Politycy rządzących partii mocno przejęli się fatalną sytuacją polskich firm budowlanych. Może nawet zbyt mocno. Proponują bowiem przejęcie przez państwo upadających spółek budowlanych. Zdaniem ministra gospodarki Waldemara Pawlaka mogłoby to uchronić przed sparaliżowaniem miliardowych inwestycji oraz zachwianiem na rynkach finansowych. Jak widać socjalizm święci triumfy nie tylko w Europie Zachodniej…
Zdaniem rządu nacjonalizacja mogłaby być szybkim sposobem na ratowanie tego rodzaju spółek. Jedną z takich firm miałaby być PBG, która realizowała takie inwestycje jak budowa autostrad czy gazoportu w Świnoujściu. Na razie trwają analizy dotyczące potencjalnych skutków, związanych z podjęciem takich działań. Ich wynik poznamy najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak miałoby to wyglądać w praktyce? Za przeprowadzenie nacjonalizacji byłaby odpowiedzialna Agencja Rozwoju Przemysłu, która najpierw przejęłaby nad nimi kontrolę, dokonała przebudowy, dokończyła inwestycje i wreszcie odsprzedała spółki prywatnym inwestorom na giełdzie. To byłby pierwszy tego typu przypadek jeśli chodzi o firmy prywatne, jak dotąd z takiej „pomocy” korzystały tylko spółki państwowe.
Zdaniem Pawlaka obecna trudna sytuacja prywatnych firm, wynikająca głównie z braku płynności finansowej, uprawnia do zastosowania takich środków. Rząd nie może biernie patrzeć jak upadają przedsiębiorstwa budowlane, które mogą zachwiać zarówno rynkiem budowlanym jak i finansowym. Dlatego państwo powinno rozważyć aktywny wkład w ich restrukturyzację. Zdaniem wicepremiera ARP ma doświadczenie w takich sprawach, podobnie jak Bank Gospodarstwa Krajowego. Jego zdaniem stary zarząd należy odsunąć, a nowy powinien otrzymać wsparcie na dokończenie inwestycji.
Każda władza ma to do siebie, że zawłaszczając coraz więcej naszej przestrzeni życiowej zawsze ubierze to w ładne słówka. Tak jest również w przypadku nacjonalizacji, choćby nawet tylko przejściowej. Amerykański ekonomista Peter Schiff oceniając sytuację upadających banków powiedział kiedyś, że zamiast dotować je z publicznych pieniędzy, należy po prostu pozwolić im upaść, bo na ich miejsce postaną nowe. Rynek nie znosi próżni, na miejsce upadających spółek budowlanych również powstaną nowe, żadna równowaga nie zostanie naruszona. Tłumaczenie, że państwo musi wziąć restrukturyzację tych spółek w swoje ręce, to po prostu kolejny dowód, że chce ono mieć nad wszystkim kontrolę. Albo też realizacja zapowiadanego procederu nacjonalizacji to jeden wielki szwindel. I tak właśnie było to zaplanowane, od samego początku…
Iwona Sztąberek
Źródło: www.money.pl