Specjalizujący się w kwestiach dotyczących Stolicy Apostolskiej katolicki dziennikarz i publicysta Sandro Magister przybliżył czytelnikom swojego bloga zestaw wypowiedzi jednego z prawdopodobnych kandydatów na następcę Franciszka, czyli kardynała Jean-Claude’a Hollericha. Cytaty są tym bardziej interesujące, że zapowiadają, co czeka Kościół pod ewentualnymi rządami hierarchy, którego obecny papież sam chętnie widziałby w przyszłości w tej samej roli.
„Na liście kardynałów, których Franciszek chciałby widzieć jako swojego następcę, znalazło się jedno nowe nazwisko, które szybko wskoczyło na szczyt rankingów. To kardynał Jean-Claude Hollerich, arcybiskup Luksemburga” – pisze Sandro Magister. Autor wspomina na wstępie nie tylko o przynależności hierarchy do Towarzystwa Jezusowego, ale i wskazuje, że ewentualny pretendent do tronu papieskiego o swojej wizji Kościoła wypowiada się w podobnym duchu co Franciszek, lecz znacznie bardziej konkretnie.
Luksemburczyk, od 2018 roku przewodniczący Komisji Konferencji Episkopatów Unii Europejskiej COMECE, niedawno skrytykował propozycję prezydenta Francji Emmanuela Macrona aby włączyć prawo do tak zwanej aborcji w zakres Karty Praw Podstawowych UE.
Wesprzyj nas już teraz!
W 2019 roku Franciszek mianował jezuickiego współbrata kardynałem. Dwa lata później – relatorem generalnym synodu wieloletniego, który ma przebudować Kościół pod sztandarem „synodalności”.
„Dla Hollericha ten synod ma być bardziej otwarty niż kiedykolwiek. Będzie musiał umieć słuchać i wypełnić się propozycjami, które pochodzą od całego ludu Bożego. Nawet w najgorętszych tematach” – podkreśla Magister.
„W porównaniu z Francisem, zawsze niejednoznacznym, nawet gdy robi on miejsce na nowe rozwiązania, Hollerich wyróżnia się większą klarownością. W ostatnich tygodniach udzielił obszernych wywiadów, w których wydawał się udzielać, prawdopodobnie za aprobatą papieża, wskazówek, których sam papież nie chce wyrazić własnymi słowami. Z pewnością nieprzypadkowo zbiegło się z to falą skrajnych żądań płynących od niemal schizmatyckiej ścieżki synodalnej prowadzonej w Niemczech” – ocenia autor.
Dalej Sandro Magister przytacza zestaw cytatów z niedawnych wypowiedzi kardynała z Luksemburga dla La Croix, Herder Korrespondenz oraz Katholische Nachrichten-Agentur.
O żonatych kapłanach
„Kiedyś byłem wielkim zwolennikiem celibatu dla wszystkich księży, ale teraz mam nadzieję, że może istnieć formuła viri probati. To głębokie pragnienie. A jednak to droga trudna dla Kościoła, bo mogłaby być odbierana jako zerwanie z tradycją. Po synodzie amazońskim możliwe, że jednym z powodów, dla których papież nie zezwolił na viri probati, było to, że wezwania o to były zbyt mocne, zaś Synod zbytnio sprowadzano do tej kwestii. Ale myślę, że musimy iść w tym kierunku, bo inaczej już niedługo nie będziemy mieli więcej księży. Na dłuższą metę wyobrażam sobie też drogę prawosławia, według którego celibat obowiązuje tylko mnichów”.
O kapłaństwie kobiet
„Wydaje mi się, że najważniejszym problemem nie jest to, czy kobiety powinny zostać kapłanami, czy nie, ale przede wszystkim, czy kobiety mają prawdziwy udział w kapłaństwie, które należy do wszystkich ochrzczonych i uznanych ludzi Bożych i czy w ten sposób mogą sprawować związane z nim uprawnienia. Czy oznaczałoby to również głoszenie homilii na Mszy? Powiedziałbym, że tak”.
O kobiecym diakonacie
„Nie miałbym nic przeciwko temu. Ale reformy muszą mieć stabilne podstawy. Gdyby papież nagle zezwolił na viri probati i diakonisy, istniałoby wielkie niebezpieczeństwo schizmy, poza Niemcami, gdzie być może tylko niewielka część odłączyłaby się. W Afryce lub w krajach takich jak Francja wielu biskupów prawdopodobnie by w tym nie współpracowało”.
