„Starałem się od początku unikać polemik czy komentarzy wobec ostatnich nagłówków, dążąc zamiast tego do inspirowania u zwolenników miłości dobra, prawdy i piękna. Jednak ten atak na tradycyjną Mszę, która podtrzymywała moją wiarę w czasie wszelkich burz życia od chwili mojego nawrócenia 10 lat temu, jest poważny” – pisze Sam Guzman, autor znanego i cenionego amerykańskiego bloga „Catholic Gentleman”, komentując motu proprio Traditionis custodes papieża Franciszka. I dodaje, że nie tylko atak ten jest „poważny”, ale także „katastrofalny i błędny”. Autor wylicza trzy powody, dlaczego tak uważa.
Po pierwsze, „z kilkoma godnymi uwagi wyjątkami tradycyjne wspólnoty i zakony są jedynymi, które rosną” – pisze Guzman i ilustruje to przykładem swojej „tradycyjnej parafii i każdej tradycyjnej parafii”, którą miał okazję odwiedzić. Jak pisze: Te parafie „pękają w szwach i brakuje im miejsca. Jedna z nich, którą odwiedziłem w niedawnej podróży służbowej, oferuje pięć Mszy w niedzielę, podczas których kościoły są wypełnione do granic możliwości. Podobnie tradycyjne zakony, jak klasztor, w pobliżu którego mieszkam, muszą odsyłać ludzi, ponieważ nie mają już więcej dostępnego miejsca”.
Wesprzyj nas już teraz!
Guzman podkreśla, że „cudowną rzeczą” jest to, iż „ten wzrost jest całkowicie organiczny i wynika z głębokiej atrakcyjności tradycji”. A choć te wspólnoty i zakony w większości „nie mają dużych sum pieniędzy”, to „rosną stopniowo, gdy ludzie odkrywają, że katolicyzm ma wyjątkowo bogate skarby tradycji do zaoferowania. W epoce kościelnego upadku, organiczny rozwój powinien być oznaką nadziei i powodem do świętowania dla Kościoła, także dla prałatów, którzy przynajmniej wyznają, iż są zatroskani ewangelizacją i rozwojem”.
Po drugie, Traditionis custodes „niweczy postęp, jaki uczyniono w ciągu ostatnich 14 lat” od publikacji Summorum pontificum Benedykta XVI i „jedynie zwiększy podział w Kościele, zamiast go uzdrowić”. Guzman stwierdza, że „tradycyjni katolicy liczą sobie obecnie setki tysięcy, może nawet miliony osób i stanowią oni rosnący odsetek wiernych chodzących na Mszę katolików. W wielu przypadkach są oni tymi, którzy najbardziej namiętnie są zakochani w swojej wierze – co jest czymś, co ponownie powinno zachęcić każdego biskupa, który choć trochę troszczy się o przyszłość Kościoła”.
Bloger zauważa, że „jest tak dużo wrogości do wiary poza Kościołem, ale można się temu przeciwstawić, jeśli ma się bezpieczną przystań, by oddawać cześć i się modlić w Kościele. Stąd jest ogromnie bolesne doświadczanie ataków ze strony naszych hierarchów”. A właśnie jako atak jest to traktowane przez wiernych katolików, którzy czują się zdradzeni. Traditionis custodes „nie uleczy niczego, tylko zedrze bandaże z ran, które zaczynały się goić”.
Po trzecie, zdaniem Guzmana „ten akt mocniej narusza nasze zaufanie w nasze przywództwo” i pokazuje, że zamiast „zająć się wewnętrzną zgnilizną” w postaci skandalów finansowych i seksualnych, od których „Kościół zatacza się od dziesięcioleci”, „nasi liderzy wydają się bardziej zainteresowani zmiażdżeniem tradycyjnych katolików, którzy pozostali wierni Chrystusowi w Kościele katolickim, mimo głębokiego bólu i rozczarowania, jakie odczuwają”.
Pytając się, czy hierarchowie „faktycznie mają nasz najlepszy interes na sercu”, Guzman wskazuje jednocześnie na „wielki brak szacunku dla poprzedniego papieża i tego, co próbował osiągnąć”. Bowiem za takie uważa „to mocne skarcenie Summorum pontificorum (…) ogłoszone, gdy poprzednik [obecnego] papieża wciąż żyje”. Guzman dodaje: „Był czas, kiedy papieże przynajmniej usiłowali pokazać ciągłość z swoimi poprzednikami co do wiary i zasad moralnych. Wydaje się, że nie jest już to godne starań”.
„Tradycja jest niezbędna i żywa. Nie można jej zabić – pisze Guzman. – Dlaczego? Ponieważ nie jest to jedynie sfabrykowany zestaw obrzędów czy wymyślonych przez ludzi form kultu, które możemy zmienić na życzenie. Msza jest żywym symbolem duchowych rzeczywistości, która uczestniczy intymnie w rzeczywistościach, które objawia. (…) Taki żywy symbol jest podtrzymywany z góry i może być traktowany jedynie z największą rewerencją, rewerencją, jaką oddawałoby się żywemu organizmowi. Zatem tradycyjna Msza rzymska ma własne życie, którego nie można wygasić ludzkim wysiłkiem.
Autor konkluduje: „Troszczymy się o Mszę, ponieważ kochamy Chrystusa, a Chrystus zostaje uobecniony dla nas we Mszy. Nic nie może być bardziej znaczące, nic głębsze”.
Źródło: catholicgentleman.com
jjf