Rosyjskie samoloty 12 kwietnia br. przeleciały blisko amerykańskiego niszczyciela rakietowego na Morzu Bałtyckim – poinformowali Amerykanie, którzy zaznaczyli, że była to jedna z najbardziej agresywnych prowokacji od co najmniej dwóch lat.
Powtarzające się przeloty samolotów bojowych Su-24, które również dzień wcześniej prowokowały Amerykanów, wywołały 11 potężnych fal. Dwóm rosyjskim samolotom towarzyszył helikopter KA-27 Helix, którego przelot w pobliżu okrętu USS „Donald Cook” również wywołał f ale. Rosyjskie samoloty nadleciały z bazy w Kaliningradzie. Statek amerykański znajdował się na wodach międzynarodowych.
Wesprzyj nas już teraz!
Amerykanie bezskutecznie próbowali wywołać załogę rosyjską za pośrednictwem radia. Z ujawnionych przez armię USA zdjęć wynika, że Su-24 przeleciał w niewielkiej odległości nad dziobem statku „Donald Cook.” Podczas jednego z incydentów na pokładzie tegoż okrętu był polski helikopter, który wykonywał misję treningową.
Według urzędników USA, przeloty rosyjskich samolotów były prowokacjami, przypominającymi te z okresu tzw. zimnej wojny. Częste tego typu zdarzenia w 1972 r. doprowadziły obie strony konfliktu do zawarcia dwustronnej umowy, mającej na celu unikanie niebezpiecznych prowokacji na morzu. Podpisali je sekretarz marynarki wojennej USA John Warner i sowiecki admirał Siergiej Gorszkow. Umowa zakazywała „symulowanych ataków samolotów lub statków, wykonywania akrobacji nad statkami lub upuszczenia niebezpiecznych obiektów w ich pobliżu.”
Rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział, że ten „jest całkowicie sprzeczny z normami wojskowymi wobec statków, operujących w niewielkiej odległości od siebie na wodach międzynarodowych i w międzynarodowej przestrzeni powietrznej.”
Do incydentu doszło w związku z planowanymi wielkimi manewrami NATO i nagromadzeniem największych sił w Europie Wschodniej od czasów zimnej wojny. Ma to być odpowiedź na agresywną politykę Rosji. Państwa bałtyckie, Estonia, Łotwa i Litwa, które przystąpiły zarówno do NATO, jak i Unii Europejskiej w 2004 roku, poprosiły Sojusz o stałą obecność batalionów w każdym z nich z osobna. Batalion NATO zazwyczaj składa się z 300 do 800 żołnierzy.
Do pierwszego incydentu z udziałem rosyjskich samolotów doszło 11 kwietnia br., tuż po opuszczeniu Gdyni przez amerykański okręt i wypłynięciu na wody międzynarodowe. Dwa Su-24 przeleciały nad okrętem amerykańskim na wysokości około 30 metrów. Następnego dnia Su-24 i rosyjski helikopter były jeszcze niżej. Według dowódcy okrętu „Donald Cook”, incydent wtorkowy był „niebezpieczny i nieprofesjonalny.”
Europejskie Dowództwo Armii USA wydało oświadczenie, w którym stwierdzono, że „amerykańscy urzędnicy wykorzystują istniejące kanały dyplomatyczne w celu rozwiązania problemu. Incydenty są analizowane przez dowództwo US Navy.” „Działania te mają potencjał, aby niepotrzebnie zaostrzyć napięcia między obu krajami, a błędna ocena sytuacji może doprowadzić do wypadku, który spowoduje poważne obrażenia lub śmierć żołnierzy” – stwierdzili Amerykanie w specjalnym oświadczeniu.
J. Randy Forbes, który przewodniczy podkomisji kongresowej ds. wojskowych wezwał do „zwiększenia aktywności marynarki USA w Europie w odpowiedzi na zagrożenie stwarzane przez międzynarodowe zachowania Rosji.”
Źródło: euractiv.com
AS