Niemieccy moderniści nie mają powodów do świętowania. Choć spodziewali się, że rok 2020 będzie przełomowy na ich rewolucyjnej Drodze Synodalnej, w praktyce okazało się być zgoła odwrotnie. Dzięki kilku interwencjom Stolicy Apostolskiej protestantyzujące „reformy” zostały przynajmniej czasowo zatrzymane.
U progu 2020 roku przywódcom niemieckiego ruchu rewolucyjnego mogło się wydawać, że czeka ich pasmo sukcesów. Po zorganizowanym przez siebie Synodzie Amazońskim mieli nadzieję na publikację adhortacji posynodalnej, która otworzy drogę do zniesienia obowiązku celibatu i do radykalnego ograniczenia roli kapłana w życiu liturgicznym i parafialnym. Co więcej, na przełomie stycznia i lutego obradowało po raz pierwszy Zgromadzenie Synodalne – organ decyzyjny Drogi Synodalnej. Spotkanie uznano za bardzo udane i przygotowywano się do kolejnego spotkania jesienią, gdzie miały zapaść pierwsze konkretne decyzje reformistyczne. Torowano też stopniowo drogę interkomunii, rozprawiano głośno o nowej, pozytywnej ocenie homoseksualizmu. Wszystko to nie natrafiało na niemal żaden opór. Okazało się jednak, że niewiele z niemieckich planów miało się ziścić.
Wesprzyj nas już teraz!
Celibat obroniony
Poważną klęskę przyniosła niemieckim progresistom adhortacja posynodalna Querida Amazonia. Wielką rolę odegrała tu prawdopodobnie publikacja książki „Z głębi naszych serc” Benedykta XVI i kard. Roberta Saraha poświęcona obronie zasady celibatu i istoty katolickiego kapłaństwa. Papież Franciszek, mimo jasnych deklaracji Ojców Synodalnych, w swoim dokumencie nie wydał zgody na wyświęcanie żonatych mężczyzn; nie poparł też w żaden sposób diakonatu kobiet. Utrzymała zamiast tego status quo, zachęcając jedynie do dalszej dyskusji nad pomysłami progresistów. Nie dał im wszakże nic, co można byłoby choćby porównać z kilkoma zapisami Amoris laetitia – tymi, które, dzięki szczególnemu ujęciu indywidualnego sumienia wiernych, pozwoliły między innymi na rewolucję w sprawie Komunii świętej dla rozwodników.
Synod Amazoński w dalszej realizacji
Nie oznacza to, oczywiście, by sama idea, która przyświecała Synodowi Amazońskiemu, została anulowana – wręcz przeciwnie. Duże „postępy” wykonano między innymi na drodze opracowania nowego rytu amazońskiego. W grudniu Ojciec Święty wezwał do tego, by wprowadzać w Kościele katolickim większą różnorodność liturgiczną. Mówił o tym z okazji rocznicy wprowadzenia rytu zairskiego przewidzianego pierwotnie dla Konga, a rozpowszechnionego następnie w wielu innych krajach Afryki; papież postulował, by także w innych regionach Kościoła wprowadzać ryty liturgiczne dopasowane do miejscowej kultury i tradycji. W związku z tym, że w ostatnich latach mówiło się o takiej możliwości jedynie odnośnie Amazonii, jest to więc wyraźne nawiązanie do postulatów zarówno Synodu Amazońskiego, jak i adhortacji posynodalnej Querida Amazonia. Ryt amazoński miałby uwzględniać indiańskie tradycje. Pytanie, co oznacza to konkretnie, gdyż amazońska kultura nie jest „kompatybilna” z celibatem. Konkretne rozwiązania wypracuje najpewniej nowa organizacja, powstała już w czerwcu. To Amazońska Konferencja Eklezjalna (znana też jako Kościelna Konferencja Regionu Amazonii). Jej przewodniczącym jest kard. Claudio Hummes, przyjaciel Franciszka i czołowa figura Synodu Amazońskiego; sekretarzem został zaś David Martinez de Aguirre Guinea z Puerto Maldonado. Kard. Hummes powiedział mediom, że inicjatywa powstała we współpracy z papieżem Franciszkiem. Z kolei bp Martinez de Aguirre określił organizację jako swego rodzaju eksperymentu na rzecz wypracowania „nowej formy życia Kościoła”. Wśród głównych celów wymienia się opracowanie nowego rytu liturgicznego dla Amazonii oraz zwiększenie roli kobiet i świeckich w amazońskim Kościele. Wszystko to jest zbieżne z postulatami niemieckich modernistów, nie stanowiąc wszakże ich sedna.
