Uznanie drastycznej wystawy za niedopuszczalną formę sprzeciwu wobec aborcji w skrajnym przypadku mogłoby doprowadzić do stwierdzenia, że samo propagowanie ochrony życia jest sprzeczne z zasadami życia społecznego. Absurd – pisze Tomasz Krzyżak w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej”.
Już wkrótce Sejm zajmie się obywatelskim projektem „Stop aborcji”. Pod inicjatywą wprowadzającą ochronę życia każdego dziecka podpisało się ponad 400 tys. Polaków. Bez wątpienia szykuję się – w związku z niejednoznacznymi wypowiedziami prominentnych polityków PiS – trudna batalia o życie nienarodzonych dzieci zagrożonych aborcją.
Wesprzyj nas już teraz!
Jednym z elementów kampanii poprzedzających sejmowe procedowanie prolajferskiej inicjatywy są wielkoformatowe bilbordy ukazujące straszliwą prawdę o aborcji, zawieszone w kilku polskich miastach. Zawierają one także wezwanie do wywarcia społecznego nacisku na parlamentarzystów i zachęcenia ich do opowiedzenia się po stronie życia. Plakaty wywołały wściekłość środowisk lewicowych i niektórych mediów.
Jak zauważa komentator dziennika „charakterystyczne jest, że choć przedstawiciele Fundacji Pro – Prawo do Życia od kilku lat objeżdżają Polskę z wystawą, na której prezentują szczątki zabitych w łonie matki dzieci, to dziś znacznie częściej niż wcześniej policja i prokuratury lawinowo zasypywane są skargami, że prezentacja to publiczne zgorszenie”.
Autor komentarza podkreśla, iż „prezentowane na ogromnych planszach zdjęcia są drastyczne. Nie są jednak żadnym fotomontażem. Pokazują faktycznie abortowane dzieci. Takie są fakty wynikające nie tylko z teologii, ale też z antropologii i medycyny!”.
Zdaniem Tomasza Krzyżaka „w sytuacji gdy część partii i organizacji społecznych twierdzi, że walczy o ochronę demokracji w Polsce, tego typu żądania są wręcz śmieszne. Uznanie drastycznej wystawy za niedopuszczalną formę sprzeciwu wobec aborcji w skrajnym przypadku mogłoby bowiem doprowadzić do stwierdzenia, że samo propagowanie ochrony życia jest sprzeczne z zasadami życia społecznego. Absurd”.
Źródło: „Rzeczpospolita”
luk