27 października 2020

Runa Sieg – od nazizmu do feminizmu

(Fotograf: Adam Chelstowski, Archiwum: Forum)

– Zwycięstwo w wojnie! To hasło to cecha bogów uranicznych. Wojny domagali się członkowie Hitlerjugend, do wojny nawołuje dzisiaj barbaria na polskich ulicach i atakująca nasze kościoły katolickie. Wobec tego nie można mieć wątpliwości, że symbol błyskawicy u feministek ma bliskie konotacje historyczne i znaczeniowe do symboliki nazistowskiej związaną z organizacją Hitlerjugend – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Tomasz Panfil (KUL, BEP IPN).

 

Feministki, lewicowcy i wszyscy, którzy żądają legalizacji w Polsce dzieciobójstwa w łonach, mają na swoich sztandarach symbol błyskawicy. Co on oznacza? Kto w przeszłości używał tego typu symboli, kto się pod nim podpisywał?

Wesprzyj nas już teraz!

W niedzielę próbowano mnie przekonać, że znak ów, faktycznie zbliżony w formie do błyskawicy to symbol Zeusa i Jupitera.

 

Coś w tym jest. Jakby nie było symbolem tych bożków były piorun i błyskawica…

Błyskawica jest uniwersalnym symbolem bogów uranicznych, czyli władających niebem. Skoro władali oni niebem, to ich orężem były piorun i błyskawica. Indra, Zeus, Jupiter, Odyn (czyli germański Wotan), słowiański – również gromowładny – Perun etc. Wszyscy bogowie uraniczni mieli za oręż piorun. Bogowie uraniczni mieszkający w niebie byli strażnikami przysiąg. Zna Pan takie powiedzenie jak „Piorun z jasnego nieba”?

 

Znam.

No właśnie! Ale zapewne nie pamięta Pan, co ono oznacza, a oznacza, że człowieka, który łamie przysięgi spotyka niespotykana kara. Dlaczego podnosi się dwa palce do góry przysięgając? Ponieważ bierzemy Boga, który jest ponad nami, na świadka, przed którym nie możemy się ukryć. Jak złamiemy przysięgę, to Bóg potrafi nas wszędzie sięgnąć i za to ukarać. Tak wygląda w dużym skrócie pochodzenie symboli pioruna i błyskawicy. Przez wieki wyobrażenie pioruna zastrzeżone było dla najważniejszych bogów – również dla Jahwe. Właśnie dlatego nie były zbytnio popularne w powszechnej, codziennej symbolice. Warto podkreślić, że to bogowie uraniczni uznawani byli za wojennych decydentów: to z ich wyroku jednym przypadała klęka, innym zwycięstwo. Więc oczywistym jest, że symbol błyskawicy oznaczać zaczął zwycięstwo.

 

Piorun i błyskawica w ikonografii świeckiej, państwowej mocniej pojawiły się dopiero w latach 30. XX wieku, kiedy popularność zyskała sobie mistyczno-neopogańsko-okultystyczna obrzędowość hitlerowska, nawiązująca do mitologii skandynawsko-germańskiej. W faszystowskich zaś Włoszech źródłem wyobrażeń błyskawicy była rzymska symbolika jowiszowa. I tutaj przechodzimy do kolejnej części opowieści o symbolach, czyli do organizacji Hitlerjugend, której symbolem była błyskawica jako symbol siły, mocy i zwycięstwa. Sięgnięto tu do skandynawskiej runy Sieg, której popularność wykroczyła poza granice III Rzeszy.

 

Na przykład?

W latach 30. XX wieku istniała i duże wpływy uzyskiwała Brytyjska Unia Faszystów, czyli krótko mówiąc angielska partia faszystowska. Na fladze BUF widnieje runa Sieg stylizowana na białą błyskawicę. Niektórzy twierdzili zatem, że nie jest to prawdziwa runa Sieg, bo ta jest tępo zakończona, zaś ta brytyjska ma wyraźnie zaznaczony ostry grot. Trzeba jednak pamiętać, że w symbolice powszechnie stosowanym zabiegiem jest stylizacja, która polega na graficznym dostosowywaniu przekazu obrazowego do potrzeb nadawcy komunikatu. Mówiąc wprost: ktoś gdzieś uznaje, że sama runa Sieg jest dobrym symbolem o pożądanym znaczeniu, ale trzeba ją troszeczkę wzmocnić graficznie, troszeczkę zmienić, nadać jej dynamiki. Wobec tego zaostrza się dolny koniec. To wciąż jest runa Sieg, ale bardziej intensywna graficznie, przez co mocniej oddziałuje na widzów.

