonego przez Benedykta XVI teologa warto zauważyć powiązanie między kultem dialogu, a mentalnością demokratyczną. W demokracji „prawda” ustalana jest w drodze głosowania i wzajemnego zbliżenia stanowisk. Jednak wiara to nie kompromis między sprzecznymi stanowiskami ani uzgadnianie interesów. Tutaj Prawda jest dana z góry , a stawianie jej na równym poziomie z błędem, choćby w szczytnych celach może szkodzić duszy.
Źródło: Romano Amerio „Iota Unum”
Marcin Jendrzejczak
Książkę Romano Amerio pt. „Iota Unum” można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, [email protected]