Znów stało się głośno wokół losów białych farmerów z Republiki Południowej Afryki, mordowanych przez czarnoskórych mieszkańców kraju. Wszystko za sprawą reformy rolnej, która przewiduje odbieranie im ziemi bez odszkodowania. Miałby być to „wyraz sprawiedliwości społecznej”. Część farmerów już zaczęła się starać o azyl w krajach europejskich, Stanach Zjednoczonych i Australii, państwa te jednak nie chcą ich przyjmować.
Jeśli przyjrzymy się głębiej problemowi, oto po raz kolejny ujrzymy paskudne oblicze działań światowej finansjery, Banku Światowego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wszystkie te gremia promują agendę tzw. zrównoważonego rozwoju i wymuszają reformy rolne w krajach rozwijających się, by umożliwić powszechną produkcję żywności genetycznie modyfikowanej.
Wesprzyj nas już teraz!
W lutym tego roku Julius Malema, szef marksistowskiej partii o przewrotnej nazwie: Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą, złożył w parlamencie wniosek o umożliwienie zajmowania ziemi białych właścicieli bez odszkodowania.
Wśród polityków, przedstawicieli mediów i na internetowych forach, w stacjach radiowych oraz telewizyjnych, w pracy i na targach po raz kolejny wybuchła ożywiona debata.
Gorączka złota i diamentów
Własność gruntów, reforma rolna, redystrybucja ziemi i dochodów, restytucja – są to rozległe, złożone kwestie, tak jak cała historia RPA.
Kolonizacja południowego krańca Czarnego Lądu, rozpoczęta w 1652 r. wraz z przybyciem pracownika Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej Jana van Riebeecka, wprowadziła trudne do odwrócenia zmiany własnościowe. Riebeeck założył stację zaopatrzeniową dla statków ze swego kraju na wybrzeżu południowej Afryki. Wkrótce popadł w konflikt z miejscowymi pasterzami Khoikhoi. Brutalne walki i biurokratyczna machina narzucona podbijanej ludności, w ostateczności umożliwiły kolonizatorom przejęcie dużych obszarów żyznego przylądka.
W 1795 r. pojawili się tam Brytyjczycy, którzy 25 lat później sprowadzili 4 tysiące robotników. Otrzymali oni ziemię w Prowincji Wschodniej. Wkrótce doszło do wojny z lokalnym plemieniem Xhosa.
Gdy liczba ludności brytyjskiej wzrosła na tyle by mogła ona narzucić prawa, które nie spodobały się potomkom holenderskich osadników, rozpoczęła się ich Wielka Wędrówka (Voortrekker) w głąb lądu. Około 14 tysięcy rodzin burskich w latach 1835-1846 stoczyło walki z plemionami Ndebele, Xhosa, Zulu, Sotho, Pedi. Na podbitych terenach założyli sprawnie działające Burskie Republiki Transwalu i Oranii, gdzie później odkryte zostały diamenty i złoto.
Brytyjczycy, którzy pierwotnie stracili większe zainteresowanie tymi obszarami, powrócili w pośpiechu, wszczynając wojny z Burami (1899-1902). Ostatecznie wygrali i w 1910 r. utworzyli Związek Południowej Afryki – dominium brytyjskie zarządzane przez Afrykanerów. W roku 1961 zostało ono przekształcone w republikę (RPA). W 1913 roku władze uchwaliły ustawę o ziemi, ograniczającą prawa czarnoskórej ludności, zezwalając jej na posiadanie zaledwie 7 procent gruntów. Później limit podniesiono do 13 procent.
W 1950 roku Republika przyjęła ustawę o segregacji rasowej, wykluczającej ludność czarną i kolorową z części obszarów miejskich. Różnym grupom rasowym przypisano odmienne strefy mieszkalne i biznesowe. Jeśli czarni byli zatrudnieni na obszarach przeznaczonych dla białych, musieli legitymować się specjalnymi przepustkami. Ograniczono ich dostęp do usług, edukacji, lepiej płatnej pracy itp.