Parafie dla świeckich, ale bez zgody Watykanu
Kolejną klęskę niemieccy moderniści ponieśli w kwestii reformy struktury parafialnej. Kongregacja ds. Duchowieństwa wydała wówczas instrukcję w sprawie kształtowania życia parafialnego. „Nawrócenie duszpasterskie wspólnoty parafialnej w służbie misji ewangelizacyjnej Kościoła” – brzmi pełny tytuł dokumentu. Tekst został w Niemczech przyjęty niezwykle krytycznie. Nic dziwnego, bo Kuria Rzymska postawiła tamę wobec szeregu istotnych postulatów reformistycznych ruchu progresistów. Przeciwstawiano się na przykład przekazywaniu realnej władzy w parafii w ręce rady parafialnej złożonej głównie ze świeckich; podkreślono, że życiem parafialnym, w tym liturgicznym, musi kierować proboszcz, a nie pozbawione faktycznej kontroli władzy duchownej „zespoły duszpasterskie”. Wreszcie przypomniano, że zgodnie z prawem kościelnym kazania winien głosić ksiądz, a nie osoba świecka, a sakramentów mają udzielać prezbiter albo diakon, a nie oddelegowani do tego świeccy. Wszystko to oznacza formalną blokadę dla niemieckich planów, bo w wielu diecezjach tego kraju wprowadzono zmiany idące właśnie w potępionym przez Kurię Rzymską kierunku. Problem polega na tym, że dokument Kongregacji ds. Duchowieństwa nie ma praktycznego przełożenia na niemiecką rzeczywistość. Przykładowo bp Felix Genn z Münster powiedział, że mimo wytycznych Watykanu „nie będzie niczego zmieniał” – i pozostawił w mocy swoją decyzję o przekazaniu władzy w jednej z parafii w ręce osoby świeckiej. Z kolei bp Peter Kohlgraf z Moguncji zadeklarował, że nadal istnieją „kreatywne” sposoby na przekazywanie władzy świeckim i także on zamierza kontynuować reformę strukturalną w swojej diecezji. Wreszcie bp Helmut Dieser powiedział po prostu, iż watykańska instrukcja „nie zatrzyma Drogi Synodalnej”. Tym samym Rzym obronił doktrynę i zasady, ale nie zatrzymał faktycznych zmian w Kościele katolickim w Niemczech. Do egzekwowania prawa nie ma niestety chętnych, co jest zresztą problemem mającym wieloletnie tradycje, co najmniej od roku 1968, kiedy liczne zachodnie episkopaty odrzuciły encyklikę Humanae vitae Pawła VI – i nie spotkały ich za to żadne konsekwencje.
Rosnąca irytacja papieża Franciszka
Czy zatem, tak jak twierdzi bp Helmut Dieser, Droga Synodalna rzeczywiście „nie zostanie zatrzymana” – ale nie tyle w kwestii samych parafii, ale w swojej całości? Zależy, co przez to rozumieć. Sam proces, który rozpoczął się w grudniu 2019 roku, na pewno zostanie doprowadzony do końca w sensie technicznym: zbierze się Zgromadzenie Synodalne i ogłosi konkretne postanowienia. Część z nich zostanie prawdopodobnie natychmiast wdrożona w życie przez większość niemieckich biskupów. Inne, dotyczące najpoważniejszych kwestii, takich jak celibat, diakonat kobiet czy pozytywna ocena homoseksualizmu, zostaną przedłożone w Rzymie – i tutaj nie należy spodziewać się wielkich sukcesów progresistów.
