Lewicowy rząd Hiszpanii uczynił właśnie poważny formalny krok w kierunku kryminalizacji akcji pro-life mających na celu pomoc kobietom chcącym dokonać aborcji. W projekcie ustawy socjalistycznej partii Pedro Sancheza „nękanie” kobiet udających się do placówek przeprowadzających dzieciobójstwo uznane zostało za przestępstwo. Jak zauważają przeciwnicy tej propozycji nękanie kogokolwiek jest już zabronione prawnie, a intencją pomysłodawców projektu jest „ograniczenie wolności słowa i prawa do zgromadzeń” stronnictwom, z którymi lewicy jest nie po drodze.
„Każdy uczestnik i organizator demonstracji w pobliżu oddziałów aborcyjnych będzie narażony na konsekwencje” – donosi National Catholic Register, komentując projekt ustawy. Przewidziane sankcje to pozbawienie wolności na okres nawet roku lub prace społeczne w wymiarze od 31 do 80 dni. Dodatkowo „winny” mógłby spotkać się z zakazem pojawiania się w pobliżu „kliniki” praktykującej zabijanie nienarodzonych dzieci wiążącym od pół roku do trzech lat. Niższa izba parlamentu przyjęła projekt, przekazując go do dalszego procedowania.
„Za” opowiedziało się 199 deputowanych, a „przeciw” było 144, przy dwóch głosach wstrzymujących się. Jedynie dwie największe partie opozycyjne, Partia Ludowa i Vox, zagłosowały przeciw.
Wesprzyj nas już teraz!
W uzasadnieniu ustawy rządzący socjaliści stwierdzili, że działacze antyaborcyjny próbują „zmienić decyzję kobiet przez przymus, zastraszanie i nękanie”. Wyrazem tych działań miałyby być pikiety działaczy opowiadających się za życiem, w trakcie których „podchodzą oni do kobiet ze zdjęciami, sztucznymi płodami i okrzykami przeciwko aborcji”. Proponowany akt prawny ma zagwarantować, że wokół klinik aborcyjnych obowiązywać będą tzw. „strefy bezpieczeństwa”.
Tymczasem przeciwnicy projektu zauważają, że zastraszanie i nękanie są już zabronione w kodeksie karnym, co sprawia że nastawione przepisy nastawione na walkę z nimi są już niepotrzebne. W czasie debaty nad treścią ustawy, Maria Teresa Angulo Romero z Partii Ludowej, krytykowała ją za intencję naruszenia podstawowych praw. – Nie chcecie karać domniemanego przymusu, jeśli tak, wasza propozycja jest niepotrzebna, ponieważ kodeks karny już obejmuje przymus. Wy chcecie zakazać prawa do zgromadzeń lub wolności słowa tam, gdzie wam się to nie podoba – podkreśliła. Polityk zaznaczała również, że zgodność propozycji z konstytucją jest wątpliwa.
María Ruiz Solás z Vox stwierdziła, że partia socjalistyczna „ustanawia prawo na żądanie klinik aborcyjnych” i „kryminalizuje” organizacje pro-life, których „jedynym życzeniem jest, aby kobiety wiedziały, że istnieją inne opcje niż aborcja”. „Bronienie ideałów nie jest przymuszaniem [kobiet do zmiany zdania]” – podsumowała.
Przewodniczący Hiszpańskiego Forum Rodziny krytykował państwo za odbieranie ruchom pro-life możliwości wyrażania swoich poglądów i używanie prawa do prowadzenia działań przeciwko procederowi eksterminacji nienarodzonych. Projekt ustawy skrytykował również bp José Ignacio Munilla Aguirre, zasiadający na katedrze w San Sebastian. Wezwał by w odpowiedzi na zarzuty o stosowanie przemocy psychicznej wierni udostępniali nagrania pokazujące prawdziwe oblicze pikiet organizowanych przez aktywistów pro-life przed klinikami aborcyjnymi.
Dokument przegłosowany przez niższą instancję hiszpańskiej legislatywy to kolejny przykład dążeń zwolenników aborcji do zamknięcia ust obrońcom życia nienarodzonego. Roi się od nich również w Polsce. Radni niektórych miast próbują za pomocą uchwał zabronić prezentacji treści krytykujących dzieciobójstwo pod pozorem walki z „drastycznymi” wizerunkami w przestrzeni publicznej. Ostatnią taką próbę podjęli jeszcze w tym miesiącu włodarze Łodzi. Taka sama inicjatywa stołecznego zarządu została uchylona przez wojewodę Mazowieckiego, ponieważ jak w wypadku Hiszpanii istnieją poważne wątpliwości, czy istnieje podstawa prawna dla podejmowania podobnych decyzji.
Źródła: ncregister.com / catholicnewsagency.com
FA, AS