Sprzątanie po apartheidzie
Wraz z nasilającą się zimną wojną, rosły w RPA wpływy marksistowskie, a wraz z nimi skala występowania brutalnych działań bojówek komunistycznych. Skutkowało to zaostrzeniem polityki białej mniejszości. Niejednokrotnie dochodziło do brutalnych zabójstw tak z jednej, jak i z drugiej strony.
Spuścizna apartheidu do dziś jest widoczna w miastach w całym kraju – tyle, że obecnie różnice między obszarami nie wynikają z nowych uregulowań rasowych, lecz powstałych w następstwie wcześniejszej ustawy segregacyjnej różnic majątkowych.
Wraz ze zniesieniem apartheidu w 1994 roku – po wielu latach zbrojnej walki czarnych – i dojściu do władzy marksistowskiego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) na czele z Nelsonem Mandelą, za kluczową dla rozwoju kraju uznano reformę rolną.
ONZ i jej agendy – Bank Światowy oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy podkreślały, że reforma rolna jest konieczna dla zwalczenia ubóstwa i zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego. Zasugerowano parcelację dużych gospodarstw za odpowiednią rekompensatą.
Konstytucja z 1996 roku stwierdzała, że ziemia może zostać zabrana właścicielom z powodu ważnego interesu publicznego, ale sposób jej wywłaszczenia i przyznania odszkodowania „musi być sprawiedliwy i godziwy”.
Od czasu wygaszenia polityki apartheidu, Afrykański Kongres Narodowy wprowadził regulacje dotyczące ziemi, mające naprawić historyczne krzywdy. Na przykład, o ile potomkowie reprezentantów ludności tubylczej dostarczą dowód, że ich przodkowie zostali pochowani na danym terenie albo mieszkali tam przed 1910 rokiem, mogą złożyć pozew, domagając się przyznania prawa własności do ziemi. Jeśli ich petycja zostanie zaakceptowana, obecni właściciele ziemscy muszą odsprzedać grunt rządowi, który następnie odda ją powodowi.
Oczywiście, jedynie nieliczni potrafią dowieść swoich praw, a nawet jeśli otrzymują ziemię – według FarmFutures.com – często nie są przygotowani na jej uprawę. W przypadku gdy nie dysponują kapitałem bądź odpowiednią infrastrukturą, w ciągu roku lub dwóch ziemia trafia z powrotem w ręce rządu, od którego pierwotny farmer odkupuje ją ze zniżką.
Niechlubny przykład reformy rolnej z Zimbabwe
Proponowana konfiskata gruntów białych farmerów bez rekompensaty przypomina „reformę rolną” podjętą przez Roberta Mugabe, byłego dyktatora Zimbabwe. W 2000 roku przejął on przymusowo ziemię, głównie białych rolników (także kilku czarnych – krytycznych wobec niego) bez rekompensaty. Niektórzy farmerzy zostali pobici, część straciła życie, a setki innych zmuszono ucieczki. Spośród ponad 4,5 tysiąca białych farmerów pozostało dziś około trzystu.
W sumie władze odebrały ponad 4 tysiące gospodarstw i przydzieliły je ubogim, niedoświadczonym czarnoskórym rolnikom. Przed reformą sektor rolny generował 40 procent dochodów kraju z eksportu. Od tego czasu produkcja spadła tak bardzo, że Zimbabwe ze spichlerza regionu stało się importerem ziarna.
Po wielu latach obwiniania za ten stan rzeczy „złych warunków pogodowych i sankcji zachodnich” Mugabe przyznał w 2015 r., że jego reforma była „fatalną pomyłką”. Od czasu obalenia dyktatora w 2017 roku, nowy prezydent Emmerson Mnangagwa podjął próbę ściągnięcia z powrotem białych rolników, powołując specjalną komisję, która ma się zająć wypłatą zadośćuczynienia za przejęte gospodarstwa.
Nieudolne i skorumpowane rządy Afrykańskiego Kongresu Narodowego
Rządząca w RPA nieprzerwanie od 1994 roku marksistowska partia ANC prowadzi nieudolną politykę socjalistyczną, którą cechują: centralne planowanie, dotacje rządowe, wszechogarniająca biurokracja. Taka „strategia” spowodowała stagnację i dalsze ubożenie ludności. Wielkość gospodarki RPA w 2016 r. była mniej więcej taka sama jak siedem lat wcześniej. Wzrost PKB w ubiegłym roku wyniósł zaledwie 0,3 proc. Pogłębia się rozwarstwienie społeczne, rośnie bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych. Około jedna czwarta populacji zarabia za mało, by zaspokoić swoje elementarne potrzeby. Partia rządząca od ćwierćwiecza nie ma już takiego poparcia jak za czasów Mandeli. Jej skorumpowani liderzy i członkowie drenują budżet państwa.
