Afryka jako kontynent, który ma wszelkie podstawy, by dynamicznie rozwijać się w następnych latach, ponownie jest przedmiotem większego zainteresowania tak ze strony Chin, Europy, jak i Rosji. Samuel Ramani, wykładowca stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Oksfordzkim, związany także z Royal United Services Institute, wyjaśnia na łamach magazynu „Foreign Affairs”, co już się udało osiągnąć Moskwie, która ma wielkie plany wobec Czarnego Lądu.
W czwartek 17 lutego rozpoczyna się w Brukseli szczyt Afryka – UE. Uczestnicy będą dyskutować na temat programu infrastrukturalnego Global Gateway o wartości około 150 miliardów euro. Projekt ma być przeciwwagą dla chińskiego Pasa i Szlaku. Jego celem jest transformacja energetyczna Afryki w kierunku tzw. zielonej gospodarki i ograniczenie możliwości uprzemysłowienia (narastające konkurencja dla państw Starego Kontynentu) oraz kontrola populacji. Bruksela proponuje partnerom eko-transformację i cyfryzację, zgodnie z Agendą Zrównoważonego Rozwoju 2030 i Porozumieniem Paryskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Pakiet Inwestycyjny ma być realizowany w ramach inicjatywy Team Europe: UE, jej państwa członkowskie i europejskie instytucje finansowe będą współpracować, aby wspierać konkretne projekty wspólnie określone w obszarach priorytetowych. Bruksela chce zapewnić sobie dostęp do pierwiastków ziem rzadkich, jednocześnie zyskać bardzo chłonny rynek zbytu na nowe tzw. zielone technologie, produkty medyczne itp.
Również Chińczycy próbują pozyskać przychylność afrykańskich przywódców, by móc opanować tamtejsze kluczowe porty, rozwijać inicjatywę Pasa i Szlaku, tworzyć m.in. bazy wojskowe.
Jednak także Rosjanie wykorzystują swoją miękką siłę w celu rozwijania i utrwalania obecności na kontynencie, wypełniając próżnię pozostawioną przez Amerykanów.
Rosjanie umarzają więc długi, przesyłają zboże i szczepionki niektórym krajom. Nie mają skrupułów, by zawierać nowe kontrakty zbrojeniowe i przede wszystkim wysyłać prywatnych kontrahentów wojskowych do państw ogarniętych niepokojami.
Rosyjska ekspansja
Zaledwie dzień po styczniowym wojskowym zamachu stanu w Burkina Faso zwolennicy nowego reżimu wyszli na ulice machając rosyjskimi flagami. Scena może przypominać powrót do zimnej wojny, kiedy Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki rywalizowały o wpływy w Afryce, ale demonstranci byli zachwyceni nowszymi przykładami działań Kremla na kontynencie. Wypowiedzieli się z aprobatą o rozmieszczeniu przez Rosję najemników w Libii, Mali i Republice Środkowoafrykańskiej, by odeprzeć islamskich rebeliantów. – Rosjanie osiągnęli dobre wyniki w innych krajach afrykańskich – mówił „The New York Times” zwolennik zamachu stanu. – Mamy nadzieję, że mogą zrobić to samo tutaj – wskazał powstaniec” cytowany przez foreignaffairs.com.
Podpułkownik, który dowodził zamachem stanu, Paul-Henri Sandaogo Damiba wcześniej próbował nakłonić prezydenta do sprowadzenia rosyjskiej prywatnej armii by ta wsparła rząd w walce z rebeliantami.
Członkowie rosyjskiej „Grupy Wagnera” prowadzili operacje m.in. w Libii, Mozambiku, Republice Środkowoafrykańskiej, Gwinei. Demokratycznej Republice Konga, a obecnie są szczególnie aktywni w Mali. Moskwa upowszechnia „syryjski model” kontr-partyzantki w celu zachowania autorytarnej stabilności, mającej być „najskuteczniejszym antidotum na ekstremizm”.
Jednak, poza tymi działaniami, w Soczi przed trzema laty Rosjanie wespół z Egipcjanami zorganizowali udany szczyt Rosja – Afryka, który zgromadził 43 przywódców państw Czarnego Lądu. Podczas spotkania podpisano szereg umów handlowych o wartości około 12,5 mld dolarów. Moskwa nawiązała także nowe partnerstwa dyplomatyczne.
Według prof. Ramaniego, Rosjanie dążą do poszerzenia własnego globalnego zasięgu. Jednocześnie zależy im na zapewnieniu sobie dostępu do cennych surowców naturalnych dla swych państwowych przedsiębiorstw.
