Kolejnym pomysłem na ukrycie rzeczywistych rozmiarów zadłużenia Polski oraz sięgnięcia głębiej do kieszeni podatników są zmiany prawne dotyczące wydatkowania środków pochodzących z opłat elektronicznych na budowę i utrzymanie infrastruktury drogowej. Przepisy właśnie weszły w życie.
„Za jednym zasiadem, kolacja z obiadem” – w taki sposób określić można politykę rządu w kwestii wydatkowania środków pochodzących z opłat elektronicznych na budowę i utrzymanie infrastruktury drogowej. Koalicja PO-PSL chce za pomocą jednej z pozoru błahej nowelizacji osiągnąć dwa niezwykle istotne cele. 10 sierpnia weszły w życie przepisy uchwalonej w dniu 24 maja ustawy o zmianie ustawy o autostradach płatnych oraz o Krajowym Funduszu Drogowym oraz o drogach publicznych (Dz. U. z 2013 r. poz. 843). Dokument ten zmienia dotychczasowe zasady funkcjonowania KFD, w znacznym stopniu modyfikując unormowania dotyczące celu, na jaki wydawane są wpływy pochodzące z e-myta.
Wesprzyj nas już teraz!
Rozważając ostatnie zmiany dotyczące sfery gospodarczej, bez wątpienia warto zwrócić uwagę na jedną niezwykle istotną kwestię. Zmiana z pozoru wydaje się bardzo niewielka i nieznacząca, niesie jednak za sobą ogromne konsekwencje. Rzecz dotyczy opłat z tzw. e-myta oraz funkcjonowania Krajowego Funduszu Drogowego (KFD).
Dotychczas wpływy ze wspomnianych opłat – zgodnie z postanowieniami art. 40a ust. 4 ustawy z dn. 21 marca 1985 r. o drogach publicznych (Dz. U. z 2013 r. poz. 260, z późn zm.) – wydatkowane były na utrzymanie dróg krajowych objętych opłatami elektronicznymi, budowę tychże dróg, a także na wynagrodzenie dla operatora. W maju bieżącego roku Sejm postanowił znowelizować przepisy w tym zakresie i zmienił brzmienie przywołanego wyżej art. 40a ust. 4, który w obecnym kształcie brzmi: „Środki z opłat elektronicznych są przekazywane na Rachunek Krajowego Funduszu Drogowego”.
Co oznacza zmiana tego przepisu i co rządząca ekipa chce osiągnąć dokonując modyfikacji w tym zakresie? Otóż sprawa jest prosta. Przed nowelizacją przepis jasno i precyzyjnie określał cele, na jakie mają być wydawane pieniądze pochodzące z e-myta. Po zmianie ustawy wspomniane środki nadal będą gromadzone przez KFD, z tą jednak różnicą, że Fundusz nie będzie miał ściśle określonych celów wydatkowania i może przeznaczać je na dowolne inne cele. Z pewnością nie będzie to zakup sukni dla żony premiera, ale spłata zadłużenia KFD, jak najbardziej będzie mogła zostać pokryta z opłat elektronicznych.
Wielokrotnie byliśmy karmieni przez rządzącą ekipę obietnicami, że środki pozyskiwane z e-myta znacząco wpłyną na rozbudowę sieci dróg, na poprawę stanu nawierzchni dróg już istniejących, a także pozwolą na długofalowe zapewnienie funduszy na utrzymywanie standardu infrastruktury drogowej. Tymczasem jedna niewielka modyfikacja przepisów daje rządowi ogromne możliwości manipulowania długiem publicznym oraz gwarantuje, że w przypadku braku środków będzie można sięgnąć po wpływy z opłat elektronicznych. Potwierdzeniem tego jest inna niepokojąca nowelizacja kolejnej z ustaw – a mianowicie ustawy z dn. 27 października 1994 r. o autostradach płatnych oraz o Krajowym Funduszu Drogowym (Dz. U. z 2012 r. poz. 931, z późn. zm.).
Zmianie uległy postanowienia art. 39d ust. 1 i 2 powołanego wyżej aktu normatywnego. Kluczowe znaczenie ma tutaj ust. 1 pkt 2 nowelizowanej ustawy, albowiem stanowi, że: „Bank Gospodarstwa Krajowego może zaciągać kredyty, pożyczki lub emitować obligacje w kraju i za granicą na rzecz Funduszu i z przeznaczeniem na spłatę zobowiązań z tytułu zaciągniętych kredytów i pożyczek oraz wyemitowanych obligacji”.
Genialne, KFD będzie mógł pożyczać pieniądze po to, by spłacić swoje dotychczasowe zobowiązania. Pytanie tylko gdzie zostanie wyznaczona granica kredytowania poczynań KFD? Szczególnie, że przewidywany dług tej instytucji na koniec bieżącego roku ma wynieść blisko 44 mld zł. Zaciągnięcie kolejnych kredytów, czy wyemitowanie następnej transzy obligacji długu tego nie zmniejszą. Obligacje kiedyś trzeba będzie wykupić.
Co więc osiągnąć chce rząd Donalda Tuska wprowadzając zmiany we wspomnianych ustawach? Pierwszy cel, to ukrycie rzeczywistej wysokości długu publicznego, ponieważ KFD nie jest instytucją zaliczaną do sektora finansów publicznych, w związku z tym jego zadłużenie nie jest uwzględniane w przypadku obliczania państwowego długu publicznego. Drugi cel, to stworzenie sobie możliwości sięgnięcia po środki z opłat elektronicznych na spłatę zaciągniętych kredytów oraz na wykup obligacji emitowanych przez Fundusz.
Tak w skrócie przedstawia się kolejna cyrkowa sztuczka duetu Rostowski-Tusk, ze znanej już serii „Jak za pomocą kreatywnej księgowości wydutkać obywatela”. Opłaty, które – zgodnie z zapewnieniami szefa rządu – miały spowodować znaczący rozwój infrastruktury drogowej i pchnąć naszą „zieloną wyspę” ku nowej, lepszej przyszłości, po raz kolejny zostaną przeznaczone na pokrycie długów zaciąganych przez obecnych włodarzy, długów, za które zapłacą przyszłe pokolenia. Tak oto przychodzi obywatelowi płacić za rażącą niekompetencję i ekonomiczną ignorancję premiera Donalda Tuska i jego ministra finansów – Jacka Rostowskiego.
Wojciech Chalota