W dobie mediów społecznościowych swoje konta w największych serwisach aktywnie prowadzą politycy i przedstawiciele władzy państwowej. Urzędnicy wykorzystują niejednokrotnie narzędzia podsuwane przez platformy do uciszania krytyków, a nawet blokowania im dostępu do publikowanych przez siebie treści. Spośród polskich rządzących taką postawą zasłynął kiedyś Radosław Sikorski, obecnie znów pełniący rolę ministra spraw zagranicznych. Tymczasem, jak orzekł amerykański Sąd Najwyższy, cenzurowanie wypowiedzi krytyków i blokowanie im dostępu do profilów prowadzonych przez przedstawicieli władz narusza konstytucję USA i może skutkować prawnymi konsekwencjami.
Najwyższa instancja zajęła się problemem „banowania” użytkowników przez przedstawicieli władz państwowych i instytucje publiczne po tym, jak do sądów trafiły dwa pozwy w tej materii. Pierwszą sprawę wnieśli rodzice zablokowani na „Facebooku” i platformie „X” przez przedstawicieli Kalifornijskiej Rady Szkół, stanowego organu kontrolującego edukację publiczną.
Podobny pozew złożył obywatel przeciwko James’owi Freedowi, zarządcy miejskiemu Portu Huron. Włodarz miejscowości usnął z mediów społecznościowych komentarze powoda, krytykujące prowadzoną przez niego „politykę sanitarną” w czasach pandemii COVID-19 oraz zablokował jego dostęp do swojego profilu na Facebooku.
Wesprzyj nas już teraz!
Pozew rodziców przeciwko przedstawicielom rady szkolnej doczekał się już wcześniej rozstrzygnięcia przez niższą instancję. Sąd Apelacyjny przyznał, że konstytucyjne wolności obywateli zostały naruszone. Sprawa Jamesa Freeda wciąż pozostaje tymczasem w toku. Urzędnik przekonuje bowiem, że konto prowadzi jako prywatne… Rozstrzygnięciem, czy w tym wypadku może on ponosić konsekwencje, zajął się więc Sąd Najwyższy.
W wydanej w piątek 15 marca interpretacji instancja potwierdziła, że blokowanie komentarzy i dostępu obywateli do profilów prowadzonych przez przedstawicieli władz stanowi złamanie prawa i narusza wolności zapisane w pierwszej poprawce do amerykańskiej konstytucji.
Z drugiej strony Amy Barrett, jedna z rozstrzygających sprawę sędziów zwracała uwagę, że profile urzędników często przedstawiają niejasny charakter: komunikaty oficjalne przewijają się na nich z prywatnymi treściami.
Według jej wyjaśnienia, odpowiedzialność prawną za zarządzanie swoimi mediami społecznościowymi urzędnicy mogą ponosić- w sprawach dotyczących ich zakresu obowiązków i kiedy wypowiadali się „z urzędu”.
Orzeczenie Sądu Najwyższego ucieszyło zarówno oskarżonego w sprawie dotyczącej COVID-owych restrykcji… jak i powoda. James Freed, komentując decyzję instancji uznał, że poparto jego linię obrony. „Zbanowany” obywatel zrozumiał zaś werdykt jako potwierdzenie, że działania państwowych urzędników w mediach społecznościowych nie są bezkarne. Rozstrzygnięciem procesu ma zająć się inna instancja, wyposażona już we wskazania Sądu Najwyższego.
Tymczasem eksperci, których opinie przywołał portal lifesitenews.com, zwracają uwagę, że zasady interpretacji sformułowane przez Sąd Najwyższy są niewystraczające i wciąż pozwalają na liczne spory interpretacyjne w podobnych sprawach. Zdaniem Katie Fallow, doradcy Knight First Amendment Institut przy Uniwersytecie Kolumbii, werdykt utrzymuje bezkarność urzędników, którzy sprawy publiczne często omawiają w prywatnej formule, czy na pół- oficjalnych profilach.
Źródło: lifesitenews.com
FA