W ostatnich dniach lipca w stosunkach międzynarodowych w Europie miały miejsce dwa wydarzenia, które zostały dość marginalnie potraktowane w relacjach medialnych, choć mogą wskazywać na przygotowania Rosji do poważniejszych działań na scenie politycznej. Wizyta prezydenta Rosji Władimira Putina w Słowenii i wizyta francuskich deputowanych na Krymie w czasie wakacji wskazują, że po „sezonie ogórkowym” należy spodziewać się poważniejszych zabiegów dyplomatycznych na linii Rosja – kraje Unii Europejskiej.
W tle wspomnianych wydarzeń politycznych cały czas jawi się sytuacja na Ukrainie, która stara się o spójną politykę restrykcyjną Unii Europejskiej wobec Rosji. Dla Kijowa jest to najmocniejszy argument w walce z Rosją o Krym oraz dwie republiki oderwane od Ukrainy, powstałe we wschodniej części państwa. O ile jednak dokonana wprost aneksja Krymu przez Rosję może dla UE, USA i ich sojuszników być powodem do traktowania Moskwy jako agresora, o tyle pokusa robienia interesów przez środowiska gospodarcze zarówno Rosji jak i Zachodu może okazać się silniejsza niż odwołania do moralności i jedności w obronie „wartości demokratycznych”. W istniejącym układzie sił już niebawem może okazać się, że powolne, ale systematyczne zabiegi Putina oraz wielu środowisk na Zachodzie doprowadzą do odnowienia kontaktów gospodarczych, a w ślad za nimi politycznych.
Wesprzyj nas już teraz!
Jedność kruszyć
Zachowanie Rosji w czasie próby puczu w Turcji i jednoznaczne poparcie demokratycznie wybranego prezydenta Erdogana było z pewnością jednym z elementów szerszego planu politycznego Rosji, opartego na „wyłuskiwaniu” każdego potencjalnego sojusznika. Turcja byłaby ponętnym kęsem – druga armia w NATO, regionalne mocarstwo traktowane do niedawna jako najpewniejszy sojusznik USA w basenie Morza Czarnego, powoli zbliża się do Rosji, starającej się zdobywać przyjaciół i osłabiać w ten sposób konkurencyjne pakty militarne i gospodarcze.
Jeżeli każdy przyszły sojusznik Kremla zachowa neutralność lub okaże wstrzemięźliwość w krytykowaniu, dla Moskwy będzie to już sukces na ścieżce odzyskiwania pola w polityce europejskiej. Z grona krajów Europy Środkowej znalazłoby się już dzisiaj klika państw, które zamiast krytykować Putina wolą omijać trudne tematy i rozwijać współpracę przynajmniej gospodarczą. Nie inaczej dzieje się wśród państw zachodnich, najchętniej wprowadzających zakaz obrotu z Rosją towarami, którymi do tej pory rosyjskiego rynku nie zawojowali.
Niedawna wizyta delegacji francuskich parlamentarzystów na Krymie już wzbudziła wielkie emocje na Ukrainie, która w UE i NATO widzi gwaranta przyszłego powrotu Krymu do Ukrainy. Tymczasem wypowiedź republikańskiego deputowanego Zgromadzenia Narodowego Francji o tym, że „Krym postanowił wrócić do Rosji” jest przykładem nie tylko braku jedności działań polityków z UE, bo w wielu kwestiach takiej nie było i nie ma, ale sygnałem do zwolenników minimalizacji napięcia państw zachodnich i Rosji. Mając do wyboru robienie interesów z Rosją albo z Ukrainą, Zachód może nie mieć wątpliwości, na którą stronę przechylić szale wagi. Tym bardziej, że zmiany ekip rządowych na Ukrainie nie przynoszą efektów w realnym reformowaniu kraju. Twitterowe protesty ukraińskiego ambasadora w Paryżu Ołeha Szamszura i stanowisko ukraińskiego MSZ na wypowiedź Thierry’ego Mariani pewnie rozejdą się po kościach, a Rosja zdobędzie punkt w kruszeniu postaw zachodnich polityków.
Czas na Słowenię
Zapraszanie polityków UE do Rosji to jedna z metod ocieplenia stosunków Rosji z europejskimi adwersarzami. Drugą stroną dyplomatycznych zabiegów są wizyty rosyjskich polityków za „murkiem” postawionym po wydarzeniach na Krymie i w Donbasie. Dystans Zachodu do Rosji trudno nazwać inaczej, albowiem im dalej od granicy z Rosją, tym budulec owego „murku” wydaje się słabszy.
W końcu lipca do grona państw kuszonych przez Putina dołączyła Słowenia. Wizyta prezydenta Federacji Rosyjskiej w Lublanie komentowana była w polskich wiadomościach w stylu historyczno – wakacyjnym. Dowiedzieliśmy się, że nadzwyczajne środki ostrożności na drogach i autostradach Słowenii spowodowały korki po włoskiej stronie najważniejszych dróg prowadzących do Słowenii. Oficjalnie podawany powód wizyty Putina w Słowenii to odsłonięcie pomnika rosyjskich żołnierzy, poległych podczas dwóch wojen światowych na Bałkanach. Budowaniu pomostu Lublany i Moskwy będą towarzyszyły także elementy kulturalne – wydanie okolicznościowych znaczków przez poczty słoweńską i rosyjską oraz przygotowania do powstania filmu o udziale Rosjan w walkach podczas I wojny światowej.
Wydawałoby się, że wizyta Putina ma dość lekki charakter, ale w rosyjskich mediach zwraca się uwagę na wymiar gospodarczy, o którym w zachodniej Europie, a także w Polsce, nie mówi się za wiele. Otóż podczas wizyty w Słowenii Władimir Putin i słoweński prezydent Borut Pahor podjęli także temat gospodarczy i to w obszarze dość wrażliwym dla Rosji – współpracy w obszarze energetycznym. Dotyczyć ma ona m.in. udziału Rosjan w rozbudowie sieci gazowej w Słowenii, udziału rosyjskich firm w rozwoju rynku paliwowego oraz zakupu urządzeń rosyjskich dla słoweńskich elektrowni cieplnych.
Powrót Federacji Rosyjskiej na pozycje aktywnego gracza w europejskiej energetyce nie jest łatwy, ale poszukiwanie sposobów na silniejsze zaistnienie w ważnej od zawsze dla Rosji części Europy – Bałkanach – może okazać się skuteczne. Tym bardziej, że Słowenia w gronie postkomunistycznych państw zawsze była liderem w bogactwie i wysokości PKB w przeliczeniu na mieszkańca. Wysoki poziom rozwoju gospodarczego Słowenii powoduje, że częściej porównuje się ją z Austrią niż innymi krajami byłej Jugosławii. Dla Rosji taki partner może być korzystny również ze względu na dużą innowacyjność słoweńskiej gospodarki i silne powiązania z bogatymi państwami Zachodu.
Jan Bereza