Sąd administracyjny w Wersalu podważył decyzję wywodzącego się z Frontu Narodowego mera francuskiego miasta Mantes-la-Villes i zadecydował, że próba budowy komisariatu miejskiej policji zamiast meczetu była „nadużyciem władzy”.
Początek tej historii sięga jeszcze roku 2012. Rządzący w mieście socjaliści postanowili przejąć budynek dawnego urzędu podatkowego i odsprzedać go za 600 tys. euro miejscowemu stowarzyszeniu muzułmanów (AMMS). Decyzja przerobienia budynku na meczet od początku budziła wiele kontrowersji i np. zastępca socjalistycznego mera podał się na znak protestu do dymisji. Umowa wstępna została jednak podpisana.
Wesprzyj nas już teraz!
Sytuacja zmieniła się w roku 2014. Wybory w mieście wygrał Front Narodowy. Nowy mer Cyril Nauth jeszcze w swoim programie wyborczym obiecywał, że nie dopuści do budowy nowego meczetu. Rada miasta odwołała się do prawa pierwokupu budynku i zamierzała tam umieścić komisariat miejskiej policji oraz archiwa miasta. AMMS zostało poproszone o poszukanie sobie nowego miejsca na meczet. Muzułmanie oskarżyli mera o dyskryminację. Sprawa trafiła do sądu, a stowarzyszenie muzułmanów wsparła reprezentująca władze państwowe prefektura. Sąd uznał, że mer Nauth „nadużył swojej władzy” i wydał decyzję korzystną dla AMMS.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jest to kolejny przegrany proces lokalnego polityka FN z muzułmanami. Inne stowarzyszenie islamskie El-Fethe, wbrew opinii władz lokalnych, także uzyskało korzystną dla siebie decyzję o przystosowaniu zakupionego budynku na kolejny meczet. Złośliwi kpią z „prawicowego” mera, że przed jego kadencją, w liczącym niespełna 20 tys. mieszkańców mieście istniał jeden meczet, a obecnie będą trzy. Wyznawcy islamu zaproponowali także trochę bezczelnie, że uzyskane w wyroku sądowym odszkodowanie od miasta w wysokości 6 tys. euro chętnie przeznaczą na lokalny projekt transportu, z którym mer ma sobie nie radzić. Lokalne władze, w których rządzą politycy FN, mają niemal wszędzie podwójny problem. Każda próba zdecydowanych działań wywołuje nie tylko opór mniejszości muzułmańskiej, ale dodatkowo jest on wspierany przez władzę centralną, którą reprezentują niechętni narodowej prawicy socjaliści.
Bogdan Dobosz