Byłemu liderowi ANC i byłemu już prezydentowi Jacobowi Zumie postawiono 16 zarzutów dotyczących korupcji, prania pieniędzy i wymuszania haraczy. Afrykański Kongres Narodowy jednak za wszelkie porażki obwinia „historyczne zaszłości” i podżega do konfliktów rasowych.
Dotychczasowe reformy rolne zaowocowały „transferem” dziesiątej części gruntów „od białych do czarnych”, jednak 70 procent tych ziem leży odłogiem. W obliczu piętrzących się problemów pojawiły się koncepcje, by pola po prostu odebrać farmerom bez żadnego odszkodowania i rozparcelować pośród ubogiej czarnoskórej ludności w celu realizacji – zalecanej przez międzynarodowe agendy – polityki „budowania spójności społecznej”.
Biali farmerzy przerażeni tymi pomysłami mają przed oczami obrazy z najazdów na farmy w sąsiednim Zimbabwe dwie dekady temu. W RPA dodatkowo dochodzi sprawa dostępu do intratnych działek w obrębie miast i miasteczek, np. w Pretorii, Midrand, Hermanus. Ludność o niskich dochodach jest coraz bardziej spychana na obrzeża, przeznaczając przeciętnie aż 40 procent swoich pensji na dojazd do miejsca pracy.
Biali farmerzy kontrolują dziś niemal trzy czwarte gruntów ornych w porównaniu z 85 procentami w 1994 r. Bardziej radykalne skrzydło partii rządzącej od dawna naciskało na przywódców, by „redystrybuowali bogactwo od białej mniejszości do czarnej większości”.
Zgodnie z planami rządu, do 2025 r. jedna trzecia gruntów powinna należeć do ciemnoskórych. Pierwotnie zakładano, że nastąpi to do 2000 r. Ostatecznie w ich rękach ma się znaleźć aż 90 procent ziemi ornej.
Już teraz przekazana część ziemi w większości przypadków jest nieużytkowana z powodu braku kapitału i umiejętności ze strony nowych właścicieli, by sprostać narzuconym odgórnie „planom biznesowym”.
Warto zauważyć, że te osoby, które potrafiły udokumentować prawo do ziemi objętej programem restytucji (wnioski złożyło około 80 tys. osób, rodzin i grup społecznych), zdecydowały się na rekompensatę pieniężną. Wynikać to może z faktu, że RPA ma najwyższy spośród krajów afrykańskich wskaźnik urbanizacji (ponad 60 proc. mieszkańców żyje w miastach) i znaczna część pozostałych mieszkańców wiąże swoją przyszłość również z miastem. Do 2009 r. czarnoskórym przekazano około 2,6 mln hektarów ziemi.
W ubiegłym roku – w związku ze złożeniem pierwszego wniosku o możliwość odebrania ziemi bez odszkodowania (przepadł on w parlamencie, kiedy proceder napaści na farmy nasilił się) biali rolnicy zorganizowali wielki protest przeciwko pobłażliwej polityce rządu wobec zabójców. Według BBC, liczba zabójstw farmerów sytuuje się obecnie na najwyższym poziomie od 2010-2011 r.
Sytuacja białych rolników pogorszyła się od końca lutego, gdy Malema po raz drugi wystąpił z wnioskiem o wprowadzenie poprawki konstytucyjnej, umożliwiającej konfiskatę gruntów bez odszkodowania. Przedstawiając propozycję oświadczył: – Czas na pojednanie się skończył. Teraz jest czas na sprawiedliwość.
