Polsce grożą powodzie, a co za tym idzie także przegrane procesy w Strasburgu za brak skutecznych działań zapobiegających klęskom żywiołowym – powiedział w rozmowie z portalem stefczyk.info hydrolog dr inż. Janusz Żelaziński.
Hydrolog tłumaczy, że gdyby na obecne duże zasoby śniegu spadł jeszcze obfity deszcz i zapanowałaby temperatura około plus dziesięciu stopni, to doszłoby wówczas do powodzi, szczególnie na Bugu, może na Narwi oraz w dorzeczu Wisły. – Teraz jeszcze nie ma żadnego zagrożenia, bo stany rzek są raczej średnie i nie ma nawet wezbrań. Tak więc wystąpienie powodzi zależy od gwałtowności roztopów – powiedział Żelaziński i dodał, że powodzie są możliwe, bo przez lata popełniano błędy polegające na zasiedlaniu terenów zalewowych. – Takim przykładem jest zabudowa dawnego lotniska Gocław, gdzie kiedyś były łąki, które rokrocznie były podmywane. W tej chwili jest tam osiedle i w przypadku awarii wałów woda może dochodzić do drugiego piętra, czyli może wystąpić sytuacja jak we Wrocławiu na osiedlu Kozanów – zaznaczył.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem hydrologa, współczesne podejście do ochrony powodziowej to nie zwalczanie powodzi – co na całym świecie uznano za nierealne – tylko ograniczanie ryzyka, zmniejszanie prawdopodobieństwa uszkodzenia wałów i nie lokalizowanie majątku wrażliwego na zalanie na terenach zalewowych.
Żelaziński krytycznie odniósł się także do polityki przeciwpowodziowej, zwłaszcza w kontekście pretensji Unii Europejskiej do Polski w sprawach niewypełniania wymogów bezpieczeństwa. – Uważam, że od lat marnotrawi się pieniądze podatników, raczej zwiększając zagrożenie powodziowe, a nie zmniejszając. Stosunkowo niedawno został opracowany program ochrony przeciwpowodziowej dorzecza górnej Wisły po powodzi w 2010 r. Prawdopodobnie Polska będzie miała proces w Strasburgu za skandaliczne uchybienia w tym opracowaniu w relacji do prawa europejskiego. Swego czasu robiłem opinię dla programu Odra 2006, który ruszył po powodzi 1997 r. W ramach tego programu wydano dotychczas około czterech miliardów złotych. I w moim przekonaniu bardziej wzrosło zagrożenie powodzią na Odrze, a nie zmalało. Potwierdzają to choćby raporty Najwyższej Izby Kontroli, która badała ten program. A jeśli chodzi o stosunek Komisji Europejskiej na temat tego programu, to chyba w ciągu dwóch ostatnich lat było pięć gniewnych pism KE do rządu polskiego w sprawie gospodarki wodnej i ochrony powodziowej i – z tego co wiem – to też już jest to przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu – wyjaśniał hydrolog.
Źródło: stefczyk.info
pam