Rosjanie – w przeciwieństwie do Chińczyków – wykorzystują zdolności wojskowe i chętnie wysyłają broń albo prywatnych kontrahentów do państw afrykańskich, podsycając konflikty. Tymczasem Pekin kładzie nacisk na utrzymanie pokoju, by ułatwić rozwój handlu.
Ramani zauważa, że „odrodzenie się Rosji jako wielkiego mocarstwa w Afryce rozpoczęło się pod koniec lat 90., właśnie poprzez zapewnienie pomocy wojskowo-technicznej i rozwojowej, zgodnie z wytycznymi byłego ministra spraw zagranicznych i premiera Jewgienija Primakowa. Nawiązano wówczas m.in. współpracę z RPA, która przeciwstawiła się wraz z Kremlem interwencji wojskowej NATO w Kosowie oraz poparła wielobiegunowy ład” – czytamy.
Moskwa umorzyła długi Angoli i Mozambiku. Sprzedawała także broń Sudanowi i Etiopii, z którymi stworzyła partnerstwa w dziedzinie bezpieczeństwa.
Władimir Putin miał rozwinąć doktrynę Primakowa o projekcji władzy w Afryce. Zresetowano partnerstwo z Algierią i Libią.
W 2009 roku Dmitrij Miedwiediew udał się z wizytą do Angoli, Egiptu, Namibii i Nigerii. Rozmówcy uzgodnili zasady współpracy w zakresie zwalczania terroryzmu, rozwijania energetyki jądrowej oraz budowy gazociągów.
W 2020 roku rosyjski Rosoboronexport podpisał kontrakty o wartości 1,5 miliarda dolarów z dziesięcioma krajami afrykańskimi na dostawę broni. Rok później zawarto kolejne umowy opiewające na 1,7 mld USD.
Rosatom zamierza promować w Afryce reaktory jądrowe. Na razie gigant realizuje projekt w Egipcie (reaktor jądrowy El Dabaa). Potencjalne kontrakty miałyby być zawarte z rządami w Ghanie, Nigerii i Rwandzie. Również Łukoil i Gazprom są obecne na całym kontynencie.
Moskwa wykorzystuje porażki Francuzów i Amerykanów na Czarnym Lądzie. Kiedy Paryż w 2016 roku zakończył operację „Sangaris” w Republice Środkowoafrykańskiej, której celem było rozbrojenie milicji i demokratyzacja kraju, Rosjanie natychmiast tam weszli, zapewniając sobie preferencyjne udziały w rezerwach złota i diamentów. Ochronę kopalń powierzono „Grupie Wagnera”, która wynajęła lokalnych watażków. W 2020 roku Rosja wysłała do Republiki Środkowoafrykańskiej instruktorów wojskowych. Jednocześnie poprzez zabiegi dyplomatyczne doprowadziła do powstania sojuszu opozycji w tym kraju i tymczasowo złagodziła napięcia między głównymi frakcjami rebeliantów. Republika Środkowoafrykańska ma być swoistym poligonem doświadczalnym dla projekcji miękkiej siły w Afryce. W kraju zorganizowano konkursy piękności, pokazy baletowe i sprawiono, że język rosyjski jest nauczany w szkołach. Moskwa obiecała także zainwestować 11 mld dolarów w odbudowę kraju po licznych wojnach wewnętrznych.
Podobne rozwiązania Moskwa zamierza propagować w Mali, skąd wycofują się Francuzi i Niemcy, którzy nie byli w stanie poradzić sobie z przemocą w regionie Sahelu.
„W latach 2016–2019 Rosja podpisała umowę o współpracy wojskowej z Nigerią, a także Czadem, Gambią, Ghaną, Gwineą, Mali, Nigrem i Sierra Leone” – podkreśla Ramani.
W 2018 roku były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Trumpa, John Bolton potępił „drapieżne” praktyki Rosji na kontynencie. Francuzi i Brytyjczycy także wielokrotnie skarżyli się na „psucie ich roboty” przez Rosjan w Afryce, zwłaszcza w Mali. Piętnowali operacje „Grupy Wagnera”.
Większa aktywność Rosji na kontynencie afrykańskim ma istotne znaczenie także z punktu widzenia Chin, które od wielu lat skrupulatnie starają się poszerzyć swojej wpływy, głównie poprzez większe zaangażowanie handlowe. Na tym tle może dochodzić do spięć między Moskwą a Pekinem i Waszyngton zamierza to wykorzystać.
Jeszcze w tym roku Rosjanie zaplanowali drugi szczyt Rosja – Afryka w etiopskiej Addis Abebie. Konferencja ma się odbyć jesienią.
Źródła: ec.europa.eu, foreignaffairs.com
AS