O synodzie niemieckim
„Czasami mam wrażenie, że biskupi niemieccy nie rozumieją papieża. Papież nie jest liberałem, jest radykalny. Zmiana pochodzi z radykalizmu Ewangelii. Podzielam stanowisko Thomasa Halika. Nie można mówić tylko o reformach strukturalnych, duchowość też musi zacząć na nowo wzrastać. Jeśli byłaby to tylko kwestia reform dokonujących się w wyniku konfrontacji, wszystko szybko mogłoby wrócić do poprzedniego stanu. W tym przypadku wszystko zależałoby od większego wpływu jednej bądź drugiej grupy. A wtedy nie ma wyjścia z błędnego koła”.
O kwestiach płciowości i wykorzystywania seksualnego
„Musimy zmienić nasz sposób myślenia o seksualności. Do dziś mamy na to raczej stłumione zapatrywanie. Nie jest to oczywiście kwestia mówienia ludziom, że mogą zrobić wszystko, ani też zniesienia moralności, ale uważam, że musimy powiedzieć, że seksualność jest darem od Boga. Wiemy o tym, ale czy to mówimy? Nie jestem pewny. Niektórzy przypisują szerzenie się nadużyć w tej materii rewolucji seksualnej. Uważam dokładnie odwrotnie: moim zdaniem najstraszniejsze wydarzenia miały miejsce przed latami siedemdziesiątymi”.
Homoseksualność
„Stanowisko Kościoła dotyczące związków homoseksualnych jako grzesznych jest błędne. Uważam, że socjologiczna i naukowa podstawa tej doktryny nie jest już poprawna. Nadszedł czas na fundamentalną rewizję nauczania Kościoła, a sposób, w jaki papież Franciszek mówił o homoseksualizmie, może doprowadzić do zmiany doktryny. Tymczasem w naszej archidiecezji w Luksemburgu nikt nie zostaje zwolniony z pracy za homoseksualizm, rozwód i ponowne małżeństwo. Nie mogę ich wyrzucić, zostaliby bezrobotni, a jak coś takiego mogłoby być chrześcijańskie? Jeśli chodzi o księży homoseksualnych, jest ich wielu i dobrze, gdyby mogli porozmawiać o tym ze swoim biskupem, nie spotykając się z potępieniem”.
Interkomunia
„W Tokio udzieliłem Komunii każdemu spośród tych, którzy przyszli na Mszę. Nigdy nikomu nie odmawiałem Komunii. Uznałem za pewnik, że protestant, jeśli przystępuje do Komunii, wie, co katolicy przez nią rozumieją, przynajmniej ci, którzy uczęszczają na Mszę. Ale nie koncelebrowałbym z pastorem ewangelickim. W Tokio nauczyłem się bardzo dużo o protestantyzmie i zacząłem go doceniać. Jednak pewnego razu byłem obecny na jednej z ich wieczerzy Pańskich i przeraziłem się, gdy wyrzucono resztę wina i resztki chleba. To był dla mnie poważny szok, ponieważ jako katolik wierzę w rzeczywistą obecność”.
Msza Święta łacińska
„Lubię Mszę łacińską, teksty uważam za bardzo piękne, zwłaszcza pierwszy kanon. Kiedy odprawiam Mszę w swojej domowej kaplicy, czasami wybieram modlitwę łacińską. Ale w parafii nie zrobiłbym tego. Wiem, że tam ludzie nie rozumieją łaciny i nic z tego nie wyciągają. W Antwerpii zostałem poproszony o odprawienie Mszy łacińskiej w obecnym rycie. Zrobię to, ale nie będę celebrował starożytnym rytem. Nie oznacza to, że inni nie mogą tego robić godnie. Ale nie mogę. W naszym języku i w naszej wyobraźni przeszłość jest za nami, a przyszłość przed nami. W starożytnym Egipcie było dokładnie odwrotnie. Przeszłość była postrzegana jako coś, co jest przed nami, ponieważ ją znamy i widzimy, podczas gdy przyszłość była za nami, ponieważ jest nieznana. Wydaje mi się, że Kościół katolicki wciąż ma w sobie coś z Egiptu. Ale to już nie działa. Bóg otwiera się na przyszłość. Niektórzy twierdzą, że wcześniej Msza była o wiele piękniejsza. Ale do jakiej formy się odnoszą? W większości wyobraża się sobie pewną przeszłość, która zostaje „stylizowana” w tradycji. W tym miejscu cywilizacja egipska ostatecznie zawiodła. Nie miała już zdolności do samoprzekształcenia”.
