Wiele nienarodzonych dzieci czekają sądne dni. Polski parlament, zdominowany przez otwarcie proaborcyjne oraz bierne w kwestii ochrony życia ugrupowania, debatować będzie nad projektami odbierającymi podstawowe ludzkie prawo – do narodzin. Składu Sejmu i Senatu nie da się dziś zmienić. Możemy jednak wpłynąć na postawę poszczególnych posłów i senatorów. Niech to nie będzie nasze kolejne zaniechanie.
DOŁĄCZ DO AKCJI – ZADZWOŃ DO POSŁA – BROŃ ŻYCIA!
Wesprzyj nas już teraz!
Polską rządzą dzisiaj ugrupowania, na które głosowało wielu katolików, nieraz prosto po wyjściu z kościołów. Dla wielu z nas najważniejszą motywacją przy urnie okazał się udział w sztucznie wykreowanym konflikcie pomiędzy dwiema największymi partiami, które – tak się jakoś składa – w najważniejszych kwestiach zazwyczaj pozostają zadziwiająco zgodne.
Wielu z nas dało się zatem „zaczadzić” i unieszkodliwić przez proaborcyjne media, które sączą w umysły odbiorców przekaz spychający prawo do życia do kategorii tematu zastępczego, pola kolejnej niewiele znaczącej bitwy czy też nienaukowego przesądu. W krzywym zwierciadle ukazują też poglądy Polaków na tę kwestię. Przypomina się tutaj klasyka tej „goebbelsiady”. Gdy w latach 90. minionego wieku odbywał się w Warszawie ogromny marsz w obronie życia, „Gazeta Wyborcza” na swej czołówce zamieściła tekst zatytułowany „Za i przeciw aborcji”. Wymowa tej „relacji” i towarzyszących mu ilustracji zrównywała de facto rangę kilkudziesięciotysięcznej demonstracji pro-life z mikroskopijną pikietą zwolenników swobody dzieciobójstwa. Czytelnik miał odnieść wrażenie, że obydwie grupy są podobnie liczne.
Dzisiaj mamy do czynienia z innymi realiami. Na polskim gruncie od dekad działają niewielkie, lecz hojnie sponsorowane przez różnych „filantropów”, a więc dysponujące ogromnymi możliwościami oddziaływania środowiska proaborcyjne. Kiedy Trybunał Konstytucyjny likwidował tak zwaną przesłankę eugeniczną, zdołały one – bazując w dużej mierze na kłamstwie i dezinformacji – zmobilizować serię marszów o gwałtownym przebiegu i wulgarnej formie. Swoją agresją i antykościelnym nastawieniem nawiązywały one do tych, jakie grupy feministyczne organizują na przykład w krajach Ameryki Południowej.
W ten sposób hałaśliwy margines z coraz lepszym dla siebie skutkiem dąży do rewolucyjnej zmiany w postrzeganiu przez Polaków fundamentalnej dla naszej cywilizacji sprawy. Jest to możliwe ze względu na bierność tak zwanych dobrych, porządnych ludzi, którzy wprawdzie są przeciw zabijaniu niewinnych, ale:
– uznali, że skasowanie przesłanki eugenicznej wyczerpuje problem;
– uważają, iż w obecnych realiach pełna ochrona życia jest niemożliwa do osiągnięcia;
– bronią tak zwanego kompromisu twierdząc, że naruszenie go uruchomiło mechanizm wahadła, które teraz odbije mocno w lewo.
Tyle, że życie nie znosi próżni. Gdy „odpuścimy” walkę o poszerzanie zakresu ochrony nienarodzonych aż do pełnego zakazu ich zabijania, eugeniczna i depopulacyjna rewolucja bynajmniej nie zrezygnuje z osiągnięcia swoich celów. Właśnie z tym obecnie musimy się zmierzyć.
W trakcie jesiennych wyborów wielu polskim katolikom nie przeszkodziło, że Donald Tusk i jego koalicjanci wcale nie kryli się ze swoimi zamiarami dotyczącymi tak zwanej aborcji. Czołowi politycy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi, Lewicy wprost zapowiadali, że w mniejszym czy większym stopniu ułatwią zabijanie dzieci poczętych. Po drugiej, tak zwanej prawej stronie, trudno natomiast byłoby znaleźć zbyt wielu realnych obrońców nienarodzonych – polityków zdających sobie sprawę ze znaczenia tej kwestii.