Parlament przyjął projekt stosunkiem głosów 241 do 83. Gugile Nkwinti, jeden z ministrów mówił, że „kongres jednoznacznie popiera zasadę wywłaszczania ziemi bez odszkodowań. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości”. Projekt noweli ustawy zasadniczej trafił do Komisji Kontroli Konstytucyjnej, która musi złożyć sprawozdanie parlamentowi do 30 sierpnia. Malema wciąż prowokuje. Po przedstawieniu poprawki mówił: – Nie wzywamy do rzezi białych ludzi, przynajmniej na razie. Samo głosowanie nad jego propozycją niektórzy szubrawcy przyjęli jako otwarte zaproszenie rządu do „robienia co im się podoba z białymi farmerami”. Od tego czasu gwałtownie wzrosła liczba pobić, gwałtów i zabójstw.
Co ciekawe, los białych farmerów bynajmniej nie wzrusza ONZ ani wielu organizacji rzekomo broniących praw człowieka. Na prośbę o przyznanie azylu zareagował jedynie minister spraw zagranicznych Australii Peter Dutton, który wezwał do wprowadzenia szybkich wiz humanitarnych dla białych farmerów szukających schronienia w „cywilizowanym kraju”. Za te uwagi zrugano go we własnym kraju i uznano za rasistę.
Larum podniosły lewicowe organizacje pozarządowe głosząc, że białym farmerom wizy się nie należą. Specjalne petycje z prośbą o priorytetowe potraktowanie białych rolników z RPA trafiły do rządu Stanów Zjednoczonych oraz władz Unii Europejskiej.
Także Brytyjczycy i Holendrzy niechętni są przyjmowaniu Afrykanerów. Przeciwko przyznaniu im wiz humanitarnych wystąpili przedstawiciele ONZ w Australii.
W RPA Dan Kriek, szef skupiającego rolników stowarzyszenia Agri SA, zaapelował o wyważoną debatę i przeprowadzenie przemyślanej reformy rolnej. Tłumaczył, że stawką są prawa wszystkich właścicieli nieruchomości w kraju.
Według oficjalnych statystyk policji, zaledwie w okresie od kwietnia 2016 r. do marca 2017 r. zamordowano 74 osoby w gospodarstwach rolnych w porównaniu z 58 morderstwami w roku poprzednim. Policja wiele przestępstw kwalifikuje jednak jako „włamania” a niektóre w ogóle nie są ujmowane.
Bank Światowy i reforma rolna jako podstawa transformacji społeczno-ekonomicznej
Szybkiego przeprowadzenia reformy rolnej w krajach rozwijających się (polegającej na parcelacji dużych majątków) domagają się Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Wpisuje się to w koncepcję „zrównoważonego rozwoju”.
Bank Światowy tłumaczy, że kraje rozwinięte nie muszą parcelować dużych gospodarstw rolnych, ponieważ powszechnie stosują chemikalia i biotechnologię, uzyskując duże plony (rolnictwo intensywne). Inaczej jest w przypadku państw rozwijających się, gdzie konieczne staje się nie tylko upowszechnienie żywności genetycznie modyfikowanej w celu zwalczania ubóstwa, ale także walka z nierównościami społecznymi (w tym z tzw. dyskryminacją kobiet) oraz rzekomym ociepleniem klimatu i degradacją środowiska.
Bank Światowy i MFW proponują parcelację dużych gospodarstw, tworzenie spółek rolniczych, by ułatwić dostęp do kredytów, doradztwa i pomocy marketingowej oferowanej przez różne fundacje działające w agrobiznesie. Wskazują też na konieczność – w dalszej perspektywie – obciążenia nowych właścicieli wyższymi podatkami gruntowymi i innymi ekologicznymi opłatami, w tym za wodę. Ma to „poszerzyć bazę dochodów” państw, by mogły one spłacać swoje zadłużenie.
Biotechnologia, wszelkie techniki inżynierii genetycznej mają przyczynić się do większej produkcji rolnej i hodowlanej. Zaleca się tworzenie partnerstw publiczno-prywatnych w celu finansowania – w dużej mierze z pieniędzy podatników – „innowacyjnych badań” w zakresie, jak się okazuje, często szkodliwej, żywności genetycznie modyfikowanej.
