2 grudnia 2023

„Rorate caeli” czy „Last Christmas”? Jak bezbożny świat kradnie nam Adwent

(fot. stock.adobe.com, Dorota Porzucek/vicona.pl)

Zaczyna się Adwent. Ulice napełniają się świątecznymi błyskotkami, a z głośników wybrzmiewa piosenka… Last Christmas. Czy tak oczekiwali na przyjście Pana nasi przodkowie i czy wśród tych kolorów i dźwięków nie gubi się czasem duch – niegdyś pięknie manifestujący się w kulturze ludowej i narodowej?

 

Z weselem oczekujmy Pana

Wesprzyj nas już teraz!

Wszystkie opracowania na temat obyczajów adwentowych są zgodne, iż był to czas wprawdzie niepozbawiony aktów pokutnych (jak choćby post w środy, piątki i soboty), ale przede wszystkim pełen refleksji i duchowej radości. Chociaż mówiło się W adwenta – same posty i święta, to jednak nie była to jedyna treść okresu oczekiwania na Narodziny Pana.

Już wtedy pojawiały się na wsiach i na ulicach miast wesołe, kolorowe korowody mieszkańców poprzebieranych za postacie z historii zbawienia, czy choćby za cyganów i żydów.

Pełną parą szły przygotowania do świąt i do zbiegającej się z czasem Adwentu zimy. Szlachta polowała, chłopstwo tuczyło drób, w domach wiejskich dziewczęta przędły wełnę na kołowrotkach, śpiewając przy tym pieśni.

Piękny zwyczaj ubogacania codziennych chwil muzyką czynił te przygotowania ciekawszymi, a nam pokazuje on, że jeszcze stosunkowo niedawno mieliśmy w Polsce do czynienia ze społeczeństwem mocno zrytualizowanym w harmonii z kalendarzem liturgicznym i z porami roku. W Encyklopedii staropolskiej czytamy:

Na Mazowszu i Podlasiu przez cały Adwent, rano i wieczorem, wyszedłszy przed dom na miejsce otwarte, grają na ligawkach, tony proste, melodyjne, które w cichy a mroźny wieczór słychać z wiosek dalekich. Lud polski, podczas Adwentu, jak na Wielkanoc, idzie do spowiedzi, wesoła muzyka i śpiewki milkną wszędzie, bo jak mówi stare przysłowie o patronach, rozpoczynających Adwent:

Święta Katarzyna klucze pogubiła,
Święty Jędrzej znalazł – zamknął skrzypki zaraz.

 

Rzeczywistość nasycona wiarą

Ze źródeł wiemy, że podczas przedgodów – a więc czasu poprzedzającego to, co dziś nazywamy karnawałem – w całej Polsce rozbrzmiewały trąby mniejsze i większe, a wszystkie mające przypominać o Sądzie Ostatecznym. W Krakowie na wieży mariackiej ustawiała się specjalna kapela instrumentów, która odgrywała hejnały nawiązując opisanej w Apokalipsie trąby wzywającej na Sąd Boży.

Wspomniane wyżej ligawy służyły ludowi do tego samego celu, a rozbrzmiewały już od ciemnych godzin porannych, choćby przed roratami – wzywając okoliczną ludność na to nabożeństwo.

Roraty wprowadzali już w XIII wieku władcy tacy jak Przemysław Pobożny czy Bolesław Wstydliwy. W I Rzeczpospolitej Msza Święta roratnia została wzbogacona o piękną symbolikę wyrażającą panowanie Chrystusa w państwie i społeczeństwie. Przed Najświętszą Ofiarą przedstawiciele wszystkich siedmiu stanów zapalali świece, wypowiadając przy tym słowa: Gotów jestem na Sąd Boży. Pierwszy czynił to król, a następnie prymas, pierwszy z senatorów, najzacniejszy z lokalnego ziemiaństwa, wojskowy, mieszczanin i chłop.

Ludność masowo przystępowała do spowiedzi, dzieci przygotowywały występy jasełkowe, kobiety przykładały się do szycia szat liturgicznych a codzienne pieśni świeckie ustępowały miejsca tym poświęconym Bogu i Najświętszej Maryi Pannie.

