Służby wywiadowcze Federacji Rosyjskiej wspierały w swych działaniach kampanię wyborczą Donalda Trumpa – twierdzi w oficjalnym raporcie FBI. Rosyjscy dyplomaci stanowczo zaprzeczają.
W czwartek opublikowano, przygotowany przez FBI i Departament Bezpieczeństwa Krajowego, raport zarzucający rosyjskim hakerom ingerowanie w proces ostatnich wyborów w USA. Część z nich ma pracować dla wojskowych służb wywiadowczych FSB i GRU.
Wesprzyj nas już teraz!
Z przedstawionych treści wynika, że w połowie 2015 roku rosyjscy hakerzy wysyłali m.in. złośliwe kody komputerowe do ponad 1000 użytkowników w USA, w tym do Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (KKPD) i agend federalnych.
Kolejny atak hakerów GRU na KKPD miał miejsce na początku bieżącego roku. Jego efektem była kradzież tysięcy maili, które następnie miały być przekazane portalowi WikiLeaks, w celu skompromitowania Hillary Clinton w trakcie kampanii wyborczej.
Sam raport jest pierwszym oficjalnym potwierdzeniem zarzutów Baracka Obamy z października 2016 roku. Prezydent USA oskarżył wówczas Rosję o ataki hakerskie, których celem była ingerencja w proces wyborczy w USA.
Rosyjscy politycy w pierwszych oświadczeniach stanowczo potępili te oskarżenia. Szef rosyjskiego MSZ, Siergiej Ławrow, zasugerował prezydentowi Władimirowi Putinowi, aby ten w odpowiedzi na amerykańskie zarzuty i sankcje wydalił z kraju 31 pracowników ambasady w Moskwie i czterech dyplomatów z Konsulatu Generalnego USA w Petersburgu. Zaproponował również zamknięcie dwóch obiektów w Moskwie, z których korzystali amerykańscy obywatele.
źródła: radiomaryja.pl, polsatnews.pl
TG