 

 

Ale przecież na współczesnych skrzynkach elektrycznych znajduje się błyskawica. Czy to również symbol nazistowski?

Oczywiście, że nie. Nie jest to runa Sieg, tylko zwykły znak ostrzegawczy oznaczający napięcie. To nawet nie jest błyskawica, tylko przeskakująca iskra. Trzeba odróżniać znak od symbolu. Symbol ma zespół znaczeń – często odmiennych, a znak ma jedno podstawowe znaczenie. To co mamy na skrzynkach jest znakiem mówiącym, żeby uważać, bo mamy do czynienia z wysokim napięciem. Z kolei błyskawica występująca u Hitlerjugend, u brytyjskich faszystów czy też tak mocno eksponowana przez tzw. demonstrantów jest symbolem.

 

I żeby już zakończyć te symboliczne skojarzenia z III Rzeszą: kobiety służące w hitlerowskiej służbie  pomocniczej, zwane były „Blitz madchen”, czyli „błyskawicznymi dziewczynami:”, a to od znaku błyskawicy, który nosiły na rękawach mundurów, czy spinkach krawatów. Znakomity pisarz niemiecki Hans Helmut Kirst poświęcił im nawet książkę, która ukazała się również w Polsce pod tytułem właśnie „Błyskawiczne dziewczyny”.

 

Ale zwolennicy dzieciobójstwa w łonach matek twierdzą…

Przepraszam, ale nie mówimy o żadnych zwolennikach dzieciobójstwa, tylko zwolennikach zabijania!

 

Dobrze więc – zwolennicy zabijania dzieci poczętych…

Jeszcze raz przepraszam. Mamy do czynienia z rewolucjonistami, burzycielami zastanego porządku moralnego i społecznego. Rewolucja nie widzi nic złego w zabijaniu przeciwników, wszelkich, a nie tylko dzieci poczętych. Dzieci w łonach matek są tylko pretekstem. To są zwykli neobolszewicy! Na polskich ulicach możemy zobaczyć niemal te same obrazy, jakie widziano w Piotrogrodzie czy Moskwie w listopadzie i grudniu 1917 roku. Wówczas też atakowano i niszczono prawosławne kościoły, czyli cerkwie, a ulicami przeciągały pochody pod hasłami wolnej miłości, seksu dla każdego, nieograniczonych praw i aborcji na życzenie.

 

Tu można przywołać cenioną przez feministki i lewaków Aleksandrę Kołłątaj, która była głównym ideologiem bolszewickiej wolnej miłości. To ona rzuciła hasło: seks jak szklanka wody. Jesteśmy spragnieni, to sięgamy po wodę – chce nam się, to sięgamy po seks. Bez uczuć, bez zobowiązań… Przyjemność bez żadnej odpowiedzialności – o to chodzi. Objawiło się nam – niestety – pokolenie skrajnych egoistów i hedonistów, które nie chce ponosić żadnej odpowiedzialności. Oni chcą mieć tylko przyjemność.

 

Feministki podkreślają, że błyskawica, którą się posługują, nie jest żadnym symbolem nazistowskim, tylko właśnie znak taki, jak na skrzynkach elektrycznych.

Och, to taka taktyczna zmyłka, a mówiąc wprost: kłamstwo. Czy oni demonstrują pod hasłami bezpieczeństwa energetycznego? Nie, jest to symbol z określonymi konotacjami symbolicznymi i historycznymi. Co krzyczą protestujący dziś w Polsce barbarzyńcy?

 

To jest wojna…

No właśnie! Zwycięstwo w wojnie! To hasło to cecha bogów uranicznych. Wojny domagali się członkowie Hitlerjugend, do wojny nawołuje dzisiaj barbaria na polskich ulicach i atakująca nasze kościoły katolickie. Wobec tego nie można mieć wątpliwości, że symbol błyskawicy u feministek ma bliskie konotacje historyczne i znaczeniowe do symboliki nazistowskiej związaną z organizacją Hitlerjugend.

 

A może środowiska, o których rozmawiamy, nie zdają sobie z tego sprawy?

Ci, którzy ten symbol zaproponowali, doskonale wiedzą co on oznacza. Oni po prostu założyli, że tych kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy rozwydrzonych nastolatek i nastolatków, którzy wyleźli na ulicę nie będą wiedzieć co on oznacza, nie będą znać genezy. I się nie pomylili. Protestujący to w przeważającej części zadowoleni z siebie ignoranci, których nic nie obchodzi, bo ważniejsze jest wrzucenie fotki za wskazującym palcem na fejsa bądź wylanie fali bluzgów gdziekolwiek się to da.