Aborcja
„Znam mężczyzn i kobiety, nawet z lewicy, którzy twierdzą, że są przekonanymi chrześcijanami, którzy walczą ze zmianami klimatycznymi, ale w Parlamencie Europejskim głosują za uczynieniem aborcji podstawowym prawem oraz za ograniczeniem wolności sumienia lekarzy. Mają tendencję do ograniczania swoich preferencji religijnych do sfery prywatnej. Ale w takim przypadku nie jest to już religia, ale osobiste przekonanie. Religia potrzebuje przestrzeni publicznej, w której może się wyrażać. Przykład: jestem absolutnie przeciwny aborcji. A jako chrześcijanin nie mogę mieć innego stanowiska. Ale rozumiem również, że istnieje troska o godność kobiet i że to, czego broniliśmy w przeszłości, aby sprzeciwić się ustawie o aborcji, nie może być już dziś wysłuchane. W tym momencie, jaki inny środek możemy podjąć, aby obronić życie? Kiedy nie stosuje się już jakiejś formy dyskursu, nie można iść zawzięcie, ale szukać innych dróg”.
Sprzeciw wobec jednopłciowych niby-małżeństw
W innej kwestii, dotyczącej liturgicznego błogosławienia par homoseksualnych, co dopuścił synod w Niemczech, a sam papież Franciszek wykazał oznaki kapitulacji, Hollerich krótko mówi: „Z błogosławieństwami małżeńskimi nie, nie zgadzam się, ponieważ rozważamy małżeństwo tylko jako związek między mężczyzną a kobietą” – wskazuje Sandro Magister.
„Jedna rzecz jest wciąż nieznana. Jak dobrze poradzą sobie reformistyczne wytyczne Hollericha, składające się z wielu tak, ale również czasami nie, kiedy destrukcyjne propozycje niemieckiego synodu krzyżują się w Rzymie z synodem całego Kościoła na temat synodalności?” – rozważa włoski publicysta.
Jak przypomina Magister, 3 lutego podczas konferencji prasowej Georg Bätzing, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec poinformował, że po spotkaniu w Luksemburgu pomiędzy nim, kard. Hollerichem, a maltańskim kardynałem Mario Grechem, sekretarzem generalnym synodu biskupów, niemiecki hierarcha został przyjęty na audiencji przez papieża. Franciszek miał go zachęcać do stworzenia grupy roboczej mającej pogodzić synod niemiecki z synodem Kościoła powszechnego.
„Hollerich, jako reformatorski kandydat do papiestwa, wydaje się obiecywać bardziej linearną i spójną ścieżkę niż prezentuje obecny niekonsekwentny i pełen sprzeczności pontyfikat. Jest jednak banalnym naśladowcą Bergoglio, kiedy i on zaczyna powtarzać litanię, tak bliską panującemu papieżowi: Nawet proboszcz nie zawsze wie, dokąd iść. Czasami to owce znajdą drogę, a pasterz będzie podążał z trudem, krok po kroku” – konkluduje autor. „Docenia” on także wspólną dla obecnego oraz ewentualnego papieża umiejętność godzenia sprzeczności, co kardynał Hollerich, przez wiele lat pracujący w Kraju Kwitnącej Wiśni, wyraził w kolejnej ze swych, przytaczanych przez Sandro Magistra wypowiedzi: „Jestem biskupem, który pochodzi z Japonii i myślę, że te doświadczenia dały mi inny horyzont myślenia i osądu. Japończycy nie myślą tak, jak jest w europejskiej logice. Jeśli mówimy, że rzecz jest czarna, to znaczy, że nie jest biała. Z kolei Japończycy mówią: Jest biały, ale może też czarny. W Japonii przeciwieństwa można łączyć bez zmiany punktu widzenia”.
Źródło: magister.blogautore.espresso.repubblica.it
RoM