Rządowy „program leczenia bezpłodności” wprowadzający finansowanie procedury produkcji dzieci z probówki wywołał wiele kontrowersji nawet w środowisku sprzyjającym tej metodzie. Program jest bowiem pełen luk i niedomówień.
Za tydzień rozpoczyna się refundacja zabiegów sztucznego zapłodnienia. Im bliżej tej daty, tym więcej pojawia się wątpliwości.
Wesprzyj nas już teraz!
Prawnicy są zgodni, że kwestia refundacji „in vitro” powinna zostać uregulowana w ustawie, a nie w programie zdrowotnym. – Ludzie mogą niszczyć lub handlować zarodkami, czyli rozpoczętym życiem. W przeciwieństwie do handlu organami nie jest to ustawowo zakazane – powiedział „Rzeczpospolitej” prof. Andrzej Zoll.
Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności, który wygrał konkurs na realizację programu, skierował do resortu niemal 40 pytań. Zapytał m.in., jak długo mogą być przechowywane zarodki i co z nimi robić. Do tej pory nie otrzymał odpowiedzi.
Nie jest także jasne, kto dokładnie kwalifikuje się do udziału w programie. Zgodnie z przepisami z programu mogą skorzystać m.in. pacjenci, którzy udowodnią, że bezskutecznie leczyli się przez rok. Mają przedstawić dokumentację medyczną. Nie wiadomo jednak, kto ma ją potwierdzić i od którego momentu liczyć miesiące niepłodności.
Ministerstwo założyło, że z programu w ciągu trzech lat skorzysta 15 tys. par, a 2,2 tys. jeszcze w tym roku. Podatnicy zapłacą za jedną próbę sztucznego zapłodnienia 7,5 tys. zł
Źródło: „Rzeczpospolita”
Kraj, luk