 

Ci, którzy zaproponowali taki symbol, nie mówili przecież: „Chodźcie, pójdziemy zrobić zadymę pod znakiem Hitlerjugend”, bo wtedy niektórzy mogli by jednak uznać, że coś tutaj nie gra i nie włączyć się do tej gry. Oczywistym więc jest, że ludzie stojący za protestami będą wypierać się wszystkich skojarzeń hitlerowsko-nazistowskich. Nie zmienia to oczywiście faktu, że mamy do czynienia z pokrewieństwem, bardzo bliskim zresztą. Hitlerowskim Niemcom i współczesnym neomarksitom chodzi dokładnie o to samo – o obalenie porządku i budowę „nowego wspaniałego świata”.

 

Dlaczego wobec tego Włodzimierz Lenin i Adolf Hitler nie są dzisiaj na sztandarach polskich feministek. Lenin przecież, jako pierwszy na świecie zalegalizował aborcję na życzenie, a drugi wprowadził aborcję na okupowanych ziemiach Polski. Dali więc kobietom „wolność” i „prawo wyboru”…

Bo taka jest aktualnie taktyka. Nie wypada eksponować wizerunków Lenina i jeszcze bardziej Hitlera, ale jeśli ten ruch – nie daj Boże wygra, to kto wie, co się stanie. Teraz taktycznie wygodnie jest nie eksponować ani jednego, ani drugiego. Jak wygrają, to powróci Lenin, powróci Stalin…

 

Stalin? Przecież on zakazał aborcji przez co czasem przedstawia się go jako najgorszego z komunistów.

Potrzebował więcej żołnierzy, więc ją ograniczył, a nie zakazał. Ciekawe – tak bliska feminizmowi ideologia marksistowska traktuje kobiety czysto instrumentalnie, to w komunizmie wojennym mają być inkubatorami. Ich macice zostały upaństwowione i zmilitaryzowane.

 

Ale na pewno wynikało to z jego narodowo-chrześcijańskiego odchylenia…

Tak… zwolennik Mateczki Rosji, batiuszka, patron prawosławia. Wojna go do takich taktycznych posunięć zmusiła. Proszę pamiętać, że Stalin w pewnym momencie wprowadził rozwód przy pomocy kartki pocztowej, którą wystarczyło wysłać do odpowiedniego urzędu. Ale nie ulegajmy skrzywieniu historycznemu – spójrzmy na aktualną ikonosferę. I gdzie dostrzeżemy źródło czarno-czerwonych parasolek, czerwonej błyskawicy na czarnym tle profilu? To ewidentne nawiązanie do symboliki barw Antify, czyli niemieckiej, terrorystycznej grupy anarchistycznej, zwalczającej ład społeczny, moralność chrześcijańską i państwa.

 

Są to znacznie bliższe związki, nieobciążone nazistowskimi konotacjami. Wręcz przeciwnie – te symbole terrorystów z Antify, postrzegane przez nas jako symbole chaosu, dla lewackich mediów są symbolami ideowych buntowników, którzy walczą przeciwko zmurszałemu burżuazyjnemu kapitalizmowi, przeciwko wierze katolickiej i Kościołowi. To Antifa w lewackim przekazie walczy o „sprawiedliwość” i totalną wolność. Totalna wolność zaczyna się od zabijania najsłabszych – dzieci w łonach.

 

Proszę spojrzeć na transparenty widoczne na protestach. Im wcale nie chodzi o dzieci podejrzane o chorobę. Na ich transparentach widać hasła typu „Aborcja na życzenie” czy „Aborcja bez granic”. Tu w ogóle nie chodzi o orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, tylko o totalną aborcję, nazywaną wolnością, która jest w rzeczywistości swobodą zabijania. I tym są właśnie te demonstracje – protestami, na których żąda się prawa do zabijania. Ten absurd próbują oni wmówić ludziom – że zabijanie jest prawem człowieka.

 

To jest niszczenie całego ładu, jaki przez wieki i tysiąclecia istniał w Europie, w którym zabijanie dzieci nienarodzonych zawsze było złem! O to im chodzi: oswoić ludzi z możliwością zabijania, a potem zrobi się krok następny – jak np. w Holandii – zabijanie dzieci do 12. roku życia, które są chore. Następnym będzie eutanazja na życzenie „pacjenta” lub żądanie rodziny.

 

Powtórzę: chodzi o prawo do zabijania!

