Wydatki lokalnych władz na edukację stale rosną. Samorządy do każdej złotówki wydanej z budżetu państwa, drugą dokładają do siebie. Taka struktura wydatków grozi zamykaniem szkół.
– Ten scenariusz nie tylko jest możliwy, on już powinien być realizowany. Szkoły powinny być zamykane już teraz, tylko opór społeczny blokuje takie decyzje – mówi Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich.
Wesprzyj nas już teraz!
W ubiegłym roku samorządy wyłożyły na edukację 20,4 mld zł, a z budżetu państwa dostały na ten cel 36, 9 mld zł. W tym roku sytuacja przedstawia się jednak dramatycznie. Do tej pory bowiem na konta samorządów nie wpłynęło obiecane przez rząd 450 mln zł – pieniądze uzyskane z podniesienia składki rentowej. Resort edukacji nie jest też w stanie stworzyć odpowiednich regulacji, które umożliwiłyby uruchomienie 500 mln na przedszkola.
Samorządowcy alarmują, że jeśli nic się nie zmieni, to w przyszłym roku ponad połowa gmin wiejskich lub miejsko wiejskich będzie zmuszona do drastycznych cięć. A te nie ominą edukacji. – Tym razem nie zakończy się na łączeniu klas, będziemy zmuszeni masowo zamykać szkoły – alarmują.
Dane Ministerstwa Finansów podają, że w zeszłym roku wydatki własne samorządów na edukację wyniosły 70 proc. tego co otrzymują one od rządu w formie subwencji oświatowej. Najwięcej dołożyły gminy miejskie – 100 proc., miejsko – wiejskie – 74 proc., wiejskie – 56 proc. Problemem jest także malejąca liczba dzieci w szkołach. Od 2006 roku zmniejszyła się ona o milion.
Władze samorządowe domagają się zmian w Karcie Nauczyciela, które pozwoliłyby im uelastycznić zatrudnienie. Są już gotowe propozycje. MEN jest jednak bierne i w negocjacjach ustawia się w roli negocjatora między samorządami, a związkami zawodowymi nauczycieli.
Źródło: rp.pl
ged