Na obowiązującej od trzech tygodni liście leków refundowanych, znalazły się środki antykoncepcyjne. Zabrakło natomiast miejsca na wiele leków, ratujących życie chorego.
Na obowiązującej liście pozostały środki antykoncepcyjne, które widniały już na poprzedniej: Microgynon, Rigevidoni Stedril 30. Te substancje umieszczono pod pretekstem stosowania ich wleczeniu zaburzeń miesiączkowania. Do nowej listy dodano Levomine. Jest to środek stosowany wyłącznie do celów antykoncepcyjnych, a zatem coś, co w ogóle nie jest lekiem. Ministerstwo Zdrowia wykazało się sprytem również przy decyzji o refundacji środka o nazwie Depo-Provera – w dużych dawkach stosuje się go w leczeniu nowotworów, ale w mniejszych wykorzystuje się jako środek antykoncepcyjny.
Wesprzyj nas już teraz!
Ministerstwo nie refunduje wielu leków, które mogą uratować życie chorego. Ks. Marek Dziewiecki w komentarzu dla „Naszego Dziennika” zastanawia się, czy na liście musiały koniecznie znaleźć się również takie preparaty jak Cyprest, Diane i Syndi, które są… lekami na trądzik. – Twierdzenie, że umieszczono na niej te środki antykoncepcyjne po to, by leczyć trądzik, jest przewrotne w obliczu faktu, że Ministerstwo Zdrowia nie refunduje wielu leków, które są konieczne do ratowania życia. Dlaczego zatem resort zdrowia z naszych pieniędzy zdobywa się na tak hojny gest, że refunduje leczenie trądziku, i to tylko u dziewcząt i młodych kobiet, ale już nie u chłopców i młodych mężczyzn? Odpowiedź jest jasna: bo tego zażyczyło sobie lobby antykoncepcyjne – twierdzi duchowny.
Źródło: „Nasz Dziennik”
kra