Potrzeba było trzech lat starań, by twórcy niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” i telewizja ZDF stanęli przed krakowskim Sądem Okręgowym. Pozwani odpowiadają w procesie cywilnym za naruszenie dóbr osobistych żołnierzy Armii Krajowej.
Przed Sądem Okręgowym w Krakowie ruszył proces, jaki niemieckim twórcom antypolskiego filmu wytoczył 92-letni żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Chodzi o „naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem kombatantów, niemiecki serial stawia fałszywe tezy co do roli żołnierzy AK w zbrodniach na osobach narodowości żydowskiej. Z kolei w filmie Niemcy są przedstawiani jako ofiary, a ich rola w II wojnie światowej właściwie zaczyna się w 1941 roku.
Jak mówili pełnomocnicy powodów, mec. Monika Brzozowska-Pasieka i mec. Jerzy Pasieka, kombatanci chcą przeprosin we wszystkich telewizjach, w których film był emitowany, lub poprzedzenia pierwszej emisji w pozostałych telewizjach, do których go sprzedano. Żołnierze AK chcą też, by towarzyszyła temu rzetelna informacja historyczna jasno mówiąca, że winnymi Holocaustu byli Niemcy. Z filmu miałby też zniknąć symbol AK na biało-czerwonych opaskach używany przez aktorów, gdyż jak podkreślają kombatanci – nie było takiego zwyczaju.
Jak zauważył Maciej Świrski z Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniom, która wspiera kombatantów w sądowej batalii, film „Nasze matki, nasi ojcowie” jest skrajnie antypolski, a żołnierze AK są w nim przedstawiani jako wściekli antysemici. Jak dodał, sukcesem jest, że zostały przetarte ścieżki i proces po trzyletnich staraniach ruszył przed polskim sądem, bowiem tym samym została opracowana metodologia postępowania w podobnych przypadkach.
– Było bardzo trudno ścigać czy żądać zadośćuczynienia np. od niemieckich mediów, które piszą o „polskich obozach koncentracyjnych”. Środowisko prawników związanych z obroną dobrego imienia, przy wsparciu RDI, dało pewną wykładnię do dalszej pracy – ocenił.
– Ten proces od samego początku był bardzo trudny. Pierwszą kwestią, z którą się zderzyliśmy było to, który sąd ma rozstrzygać w tej sprawie – czy w Polsce, czy też w Niemczech. Po wtóre, według jakiego prawa – niemieckiego czy polskiego. Ta kwestia została właśnie rozstrzygnięta, ponieważ Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że jest właściwy do rozpoznania tej sprawy i procedujemy według prawa polskiego – podkreśliła mec. Monika Brzozowska-Pasieka. Jak dodała, jeśli chodzi o samą procedurę, to już wiadomo, że część świadków będzie przesłuchiwana w Niemczech, podczas telekonferencji.
– Sukcesem jest, że ten proces się zaczął. Pozew został złożony trzy lata temu (…) Dzisiaj sędzia prowadzący sprawę wykazał, że energicznie podchodzi do sprawy i mamy wrażenie, że sprawa w sposób nieuzasadniony nie będzie przewlekana – dodał mec. Jerzy Pasieka.
Jak zaznaczył płk Tadeusz Filipkowski, rzecznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Związek od początku wyrażał zaniepokojenie niemieckim filmem, bo jest to technicznie dobra produkcja. – Bohaterowie budzą sympatię, obraz społeczeństwa niemieckiego przedstawiony jest tak, jak dzieci i wnuki uczestników II wojny światowej chcieliby widzieć – zauważył. Tak, nie wiadomo skąd wzięła się grupka nazistów, której rozkazy muszą wykonywać dobrzy Niemcy. Natomiast społeczeństwem antysemickim jest społeczeństwo polskie: niezorganizowane, wredne, prymitywne.
– Armia Krajowa przedstawiona jest w sposób jakby humorystyczny, pokazana jest jako niezorganizowana banda, a nie jako ochotnicza, ale siła zbrojna Podziemnego Państwa Polskiego – wyszkolona, przygotowana do walki i oporu – mówił Filipkowski. Jak zauważył, dla niemieckich bohaterów filmu II wojna światowa zaczyna się w 1941 roku, od ataku na Związek Sowiecki, a w filmie pada jedno zdanie o tym, że jeden z bohaterów służył poprzednio w Polsce i we Francji. I to tyle o dwuletniej okupacji Polski.
Film zawiera też inne fałszerstwa, jak jadący do obozów więźniowie, ubrani już w pasiakach, które Żydzi przecież otrzymywali na miejscu. Sama AK – jako organizacja – przedstawiana jest jako skrajnie antysemicka. – Jeśli padają zarzuty, że w AK byli antysemici, to odpowiem, że tak – jak w każdym kraju, w każdym społeczeństwie, ale jeśli pada stwierdzenie, że AK była antysemicka, to muszę stanowczo zaprotestować. I o tym mówi Żegota, czy żołnierze Żydzi, którzy walczyli w szeregach AK – dodał Filipkowski.
MA