Po stronie najmniejszych i najsłabszych stają w naszym kraju głównie katolicy. Dzisiaj to już chyba nawet mniejszość – jeśli brać pod uwagę nie deklaracje, a świadome osoby, które ze swej wiary wyciągają praktyczne konsekwencje również w zaangażowaniu społecznym.
My, katolicy nie mamy dziś w Polsce prawdziwej reprezentacji parlamentarnej – nie chodzi tu o wzniosłe deklaracje i pokazowe sesje w kościołach, lecz realne działanie na rzecz dobra wspólnego, w zgodzie z Dekalogiem i Ewangelią.
Tymczasem wiara musi znajdować swój wyraz także w życiu publicznym. Dotyczy to zarówno polityków liczących na poparcie katolików, jak i samych wyborców. Głosując na osoby odrzucające wprost etyczne nauczanie Kościoła, bądź znane z instrumentalnego wykorzystywania swoich prokościelnych deklaracji, ponosimy współodpowiedzialność za ich niemoralne decyzje.
Wynik zbliżających się sejmowych i senackich głosowań w sprawie eugenicznych projektów będzie zależeć od ich uczestników, ale też i od nas, wyborców. Mamy szansę wpłynąć na postawę parlamentarzystów przez bezpośredni kontakt – telefoniczny bądź korespondencyjny. Nawet jeśli tylko część z nich zmieni zdanie i opowie się za nienarodzonymi, uzyskamy już realny dobry owoc naszego zaangażowania. To zaś, co wydarzy się w parlamencie, będzie zarówno efektem działania dążących do groźnych zmian, jak i skutkiem zaniechań tych, którzy powinni się im przeciwstawić.
Mamy dziś szanse poruszyć ich sumienia. Skorzystajmy z tej możliwości.
DOŁĄCZ DO AKCJI – ZADZWOŃ DO POSŁA – BROŃ ŻYCIA!
A co konkretnie mają zrobić? Przecież za aborcję kobieta w Polsce nie może zostać ukarana.
Co za ,,zaniechanie”? Nic już nie pomoże. Dlaczego nie nawołujecie kobiet, aby nie skrobały się? Księży, by nie udzielali rozgrzeszenia? Kiedyś kobiety po skrobance musiały udać się do Częstochowy po rozgrzeszenie. Kobiety was nie posłuchają, księży niewiele to obchodzi, a jacy są posłowie, każdy widzi.
Jak to jest iż „Katolicy” którzy protestują przeciw aborcji (która jest tragedią ludzką) nie protestują przeciw temu co czeka dzieci narodzone?
Generalnie jeśli życie matki jest zagrożone czemu stawiamy życie dziecka na piedestale gdy możemy ratować jego matkę? Mówimy o walce o KAŻDE życie skreślając kobietę w tym wszystkim i podejmując osąd/decyzję za nią.
Idąc dalej dzieci ciężko chore, zdeformowane i te które nie będą wstanie samodzielnie żyć/ będą cierpieć przez całe swe życie dostają marginalne wsparcie… Jeśli ludzie się oburzają czemu wcześniej nie postawią na poprawę warunków życia owych istot przekonując potencjalne matki że warto?
I co najważniejsze jestem katolikiem! Biblia ukazuje mi nakazy i zakazy jednak to tyczy się mojej osoby i nie mogę żądać od innych by poddali się woli mojej wiary gdyż po prostu po ludzku pewne decyzje dotyczą bezpośrednio ich a nie mnie to nie ja jestem arbitrem tylko ktoś wyżej…
Dlatego wróćmy do podstaw zastanówmy się co powoduje iż aborcja działa w naszym otoczeniu i co możemy zrobić jako ludzie by coś zmienić by kobiety wybierały macierzyństwo by nie pozostawały same sobie i nie były odtrącane przez społeczeństwo.
(Wpis nie jest podpuszczeniem do czegokolwiek nie jestem trollem po prostu zastanówmy się co jak działa i dyskutujmy zamiast się przekrzykiwać bo tylko rozmowa może nas jako społeczeństwo do czegoś doprowadzić mimo różnych poglądów na świat).
Czy wobec tego nadal można mówić o (cytat) „katolickiej większości”?