Agrobiznes to obiecująca gałąź gospodarki, mająca generować ogromne przychody kilku należącym m.in. do Rockefellerów czy Gatesów korporacjom, które zdominowały rynek. W 2006 roku obydwa klany zawiązały sojusz na rzecz szerzenia Zielonej Rewolucji w Afryce – Alliance for Green Revolution in Africa (AGRA).
Agendy oenzetowskie FAO, WHO itd. razem z korporacjami amerykańskimi i niemieckimi oraz amerykańską agendą rządową USAID obiecują pomoc w postaci dostarczenia super wydajnych ziaren, technik uprawy, nawadniania itp., pod warunkiem liberalizacji dostępu do rynku rolnego danego kraju, zniesienia taryf i innych ograniczeń. Obecnie głównym dostarczycielem ziarna na świecie jest Monsanto.
Trybunały i parlamenty – nie bacząc na opinię rolników mających doświadczenie z GMO – przyjmują prawo, które sankcjonuje stosowanie szkodliwych upraw. Chodzi tu między innymi o ziarna bawełny Bt w Burkina Faso, powodujące choroby u jej zbieraczek (kobiety w Afryce stanowią 70 procent rolników) i zabijających zwierzęta, które zjadają jej liście.
Siedem lat po wprowadzeniu do uprawy bawełny Bt od Monsanto trzy firmy, które zdominowały burkińską produkcję bawełny: SOFITEX, spółka bawełniana z Gourmy (SOCOMA) oraz Faso Coton zdecydowały w połowie 2016 r. by zaprzestać używania tego produktu dającego słabe i niskiej jakości plony.
Wkrótce okazało się, że włókna bawełny Bt miały prawie same wady i niegdyś renomowana burkińska bawełna straciła swoją reputację oraz wartość.
Giganci technologii GMO korzystają ze struktury piramidy, w której rolnicy nie mają nic do powiedzenia, przyjmując nasiona i chemikalia, przekazywane początkowo w formie zachęty jako „pomoc”. Następnie farmerzy zmuszeni są do zadłużania się w bankach i kupowania kosztownych ziaren oraz technologii, nie przynoszących obiecywanych rezultatów, a co gorsza, wyjaławiających ziemię.
W 2006 roku przedstawiciel Sofitex oferującej ziarna od Monsanto producentom bawełny w Burkina Faso mówił do rolników: „Przybędą zdolni ludzie i będą prowadzili uprawy na tysiącach hektarów. A wy staniecie się robotnikami najemnymi”.
Branża ma w przyszłości generować wielkie zyski w związku z rosnącą liczbą ludności i potrzebą produkowania więcej żywności przy ograniczonym dostępie do zasobów, nad którymi ustanawiany jest globalny zarząd.
Innowacje w dziedzinie rolnictwa mają być docelowo finansowane z pieniędzy podatników. Lokalne „komisje rolnicze” złożone z przedstawicieli rządu, rolników i NGO mają decydować o ustaleniu programu badań, a dochody z patentów rolnych trafiałyby do organizacji biotechnologicznych, w rzadkim przypadku do państw.
Biologiczne lub chemiczne innowacje w rolnictwie podlegałyby standaryzacji i zarządowi globalnemu, który oceniałby potencjalny wpływ „wynalazków” na zdrowie ludzi, zwierząt i środowiska.
„Poprawa wydajności oraz produktywności w sektorze rolnym w Afryce ma kluczowe znaczenie dla wzrostu opartego na szerokim zasięgu, większej liczby miejsc pracy, inwestycji i znacznie mniejszego ubóstwa” – stwierdził Jamal Saghir, dyrektor Banku Światowego ds. zrównoważonego rozwoju w Afryce.
„Zarządzanie gruntami jest sprawdzoną drogą do transformacyjnych zmian i skutków, które pomogą zabezpieczyć przyszłość Afryki z korzyścią dla wszystkich jej rodzin” – dodał dygnitarz.
W raporcie z 2013 roku – Securing Africa’s Land for Shared Prosperity – Bank Światowy oferuje 10 kroków, które mają poprawić zarząd gruntami i zrewolucjonizować produkcję rolną, a także położyć kres ubóstwu w Afryce dzięki współpracy rządów z firmami biotechnologicznymi i różnymi NGO, tworzącymi partnerstwa publiczno-prywatne.
Agnieszka Stelmach