Prezydent Władimir Putin postawił rosyjskie „siły odstraszania” w stan pogotowia, co odbiło się sporym echem we Francji. Rosyjskie „siły odstraszania” obejmują „komponent nuklearny”.
Stanowisko Francji wobec konfliktu na Ukrainie mocno ewoluowało. Prezydent Emmanuel Macron, który podjął wysiłki dyplomatyczne, poczuł się wręcz oszukany przez Putina. Paryż liczył, że agresja będzie miała ograniczony terytorialnie charakter, a Rosjanie osiągną swoje cele bardzo szybko. Przewaga technologiczna Rosji miała być niepodważalna. Jednak każdy kolejny dzień oporu Ukrainy zmieniał nastawienie Francuzów wobec Rosji i Putin doprowadził swoimi działaniami do tego, że tradycyjnie prorosyjskie sympatie tego kraju zostały już zamiecione pod dywan.
Od pozycji bezstronnego „widza” do kibicowania Ukrainie
Z pozycji obserwatora media francuskie przechodzą powoli do udzielania wyrazów sympatii dla Ukraińców. France Info pokazało reportaż o Francuzach z dalekimi korzeniami ukraińskimi, którzy jadą walczyć, pomimo że nawet nie znają dobrze języka tego kraju. Są to podobno pediatrzy, inżynierowie, policjanci, także byli żołnierze Legii Cudzoziemskiej. Na Ukrainę chcą wyjechać podobno Afgańczycy, którzy mają we Francji azyl, a pamiętają jeszcze sowiecką inwazję na swój kraj. W wielu miastach Francji odbywają się manifestacje na rzecz Ukrainy.
Wesprzyj nas już teraz!
Straszenie Zachodu bronią atomową, doprowadziło także do tego, że wzrasta we Francji poparcie dla jej obecności w NATO. Oficjalnie mówi się w Paryżu o „niedopuszczalnej eskalacji” i „nieodpowiedzialnym postępowaniu” Moskwy. Nawet bardzo prorosyjscy politycy, jak były socjalistyczny MSZ Hubert Vedrine, mówią, że Putin oszalał i zachowuje się nieracjonalnie. Vedroine stwierdził wprost, że uważał Putina „za polityka racjonalnego, a okazał się paranoikiem”. Zachowanie Putina spowodowało jednak, że na horyzoncie pojawiły się spekulacje o możliwym rozszerzeniu konfliktu poza grancie Ukrainy.
Czy straszenie bronią atomową to wyraz słabości Putina?
We francuskich mediach pojawiają się doniesienia o broniach i systemach, którymi dysponuje Rosja i które mogą zmieść taki kraj jak Francja z powierzchni ziemi. Wielu obserwatorów uważa jednak, że straszenie bronią jądrową jest wyrazem „słabości Putina”, któremu ziemia zaczyna się usuwać spod prezydenckiego fotela.
Bierze się jednak pod uwagę i „perspektywę konfliktu na wielką skalę na ziemi europejskiej”. Pojawiły się nawet artykuły oceniające odstraszający „potencjał armii francuskiej” w przypadku konfliktu o „wysokiej intensywności”.
Zaniedbana armia?
Mediapart publikuje ocenę Roberta Ranqueta, zastępcy dyrektora Francuskiego Instytutu Obrony (Institut des Hautes Etudes de Défense Nationale). Ten stwierdza, że od czasu rozpadu ZSRR francuska strategia wojskowa nie była przygotowywana na konflikt na teatrze europejskim, ale na możliwościach interwencyjnych i reagowaniu na zagrożenia w różnych punktach zapalnych świata. Budżety zbrojeniowe były ograniczane. Doprowadziło do to trudnej sytuacji („luk w transporcie i logistyce, systemach rakietowych, niektórych zaawansowanych technologii”). Zaniedbano rozwój dronów, rozwijania obrony przeciwrakietowej czy cyber-obrony.
Uwagę na sytuację zwracali wojskowi i warto tu przypomnieć w tym kontekście odejście szefa sztabu gen. de Villiersa na początku kadencji Macrona. Ranquet twierdzi, że stratedzy ostrzegali o „o rosnącym ryzyku powrotu pewnego dnia groźby wielkiej konfrontacji w Europie”, ale nie docierało to do polityków. Ostatnio na obronę przekazano więcej pieniędzy, ale opóźnień nie nadrobiono. „Dziś dopada nas historia” – konkluduje analityk. Dodaje: „Nasze wojsko jest dzisiaj armią wysoko wykwalifikowanych profesjonalistów, ale są oni nieliczni”. Sprawdzają się w „operacjach pokojowych” (na misjach), ale „już nie w staromodnych bitwach”.
Koniec mrzonek o Europie poza NATO?
Robert Ranquet mówi dalej wprost, że „najgorszym scenariuszem byłoby opuszczenie przez Amerykanów Europy. „My, Francuzi, podobnie jak inni Europejczycy, bylibyśmy wtedy całkowicie bezradni i podatni zarówno na ataki z zewnątrz, jak i na ryzyko odrodzenia się konfliktów wewnątrzeuropejskich”, napisał. W tym kontekście padają wszystkie mrzonki Macrona i innych polityków tego kraju o alternatywnej „obronie europejskiej”.
Ranquet dodaje, że „pan Putin właśnie nam przypomniał” o potrzebie przygotowań do klasycznej wojny, które musi uzupełnić francuskie „odstraszanie nuklearne”. Posiadanie broni nuklearnej nie zwalnia „z posiadania wystarczających konwencjonalnych zdolności wojskowych, aby nie dać się zaskoczyć” i nie korzystać z ostatecznych możliwości, czyli „wywołania apokalipsy”. Jednak na razie możliwości Francji „uniemożliwiają rozważanie angażowania się w poważne konflikty o dużej intensywności”. „Nie mielibyśmy zatem innego wyjścia, jak działać jako część koalicji, a nie jako jej lider” – rozwiewa złudzenia i ambicje niektórych polityków francuski analityk.
Bogdan Dobosz