Na łamach sobotnio-niedzielnego wydania „Rzeczpospolitej” Filip Memches rozprawia się z tezami Jana Sowy, mocno promowanego przez lewicę socjologa, nawołującego do budowy nad Wisłą czegoś na wzór „newage’owej” demokracji. Publicysta pisze, że bardziej potrzebne byłoby utworzenie katolickiego państwa narodu polskiego.
Filip Memches krytykuje tezy zawarte w książkach Jana Sowy – „Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą” oraz „Inna Rzeczpospolita jest możliwa! Widma przeszłości, wizje przyszłości” zauważając, że sposób rozumowania zawarty w mocno nagłaśnianych tezach socjologa jest iście marksistowski.
Wesprzyj nas już teraz!
O ile oczywiście wielce ciekawym jest rozprawienie się z tezami lewicowego myśliciela, o tyle najbardziej wartościowe w szerokim tekście Memchesa jest przypomnienie, że problemy zauważone przez Sowę dostrzegał już 400 lat temu ksiądz Piotr Skarga, choć oczywiście proponował zupełnie inne rozwiązania niż późniejsi marksiści i neo-marksiści. Autor nazywa kaznodzieję narodu polskiego, patronem polskiej nowoczesności.
Publicysta przypomniał słowa księdza Skargi, brzmiące: „Wszyscy się wolnością szlachecką bronią, wszyscy ten płaszcz na swe zbrodnie kładą i poczciwą a złotą wolność w nieposłuszeństwo i we wszeteczność obracają. O, piękna wolności, w której wszystkie swawolności i niekarności panują, w której mocniejszy słabsze uciskają, w której Boskie i ludzkie prawa gwałcą, karać się nie dadzą ani królowi ani urzędom”.
Ksiądz Skarga był bowiem zwolennikiem ograniczenia „złotej wolności szlacheckiej” i zarazem wzmocnienia władzy królewskiej. „wśród ciężkich grzechów wymieniał ucisk kmiotków. Tym samym piętnował sarmacki model społeczeństwa, w ramach którego szlachta czuła się niemal odrębną, wyższą, lepszą rasą, a uciskając chłopów, wykluczała ich ze wspólnoty politycznej. Opowiadał się więc za modernizacją Rzeczypospolitej, ale modernizacją inną niż ta, która marzy się Sowie. Chodziło bowiem – rzecz jasna – nie o emancypację jednostki odrzucającej jakiekolwiek zobowiązania wobec różnych wspólnot uzasadniane religią czy powinnościami moralnymi, lecz odwrotnie – o naprawę państwa i obyczajów zgodną z nauczaniem Kościoła” – pisze Memches.
Autor przypomniał też, że ksiądz Skarga występował przeciwko konfederacji warszawskiej, a więc aktowi gwarantującemu swobodę wyznaniową innowierczej szlachcie, przez co określano go mianem „fanatyka religijnego”. „Tyle że Skarga chciał podnosić Rzeczpospolitą na wyższy poziom rozwoju cywilizacyjnego. Porządek sarmacki zaś utrwalał wygodne dla szlachty utrzymywanie społeczeństwa w będącym reliktem pogańskiej przeszłości stanie barbarzyństwa” – zauważa Memches.
Publicysta „Rzeczpospolitej” podkreśla, że Ksiądz Skarga postrzegał zbiorowość ludzką jako żywy organizm. „W protestantach widział zbyteczną, niepasującą do organizmu trzecią nogę, ponieważ – jak twierdził – społeczeństwo powinno funkcjonować, opierając się na jednolitym systemie wartości, czyli katolicyzmie. W przeciwnym razie – zdaniem Skargi – ono się rozpada”. Kapłan przypominał także, iż to Kościół wyniósł w momencie chrztu Polski nasz kraj do prawdziwej ludzkiej godności, a ta polega „na moralnym i duchowym pięciu się w górę, a nie lewackiej emancypacji będącej w swojej istocie rują i porubstwem. Z kolei tak jak cztery wieku temu należało wzmacniać władzę królewską wobec złotej wolności szlacheckiej, tak dziś trzeba wzmacniać państwo wobec ofensywy międzynarodowej finansjery i jej nadwiślańskich sprzymierzeńców”.
„Potrzebna jest nam nie newage’owa demokracja Sowy, lecz katolickie państwo narodu polskiego” – pisze Filip Memches.
Źródło: Plus Minus, „Rzeczpospolita”
Kra