Relacje amerykańsko-rosyjskie nadal się pogarszają. Na antenie państwowej telewizji Federacji Rosyjskiej padły słowa o niebezpieczeństwie wojny nuklearnej. Ich autor, dziennikarz o prokremlowskich poglądach, skrytykował także działania Stanów Zjednoczonych na Półwyspie Koreańskim. Jego zdaniem amerykański prezydent to osoba bardziej niebezpieczna od komunistycznego dyktatora.
Dimitrij Kiseliow, znany z prorządowych poglądów rosyjski prezenter telewizyjny, skrytykował politykę zagraniczną Donalda Trumpa. Odniósł się do napiętych relacji między Stanami Zjednoczonymi a Koreą Północną. Jego zdaniem takie stosunku stanowią zagrożenie dla pokoju.
Wesprzyj nas już teraz!
– Wojna może rozpocząć się wskutek konfrontacji między dwoma osobowościami: Donaldem Trumpem i Kim Dzong Unem – powiedział w programie informacyjnym Vesti Nedeli. – Obydwaj są niebezpieczni, jednak kto w większym stopniu? Donald Trump – odpowiedział na własne, zadane wcześniej pytanie.
Miliardera i komunistycznego dyktatora łączy – zdaniem Rosjanina – ograniczoność doświadczenia w sprawach międzynarodowych i gotowość wszczęcia wojny. Ponadto, w jego opinii, prezydent USA cechuje się większą impulsywnością i nieprzewidywalnością.
Zdaniem rosyjskiego dziennikarza, Kim Dzong Un, w przeciwieństwie do Donalda Trumpa, znajduje się na własnym terytorium. Cechuje się ponadto gotowością do prowadzenia rozmów i nieatakowania innych krajów. Dodał także, że to nie on wysłał flotę do amerykańskiego wybrzeża. Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow, pytany o podobieństwo poglądów dziennikarza ze stanowiskiem Kremla powiedział, że są one zbliżone, choć nie w każdym przypadku.
Poglądy znanego rosyjskiego prezentera to przejaw odejścia rosyjskich elit od poparcia dla Donalda Trumpa. Po wyborach Kiseliow wyrażał radość z powodu zwycięstwa Republikanina. Twierdził, że pozwoli ono na odnowę rosyjsko-amerykańskich relacji. Nie wahał się wręcz uznać wygranej miliardera za triumf samej Rosji.
Spadek poparcia dla nowego prezydenta USA dotyczy nie tylko ludzi mediów i elity władzy, lecz także całego rosyjskiego społeczeństwa. Według opublikowanych w poniedziałek wyników państwowej sondażowni VTsIOM, odsetek Rosjan krytycznych wobec Donalda Trumpa wzrósł z 7 do 39 proc. w ciągu miesiąca.
Komentatorzy zauważają, że administracja Donalda Trumpa robi wszystko, by odsunąć od siebie podejrzenia o pro-rosyjskość. Ich źródłem są zarówno raporty CIA i FBI o pro-trumpowskiej ingerencji Rosji w kampanię wyborczą, jak i doniesienia o związkach z Rosją niektórych współpracowników nowego prezydenta.
7 kwietnia Stany Zjednoczone przeprowadziły atak na należącą do popieranego przez Rosję rządu Syrii bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims. Doprowadziło to do gwałtownego pogorszenia się amerykańsko-rosyjskich relacji. Premier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew stwierdził wręcz, że Amerykanie balansują na krawędzi zbrojnych starć z jego krajem.
Rosjanie wyrażają zaniepokojenie także z powodu zdecydowanej postawy Stanów Zjednoczonych na Półwyspie Koreańskim. Po północnokoreańskiej próbie rakietowej z 16 kwietnia, amerykański wiceprezydent Mike Pence zapowiedział koniec ery strategicznej cierpliwości. Z kolei rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wezwał Stany Zjednoczone do złagodzenia swojego stanowiska. W poniedziałkowej wypowiedzi wyraził także nadzieję, że Donald Trump zacznie realizować swoje sceptyczne wobec interwencjonizmu w polityce międzynarodowej stanowisko z okresu kampanii wyborczej.
Źródło: independent.co.uk
mjend