W Adwencie obowiązywał zakaz wykonywania prac przy uprawie ziemi. Na pola nie wywożono nawozu z obawy o późniejsze plony zbóż i ziemniaków. Ziemi nie orano, uważając, że w tym czasie odpoczywa. Kobiety i dziewczęta schodziły się po domach i rozpoczynały wspólne przędzenie lnu i konopi oraz darcie pierza, połączone ze śpiewaniem pieśni religijnych i opowiadaniem różnych historii. Chłopcy przygotowywali się do kolędowania, wykonując nowe, bądź naprawiając stare szopki, gwiazdy i turonie oraz ucząc się tekstów popularnych kolęd z Herodem lub z Rajem – czytamy w Leksykonie kultury ludowej w Rzeszowskiem Krzysztofa Ruszela.

Cokolwiek krytycznego powiedzielibyśmy o duchowości Polaków w dawnych wiekach, jedno jest pewne – wiara była w ich życiu obecna, a kto chciał z jej dobrodziejstw korzystać, nie musiał daleko szukać.

 

Last Christmas zamiast Rorate Caeli

Na czym polegał kiedyś czar Adwentu? Na połączeniu tego, co tworzy unikatowy zestaw cech duchowości narodowej czy ludowej z tym, co pochodzi nie z tego świata. Powracając do sentymentalnych czynności i religijnych form wyrazu artystycznego, każdy nieuprzedzony umysł mógł reflektować prawdę, iż zostaliśmy stworzeni i odkupieni przez Boga, który przyszedł pod postacią Dziecka.

Część zwyczajów była zapożyczona i to głównie z Niemiec. Na przykład wieniec adwentowy z 24 świecami przywędrował właśnie zza zachodniej granicy, podobnie jak kalendarze adwentowe (dziś znane dzieciom w wersji z czekoladkami), o choince nie wspominając. Ponoć nawet tradycja jarmarków świątecznych wywodzi się z krajów germańskich.

Ale są jedynie szczegóły historyczne i nie ulega wątpliwości, że sposób oczekiwania na święta Bożego Narodzenia – kiedy uprzątano izby i sumienia – zakorzenił się głęboko w duszy narodowej Polaków, którzy wciąż są chętni odmawiać sobie cennego zimowego snu, by wziąć udział w Mszach roratnych przed wschodem słońca.

W międzyczasie odarto nas jednak z kultury narodowej, a teraz próbuje się wyrugować resztki religijności. Już w listopadzie wybrzmiewają słowa Last Christmas I gave you my heart, a miasta i galerie handlowe napełniają się błyskotkami – tak jakby świat chciał czekać na Chrystusa z pominięciem św. Jana Chrzciciela, który nawoływał do pokuty i tak jakby chciał usiąść do Ostatniej Wieczerzy z pominięciem Męki Pańskiej.

Adwent został – przynajmniej z przestrzeni publicznej – zamieniony na pseudo-bożonarodzeniową komercję, tak jakby z kultury ludowej został tylko błysk i „klimat” sprowadzony do amerykańskich klisz. Myślę, że przeciętny wieśniak sprzed stu lat mógłby być olśniony tym błyskiem, ale zaglądając głębiej w duszę współczesnego człowieka zapytałby: Co tak pusto?

Rzecz rozchodzi się nie tyle o to, który obyczaj narodził się na naszych ziemiach, a który był zapożyczony, ale o to, co wyraził nasz Pan, którego słowa zanotował Ewangelista Łukasz… Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

Warto mieć to na względzie i podjąć we własnym zakresie próby przywrócenia dawnego ducha Adwentu. Nie biegnąc owczym pędem do „galerii”, ale intonując pobożną pieśń w domowym zaciszu i gromadząc się na roratach, a przede wszystkim zadając sobie pytanie: Jak w „zderytualizowanej” rzeczywistości – w której sacrum nie ma prawa bytu (łącznie z Kościołem, jeżeli popatrzymy na współczesną estetykę, zachowanie duchowieństwa i charakter nowej Mszy) – możemy mimo wszystko sięgnąć po jakieś elementy publicznej pamięci o tym, który się narodził i który przyjdzie.

Filip Obara

Roraty staropolskie w poemacie litewskiego barda

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij