Ksiądz Michał Misiak, wikariusz z parafii Matki Bożej Fatimskiej, przebiegł 14 kwietnia trasę Łódź Maratonu w… sutannie. „Widok sutanny był bardzo zauważany przez maratończyków i kibicujących. To bardzo mobilizowało – nie mogłem przecież dać plamy i nie dobiec do mety. Sutanna zobowiązywała” – podkreśla duchowny.
Ks. Misiak nie był pewien, że dobiegnie do mety. „Bałem się na przykład, że stójka sutanny będzie mocno ocierać szyję. Na szczęście to wcale nie przeszkadzało” – mówi kapłan. Udział księdza w sutannie był natomiast szeroko komentowany. „Jeszcze przed startem ktoś do mnie podszedł i powiedział, że dzisiaj zbyt rzadko widać sutannę na ulicy. Później, w trakcie biegu, mamy brały dzieci na ręce i palcem pokazywały: »Zobacz, a tutaj biegnie ksiądz«” – opowiada ks. Misiak. Podkreśla, że na trasie maratonu nie było nawet jednego stumetrowego odcinka, na którym nie pojawiłby się doping. „Ludzie byli bardzo życzliwi” – dodaje. Szczególnie widoczny był doping młodzieży z diakonii ewangelizacyjnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Ksiądz – maratończyk podkreśla, że łódzki maraton był pierwszym, w trakcie którego nie miał kryzysu. „Nie miałem chęci żeby zejść. Poprzednio zawsze były takie momenty, że myślałem, że nie dam rady. A tym razem nie” – mówi ks. Misiak. Przyznaje, że wielką rolę odegrała motywacja zewnętrzna. „Widok sutanny był bardzo zauważany przez maratończyków i kibicujących. To bardzo mobilizowało – nie mogłem przecież dać plamy i nie dobiec do mety. Sutanna zobowiązywała” – podkreśla. Ani razu nie włożył na uszy słuchawek podłączonych do odtwarzacza mp3. „Zawsze był przy mnie ktoś, komu trzeba było poświęcić uwagę” – tłumaczy.
Ks. Misiak szacuje, że w trakcie biegu pobłogosławił ponad 100 osób. „Kiedy ktoś mnie prosił, modliłem się głośno i błogosławiłem znakiem krzyża. Kątem oka widziałem, że żegnają się także biegacze znajdujący się obok” – opowiada.
Według księdza – maratończyka przebiegnięcie maratonu w sutannie to świetna ewangelizacja. „Biegł ze mną Wojtek. Umówiliśmy się, że jeśli dobiegniemy do mety w czasie krótszym niż 4 godziny, to on przyjdzie wieczorem na Mszę do mojego kościoła. Msza jest za chwilę i Wojtek też na niej będzie. Obiecałem, że homilia będzie krótka, dedykowana szczególnie dzisiejszym maratończykom” – uśmiecha się ks. Misiak. Po biegu podszedł do niego jeden ze starszych maratończyków i ze wzruszeniem dziękował kapłanowi za to, że biegł w sutannie. „Jestem zbudowany tą sutanną” – mówił. Ks. Michał nie ukrywa, że się wtedy bardzo wzruszył.
KAI, kra
O konieczności noszenia sutanny przez duchownych czytaj także:
Bogna Białecka: Sutanna może ocalić życie
Watykan przypomina o sutannie i koloratce