Polityczne zawirowania w Kairze zapoczątkowały „epidemię przemocy seksualnej” wobec kobiet – donosi „The Guardian”. W ciągu ostatnich kilku tygodni w samym Kairze brutalnie zgwałcono ponad 100 Egipcjanek. Przypadki molestowania seksualnego nie są w ogóle zgłaszane na policję ani uwzględniane w raportach organizacji międzynarodowych.
Organizacja Human Right Watch właśnie opublikowała dokument, z którego wynika, że w Egipcie szerzy się „epidemia przemocy seksualnej”. Ataki, w tym gwałty ze szczególną brutalnością, mają miejsce przede wszystkim w Kairze, gdzie od czasu Arabskiej Wiosny odbywają się największe demonstracje. Od końca czerwca w tym mieście zaatakowano i brutalnie zgwałcono ponad 100 kobiet. Padają one ofiarami nie tylko radykalnych muzułmanów, ale także tzw. liberałów, biorących udział w demonstracjach.
Wesprzyj nas już teraz!
Zjawisko napaści na tle seksualnym nasiliło się od czasu wybuchu Arabskiej Wiosny i odsunięcia od władzy Hosniego Mubaraka. Sprawcy napadów nie są ścigani. Wśród policjantów panuje przekonanie, że nie jest to przestępstwo, które wymagałoby surowego karania. Kobietom zaleca się, aby podróżowały w grupach, informowały rodziny, gdzie przebywają, nawet jeśli wychodzą na krótki okres czasu. W innych wypadkach powinny się przebrać w strój męski itd.
„The Guardian” przypomniał sprawę reporterki telewizji CBS, Lary Logan, która padła ofiarą ataku seksualnego w dniu 11 lutego 2011 r, tj. wtedy, kiedy odsunięty od władzy został Hosni Mubarak. Około 25 minut kobieta była molestowana przez grupę ponad 300 mężczyzn, świętujących zwycięstwo na placu Tahrir. Logan po powrocie do USA trafiła na 4 dni do szpitala. Żaden z jej oprawców nie stanął przed sądem.
Zdecydowana większość sprawców brutalnych napadów seksualnych, opisanych w raporcie HRW, pozostaje bezkarnych. Hannah Mohid relacjonuje, że ataki na tle seksualnym, podczas których nie dochodzi do gwałtu, są obecnie tak powszechne, iż uznaje się je za „normalne”. Kobiety uczestniczące w demonstracjach muszą się liczyć z tym, że padną ich ofiarami.
Zdaniem muzułmańskich duchownych kobiety „same się proszą o gwałty”, pokazując się w miejscach publicznych. Ahmad Mahmoud Abdullah, radykalny islamski kaznodzieja oficjalnie wskazał, że kobiety protestujące na placu Tahrir „nie mają wstydu i chcą być zgwałcone”. W lutym 2012 roku członkowie egipskiego parlamentu również obwiniali kobiety o to, że są winne ataków seksualnych przeprowadzanych na placu Tahrir. Zdaniem islamskich duchownych kobiety powinny zostać w domu z rodziną, a nie angażować się w życie społeczne i zachodzące zmiany polityczne.
W Kairze dla ochrony kobiet uczestniczących w demonstracjach utworzono grupy strażników Bodyguard Tahrir i jednostki OpAntiSH, które mają za zadanie zniechęcić napastników do molestowania seksualnego poprzez zastosowanie siły. Jak się okazuje, to aktualnie konieczna forma walki z przemocą seksualną.
Źródło: The Guardian, AS.