Sam papież Franciszek jest wyraźnie zirytowany niemiecką rewolucją, być może nie tyle nawet samymi jej ideami, ile raczej swoistą pychą, bezczelną próbą narzucania Kościołowi za sprawą polityki faktów dokonanych własnej, sprotestantyzowanej wizji katolicyzmu. W październiku o niezadowoleniu papieża z sytuacji w Niemczech mówił biskup Fuldy, Franz-Josef Algermissen, który spotkał się z Ojcem Świętym na prywatnej audiencji. Relację Algermissena próbowano podważać i wręcz wyśmiewać, ale później papież osobiście i publicznie zganił Kościół niemiecki. W wystąpieniu z końca listopada powiedział, że są w Kościele inicjatywy, które traktują Kościół jako demokratyczną partię polityczną lub „synodalną drogę”. – Pytam się: gdzie jest Duch Święty? Gdzie jest modlitwa? Gdzie jest miłość we wspólnocie? Gdzie jest Eucharystia? Bez tych koordynatów Kościół stanie się czysto ludzkim stowarzyszeniem – mówił Franciszek. Choć nie wymienił Niemców wprost, to za Odrą nikt nie ma wątpliwości, że słowa te były skierowane właśnie do nich. Tym samym papież ponowił zresztą swoją wcześniejszą krytykę, z czerwca 2019 roku, kiedy to wysłał do Kościoła w Niemczech list, wzywając biskupów do przyznania prymatu nie reformom strukturalnym, ale ewangelizacji. Papieża jednak zignorowano i nie wprowadzono żadnych istotnych zmian w Drodze Synodalnej, stąd ponowna krytyka ze strony Ojca Świętego. To wszystko może oznaczać, że Droga Synodalna skończy się tak, jak niesławny Sobór Duszpasterski Niderlandzkiej Prowincji Kościelnej z lat 1966-1970: rozbudzono wielkie nadzieje na zmiany, które później, gdy przekazano konkretne wnioski do Rzymu, zostały zgaszone. W efekcie wielu rozczarowanych księży porzuciło kapłaństwo, a wierni, którzy liczyli na gwałtowną protestantyzację Kościoła, po prostu zerwali z wiarą.
Protestanci u Stołu Pańskiego?
Po myśli Niemców nie rozwija się też sprawa interkomunii czy też „gościnności eucharystycznej”, rozumianej jako dopuszczenie wszystkich protestantów do Komunii świętej, a katolików do protestanckiej Wieczerzy. W 2018 roku w Niemczech wydano dokument – niestety z aprobatą papieża – który proponował poszczególnym biskupom, by w swoich diecezjach dopuszczali do Komunii świętej tych protestantów, którzy żyją w związku małżeńskim z katolikiem. Zwolennicy interkomunii uznali to za ogromny sukces i postanowili iść za ciosem. Jesienią 2019 roku wydano w Niemczech analizę pod tytułem „Wspólnie u Stołu Pańskiego”, którą opracował Grupa Ekumeniczna teologów katolickich i protestanckich (Ökumenischer Arbeitskreis, ÖAK). W skrócie, tekst postulował wprowadzenie pełnej interkomunii („gościnności eucharystycznej”), uznając, iż nie ma po temu żadnych przeszkód teologicznych; poszczególni chrześcijanie mieliby podejmować decyzję na gruncie własnego sumienia. Dokument współtworzył bp Georg Bätzing, który już w kilka miesięcy później został przewodniczącym Episkopatu Niemiec. Niemieccy biskupi wyrazili dla tego tekstu duże uznanie i w efekcie bp Bätzing zapowiedział, że interkomunia zostanie w Niemczech oficjalni wprowadzona w maju 2021 roku, kiedy to miało się odbyć Ekumeniczne Spotkanie Kościelne (później odwołane z powodu koronawirusa). Byłaby to niezwykle głęboka rewolucja, bo choć w Niemczech protestanci od dawna przyjmują powszechnie Komunię, a katolicy uczestniczą w pełni w ewangelickich nabożeństwach, to nie ma po temu podstaw formalnych.
Blokada interkomunii
I póki co, wbrew Bätzingowi, nadal ich nie będzie. We wrześniu Kongregacja Nauki Wiary, którą kieruje kard. Luis Ladaria Ferrer, wydała dokument uznający interkomunię za obecnie niemożliwą ze względów teologicznych oraz ekumenicznych. Podkreślono, że istnieją zbyt duże różnice między katolickim a protestanckim rozumieniem Eucharystii; ponadto daleko odmienne jest pojmowanie kapłaństwa. Kongregacja wskazała też, że wprowadzenie interkomunii wpłynęłoby bardzo negatywnie na dialog ekumeniczny z prawosławiem. Decyzja Kongregacji miała wymierny efekt: niemieccy biskupi ogłosili krótkie oświadczenie, w którym z jednej strony wyrazili uznanie dla analizy „Wspólnie u Stołu Pańskiego”, ale odcięli się od jej ostatecznych wniosków. Klęskę projektu wprowadzenia interkomunii już w maju 2021 roku przypieczętował kard. Kurt Koch, Szwajcar, który od 2010 kieruje Papieską Radą ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Purpurat jest bardzo bliski szkole teologicznej Benedykta XVI i odnośnie interkomunii od lat wskazuje na fundamentalne przeszkody. 4 grudnia Papieska Rada Jedności ogłosiła dokument poświęcony ekumenizmowi i posłudze biskupa. Interkomunia została w nim wyraźnie odrzucona. Niestety, w dokumencie zabrakło jasnego przedstawienia katolickich zasad dopuszczania do Komunii świętej niekatolików; odesłano jedynie do przepisów prawa kanonicznego. Oznacza to w praktyce ugruntowanie zmiany, jaką w Niemczech wprowadzono w roku 2018 – gdy idzie o protestanckich małżonków katolików – z jednoczesnym odrzuceniem dalszego „otwierania” Komunii świętej dla protestantów. Mamy więc do czynienia z pewnym sukcesem modernistów, ale zarazem z zablokowaniem ich głównego celu.
Czerwona linia homoherezji
Niewiele stało się też w sprawie homoseksualizmu. W grudniu 2019 roku grupa niemieckich biskupów, występując w imieniu całego Episkopatu, ogłosiła, że postuluje „zastanowienie się” nad zmianą Katechizmu, bo w świetle współczesnych ustaleń naukowych nie można już jakoby oceniać zachowań homoseksualnych jako jednoznacznie i zawsze niemoralnych. Za tym jednak nie poszły, jak dotąd, żadne konkrety; umocnił się jednak chaos. Do tego przyczyniły się walnie dwa elementy: kolejne niejasne wypowiedzi papieża Franciszka na temat związków cywilnych, a także utrzymująca się inercja Stolicy Apostolskiej. W Bawarii, w archidiecezji Monachium i Fryzyngi, którą kieruje kard. Reinhard Marx, jeden z popularnych proboszczów celebrował nabożeństwo dla homoseksualnej pary. Dwóch mężczyzn – z których jeden to znany niemiecki piosenkarz – nałożyło sobie na palce obrączki, a kapłan te obrączki pobłogosławił. Nikt na to nie zareagował. A zatem nawet jeżeli w roku 2020 nie pojawiły się żadne przełomowe dokumenty na temat homoseksualizmu, to przekroczono kolejną czerwoną linię, co jest na przyszłość naprawdę fatalnym prognostykiem.
„Zasługa” koronawirusa
W sumie jednak niemiecki ruch modernistyczny nie będzie mógł dobrze wspominać mijającego roku. Wydaje się, że duży wpływ na jego niepowodzenia miała epidemia koronawirusa. Po pierwsze, niemożliwe stały się zaplanowane spotkania, co w ogromnej mierze spowolniło prace Drogi Synodalnej. Po drugie, utrudnienia w podróżowaniu nie pozwoliły prowadzić w Kościele powszechnym tak aktywnego lobbingu na rzecz rewolucyjnej agendy, jak w latach poprzednich. Wreszcie koronawirus zaabsorbował biskupów, księży, świeckich teologów i zwykłych wiernych, odciągając ich uwagę od dalszego pogłębiania progresywnych idei i opracowywania nowych „wytrychów”, które pozwolą na ich mniej lub bardziej skryte realizowanie. Daj Boże, by raz spowolniony pociąg zmian nie wrócił już nigdy do dawnej szybkości. Póki co jednak wygląda na to, że przywódcy Episkopatu Niemiec nie zamierzają się poddawać. Bp Georg Bätzing na przełomie lat 2020 i 2021 udzielił już dwóch wywiadów, w których zadeklarował: chęć zmiany Katechizmu odnośnie oceny czynów homoseksualnych; wprowadzenie diakonatu kobiet; zapowiedział też opracowanie niemieckiej odpowiedzi w sprawie interkomunii. Jak wyznał, Niemcy zamierzają dotknąć wielu spraw, o których może rozstrzygać jedynie Sobór, ale byłoby jego zdaniem dobrze, gdyby nad ich propozycjami pochylił się Synod Biskupów w Rzymie w roku 2022.
Paweł Chmielewski