 

Kiedy wraz z małżonką w ciąży poszliśmy pierwszy raz do ginekologa na USG, lekarz w pewnym momencie powiedział, że teraz zbada prawdopodobieństwo wystąpienia u dziecka zespołu Downa. Wyszło 1 do 3000. Lekarz powiedział: jeśli to za duże prawdopodobieństwo, to wypiszę państwu skierowanie na aborcję…

I co ja mam Panu powiedzieć? Ta przesłanka eugeniczna była bardzo wygodną furtką do nieskrępowanego zabijania dzieci. Ciekawe, ile osób skorzystało z tego typu „ofert”, ile przychodów dostarczała ona „przemysłowi aborcyjnemu”? Powiem więcej: takie samo prawdopodobieństwo występuje, że kobieta nie przeżyje porodu. Czyli co? Dziecko jest zdrowe, ale istnieje statystycznie dostrzegalne prawdopodobieństwo, że kobieta może umrzeć, więc dajemy skierowanie na aborcję? To jest tylko jeden ze środków do osiągnięcia celu, którym jest zgoda na zabójstwo, zniszczenie Kościoła i obalenie ładu cywilizacyjnego, czego od wieków chce każda rewolucja!

 

Dlaczego Kościoła? W czym Kościół im przeszkadza?

A zna Pan inną instytucję, która trwa we w miarę niezmienionym kształcie od 2000 lat? Nie ma takiej instytucji. Właśnie dlatego oni uważają, że Kościół trzeba zniszczyć. Kościół jest dla nich wrogiem, bo jest opoką stałości. Kościół od wieków uczy tego samego i wciąż w tym naszym zmiennym świecie jest niezmienny. Dlatego więc, zgodnie z rewolucyjną logiką, pierwszym co trzeba zniszczyć jest czynnik stabilizujący wrogi ład. Tak postępowano we Francji w 1789 r., tak w Rosji w 1917 r., tak w Meksyku w latach 1926-29, tak na Kubie w latach 1953-56.

 

Ustroje polityczne się zmieniają. Każdą władzę demokratyczną można stosunkowo łatwo obalić, zmienić prawo stanowione, które jest de facto zależne od koniunktury politycznej. Prawo Boże jest zaś stałe i niezmienne. Właśnie dlatego rewolucja chce je zniszczyć całkowicie, bo wie, że nie da się go zmienić.

 

Czy istnieje jakikolwiek cień szansy na przemówienie do przynajmniej części demonstrujących, aby zrozumieli, że źle czynią?

Nie, nie i jeszcze raz nie! To jest stracone pokolenie, co mówię z bólem serca jako nauczyciel akademicki, ponieważ czuję, że ja też zawiodłem. Być może tam gdzieś chodzą moi studenci, czego nie wykluczam. Zawiodłem ja, zawiedli inni dorośli. Jedynym językiem, który rozumieją, jest język chamstwa i wulgarności. Protestujący są przekonani, że wszystko im wolno, bo są najwspanialsi, piękni, nieśmiertelni i wszystko mogą. Tak zostali nauczeni i tego się trzymają. Nie rozumieją wolności utożsamiając ją z anarchią.

 

Nikt nie nauczył ich odpowiedzialności za siebie i innych, rozwiązywania problemów. Nie radzą sobie z problemami życia dorosłego, więc ogłoszą światu, że jest się 12-letnią dziewczynką, jak to zrobił pewien Amerykanin.

 

Ja po prostu nie mogę na to patrzeć i tego słuchać. Dla mnie jest to czymś obrzydliwym, etycznie i estetycznie odpychającym, gdy słyszę tę wulgarność, ten cały bluzg. Jest to obraz upadku cywilizacji. Zawiedliśmy. Źle wychowaliśmy dzieci. Nie nauczyliśmy ich etyki i moralności. Zrezygnowaliśmy z wychowania i nauczania. Ograniczyliśmy się do zapewnienia dobrostanu materialnego i wykształcenia.

 

A może właśnie w ten sposób młode pokolenie zostało wychowane?

Nie jest to wychowanie, tylko jego brak. Zapewnienie dobrostanu materialnego i obowiązku szkolnego nie ma nic wspólnego z wychowywaniem i nauczaniem.

 

Jak mają wobec tego mieć jakąkolwiek wiedzę, że symbol ich rewolucji to symbol nazistów? Jaka wolność? Jaki szacunek? Przecież wolność i szacunek to im się należą, bo są koroną stworzenia i szczytem rozwoju cywilizacji. To oni chcą decydować, kto zasługuje na życie, a kto nie. Jakby chcieli wznowić nazistowską operację T4 (eksterminacji chorych psychicznie), już wzięli na sztandary odrażające nazistowskie hasło „życie nie warte życia” (Lebensunwertes Leben). Pod tym hasłem wymordowano miliony ludzi uznanych za gorszych: chorych, upośledzonych, homoseksualistów, Romów, Żydów, Polaków.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij