27 lutego 2013

Rozdeptał obcasem narodzone dziecko…

(Fot. Jan Bereza)

Na miejscu wsi, złożonej kiedyś ze 172 zabudowań, znajduje się obecnie puste pole, granitowy krzyż i cmentarz. Tak dziś wygląda Huta Pieniacka – miejscowość, w której ukraińscy nacjonaliści 28 lutego 1944 roku wymordowali większość jej mieszkańców – Polaków.

 

Jest to jedna z największych masakr ludności cywilnej w czasie II wojny światowej.

Wesprzyj nas już teraz!

Okolica ta sąsiadowała z Wołyniem, gdzie przez cały 1943 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia dokonywały potwornych zbrodni na ludności polskiej. Wielu uciekających stamtąd znalazło schronienie w Hucie Pieniackiej (ukrywali się w niej też Żydzi). Jednak i tu dopadła ich nienawiść i żądza rozlania polskiej krwi.

 

23 lutego 1944 r., pięć dni przed likwidacją wsi, członkowie lokalnej samoobrony odparli atak starającego się wkroczyć do niej oddziału – rekrutującego się z Ukraińców – Dywizji SS „Galizien”. W walkach zginęło trzech członków tej formacji, co potwierdza jej oficjalna kronika. Mieszkańcy wsi przewidzieli, że na tym starciu się nie skończy i przygotowywali się do odparcia ataku odwetowego. Dzień przed wymordowaniem mieszkańców Huty Pieniackiej przybył do niej kurier AK, który przekazał, że w jej kierunku zmierzają trzy bataliony dywizji „Galizien”. Z badań IPN wynika, że w imieniu Inspektoratu Wywiadu AK polecił, by mężczyźni opuścili miejscowość, zaniechali obrony i ukryli broń. W wielu domostwach przygotowano kryjówki w prowizorycznych schronach oraz piwnicach. Niestety, tylko nielicznym uratowały one życie.

 

Bij Polaka!

 

O 5:00 nad ranem wkroczył do Huty Pieniackiej składający z ukraińskich nacjonalistów oddział SS „Galizien”, dowodzony przez niemieckich oficerów i wspierający go partyzanci UPA, łącznie około 200 ludzi. W ciągu kilku godzin zamordowali oni od 600 do 1 500 Polaków (ok. 160 osobom udało się przeżyć masakrę). IPN, który prowadzi śledztwo w tej sprawie, poinformował, że wśród napastników znajdowali się też ukraińscy mieszkańcy okolicznych wsi, których udział określono jako „działania w celu zaboru mienia znajdującego się w pacyfikowanych domostwach”. Ukraińscy historycy nie chcą się zgodzić, że było to ludobójstwo i przekonują: w likwidacji wsi nie brał udziału oddział SS „Galizien”, a Ukraińcy nie byli inspiratorami mordu, którego najprawdopodobniej dokonała jednostka niemiecka, w odwecie za zabójstwo dwóch jej żołnierzy. Nie ma to jednak pokrycia w faktach.

 

Ewa Siemaszko, badająca zbrodnie ukraińskie na Wołyniu, pisała w artykule „Prawdziwa historia ludobójstwa w Hucie Pieniackiej”, że „na sygnał kolorowych rakiet wieś została zewsząd ostrzelana z broni maszynowej i moździerzy, wywołując wśród mieszkańców panikę i próby ukrycia się. Od pocisków i granatów zaczęły palić się niektóre domy. Napastnicy z SS-Galizien i UPA razem wkroczyli do wsi, wywlekali ludzi z chat, podpalając zabudowania. Ociągających się i uciekinierów rozstrzeliwano. Mizerna samoobrona przez chwilę próbowała stawić opór, ale od razu została zdławiona.”

 

Opierając się na relacjach świadków, śledczy z IPN ustalili, że większość mieszkańców wsi zgromadzono w kościele, z którego później wyprowadzano w grupach: osoby starsze, kobiety i dzieci oraz mężczyźni. Lokowano ich w drewnianych stodołach, które były następnie podpalane przez oprawców. Ci, którzy stawiali opór, byli zabijani strzałami z karabinów. Od rana do godziny 14:00-15:00 „(…) rozlegały się po całej wsi krzyki bólu i rozpaczy, jęki palonych, ryki i wycie zwierząt, huk ognia palonych zabudowań i strzelanina, a pośród tego ziemskiego piekła uwijali się rabujący Ukraińcy – esesowcy, upowcy i ludność z sąsiednich wsi. Zabierano inwentarz żywy, sprzęty domowe, odzież, obuwie – wszystko, czego jeszcze nie ogarnął ogień” – pisze Ewa Siemaszko. Historycy nie mają wątpliwości, była to zaplanowana akcja, mająca na celu likwidację całej wsi i eksterminację jej ludności. Tylko dlatego, że byli oni Polakami.

 

Nie znali litości

 

Sulimir Żuk mieszkał trzy kilometry od Huty Pieniackiej. Nie był naocznym świadkiem ludobójstwa, ale był na miejscu zdarzenia i rozmawiał z ludźmi, którym udało się przeżyć. Swoje wspomnienia z tego czasu i z lat dorastania, opisał w książce „Skrawek piekła na Podolu”.  Jego babcię, położną, wezwano do pani Michalewskiej, która właśnie miała rodzić. W tym czasie ukraińscy nacjonaliści zaczęli wywlekać mieszkańców wsi z domów i zapędzać do kościoła. – W kościele rozgrywały się straszne sceny. Panią Michalewską, rodzącą kobietę i moją babcię również wpędzono do świątyni. Ta kobieta zaczęła rodzić przed ołtarzem, a bandyta w esesowskim mundurze podszedł do niej, wyrwał jej dziecko, rzucił o kościelną posadzkę i rozdeptał podkutym butem. Moja babcia, siedemdziesięcioletnia kobieta rzuciła się na niego z pięściami, on zdjął automat z ramienia i zastrzelił je obie. Następnie wybrał z tłumu kilkunastoletnią dziewczynkę i kazał jej wyrzucić zwłoki tego dziecka z kościoła. Ona owinęła je w szaty liturgiczne, które były już rozrzucone po posadzce i wynosząc je z kościoła, sama udzieliła mu chrztu, a następnie położyła je na śniegu – ze wzruszeniem w głosie opowiadał mi o tych wydarzeniach cztery lata temu, w 65 .rocznicę zbrodni.

 

Wujek Sulimira Żuka nie był świadomy tego, co się dzieje w środku kościoła, że właśnie zabito tam jego matkę, gdyż wraz z trzynastoma osobami ukrywał się na wieżyczce. Stamtąd obserwował wszystko co się działo wokół. – Wśród zgromadzonych na wieży było malutkie dziecko, które cały czas płakało. Ludzie bali się, że bandyci je usłyszą i wejdą na górę. Jeden z obecnych szepnął więc do matki by uciszyła dziecko, bo w przeciwnym razie on je udusi. Matka odpowiedziała, że najpierw będzie musiał ją zabić. Doszło do głosowania, czy je zabić, czy też nie. Większość zdecydowała by zabić, ale nie było takiego zbrodniarza, który by tego dokonał. Okazało się jednak, że wszyscy z wieżyczki przeżyli – wspominał Sulimir Żuk. Wśród tych, którzy uratowali życie była też dziewczynka, która wyniosła ciało zamordowanego noworodka.

 

Najważniejsze: nie zapomnieć

 

Pamięć o Hucie Pieniackiej i jej mieszkańcach nadal trwa. 28 kwietnia 2008 roku zostało zarejestrowane Stowarzyszenie Huta Pieniacka (hutapieniacka.pl), które organizuje  konferencje naukowe, spotkania z ocalonymi mieszkańcami, pielgrzymki do tej miejscowości. Od 2009 roku współpracuje ze Stowarzyszeniem „Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński”, którego członkowie na
motorach odwiedzają wieś. W 65. rocznicę dokonania zbrodni odbyły się uroczystości upamiętniające, w których wzięli udział ówcześni prezydenci Polski i Ukrainy: śp. Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko. Chociaż rodziny pomordowanych były wdzięczne polskiemu prezydentowi za uczestnictwo w obchodach, to nie potrafiły ukryć żalu, że nie nazwał rzeczy po imieniu, nie powiedział, że było to ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów.

 

W czasie mordów dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu w 1943 roku zginęło 120 tysięcy Polaków, często zabijanych w najdzikszy sposób. Wielu musiało na zawsze opuścić swoje rodzinne tereny. Pisarz Stanisław Srokowski, który przeżył tę zagładę, przekonywał w rozmowie z portalem Kresy.pl, że bardzo mu zależy na tym, by „(…) nasze stosunki z Ukraińcami układały się dobrze, sensownie i przyjaźnie. Tak, jak między Niemcami i Francuzami. Tylko, by tak się stało, musimy stanąć na gruncie prawdy. Niemcy przyznali się do zła, potępili faszyzm, odbył się proces norymberski, cały świat potępił Hitlera i jego faszystowski reżim. A współczesna Ukraina przyjęła schedę po OUN i UPA. Identyfikuje się z Banderą, Stećką i Szuchewyczem.”

 

Aleksander Kłos

 

*****

 

 

Napis na tablicy ustawionej przez ukraińską partię nacjonalistyczną „Swoboda” w Hucie Pieniackiej:

 

W czasie II wojny światowej wieś Huta Pieniacka była jednym z największych centrów przebywania (bazowania) polskich żołnierzy z Armii Krajowej i bolszewickich ugrupowań dywersyjnych w Galicji, którzy silnie terroryzowali okoliczne wsie ukraińskie. 28 lutego 1944 roku niemiecka władza okupacyjna przeprowadziła wojskową operację likwidacji polsko-bolszewickich ugrupowań.

 

Na początku lat 80. radziecko-polska propaganda przekazywała nieprawdziwe informacje o zniszczeniu wioski Huta Pieniacka przez Dywizję SS „Galicja” i żołnierzy OUN-UPA. Ta wersja rozszerza się intensywnie i dzisiaj w Rzeczpospolitej Polskiej jako metoda dyskredytacji ukraińskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego i przykrywania bezprawia (czynienia zła) okupacyjnej polityki Polski na ziemiach zachodnioukraińskich. (…).

 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij