We Włoszech ukazały się właśnie dwie książki poświęcone krytycznej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół. Ich autorami są ludzie znani, wpływowi i progresywni, którzy choć nie krytykują pontyfikatu papieża Franciszka, to nie poświęcają mu szczególnej uwagi. Sugeruje to – zauważa watykanista Sandro Magister – że ich myśli biegną już ku kolejnemu konklawe.
„La Chiesa brucia” to książka autorstwa włoskiego historyka Andrei Riccardi, współzałożyciela wpływowej (kościelnie i politycznie) Wspólnoty Sant’Egidio, ministra (2011-2013) w rządzie Montiniego. Sandro Magister zauważa, że Riccardi jest wciąż osobą niezwykle wpływową, pozostaje w dobrych relacjach z Franciszkiem, papież „często przyjmuje go na prywatnych audiencjach i powierzył mu – między innymi – organizację głośnego szczytu międzyreligijnego, któremu Franciszek osobiście przewodniczył na Piazza del Campidoglio 20 października minionego roku”. Druga książka, zatytułowana „Il gregge smarrito”, opublikowana została przez stowarzyszenie „Essere qui”, któremu przewodzi 89-letni socjolog Giuseppe De Rita, współzałożyciel i prezes ośrodka badań społecznych Censis, zaangażowany w World Social Summit – konferencję mającą stanowić socjologiczny wkład w rozwiązywanie problemów współczesności. W ich trakcie prelekcje wygłaszali m.in. Anthony Giddens, Zygmunt Bauman i Jacques Attali. De Rita przedstawia na kartach pracy dobrze już znane stanowisko: Kościół w „nowej” epoce powinien zrównoważyć priorytety. W przeciwieństwie do epoki Jana Pawła II i Benedykta XVI, w której jedynym priorytetem miała być ewangelizacja, na tym samym poziomie ulokować należy zaangażowanie w kwestie społeczne, promocję człowieka i rozwój potencjału społecznego. Obydwie prace łączy… dystans wobec obecnego pontyfikatu. Nie jest on poddawany krytyce, ale autorzy też nie poświęcają mu szczególnej uwagi.
„W międzyczasie sekularyzacja nie tylko zniszczyła znaczną część katolicyzmu, zwłaszcza zachodniego, doszło również do upowszechnienia rewolucji antropologicznej, która radykalnie zmieniła idee narodzin, prokreacji, śmierci, wolnej woli. W skrócie: samą koncepcje człowieka, odsuwając ją daleko od koncepcji biblijnej” – zauważa Magister. Riccardi tego jednak nie zauważa, tak sami De Rita. „Ich perspektywa analityczna jest ograniczona, tymczasem stawka posiada epokowe rozmiary, analogiczne do tych, jakie towarzyszyło chrześcijaństwu pierwszych wieków, które bez asymilacji, jak i bez separacji od obcego i wrogiego mu świata zdolne było wejść z nim w silnie krytyczną relację, wywierając równocześnie na społeczeństwo niezwykły wpływ kulturowy” – podkreśla watykanista. Ricardi i De Rita to figury reprezentujące ośrodki, które chciałyby odegrać rolę „think-tanków”, wskazujących drogę Kościołowi. A to prowadzi ku kwestii przyszłego pontyfikatu…
Wesprzyj nas już teraz!
Papież Franciszek posiada preferencje odnośnie tego, kto miałby być jego następcą. W tej roli widzi pochodzącego z Filipin kard. Luisa Antonio Tagle, którego wyniósł na stanowisko prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. To stanowisko eksponowane, które gwarantuje rozpoznawalność i umożliwia budowanie relacji. Magister wskazuje jednak, że kard. Tagle jest faworytem wątpliwym. Obecnie ma 64-lata, co oznaczałoby długi pontyfikat, ponadto jest uważany za hierarchę zbyt blisko związanego z obecnym papieżem, co mogłoby oznaczać pogłębienie istniejących już dziś konfliktów. Sandro Magister sugeruje, że to właśnie dlatego Tagle stara się obecnie – w przeciwieństwie do pierwszych lat panowania Franciszka – nie zabierać głosu i nie przyciągać uwagi. Drugim purpuratem cenionym przez papieża jest 68-letni kard. Reinhard Marx, którego włączył do specjalnej rady kardynałów i powierzył nadzór nad sprawami ekonomicznymi Stolicy Apostolskiej. Równocześnie Marx jest jednym z głównych sterników niemieckiej Drogi Synodalnej, którą Franciszek ocenia krytycznie. Relacja niemieckiego kardynała z papieżem jest skomplikowana, Franciszek być może planuje wpłynąć poprzez niego na ostateczne rezultaty niemieckiej synodalności. Równocześnie Marx wydaje się dystansować do papieża, oceniając, że relacja ta obniża jego szanse jako papabile. To ma być motywem kryjącym się za rezygnacją ze stanowiska przewodniczącego niemieckiego episkopatu, jak i nieprzyjętą przez papieża rezygnacją z arcybiskupstwa, będącą symbolicznym uznaniem odpowiedzialności niemieckiej hierarchii za przestępstwa seksualne duchownych. Ewentualny wybór kard. Marxa na papieża przyniósłby – wskazuje Magister – upowszechnienie niemieckiej optyki w skali całego Kościoła.
Wśród kardynałów są także i hierarchowie, wobec których papież prezentować ma wyraźną niechęć. Należą do nich kard. Giovanni Angelo Becciu, pozbawiony stanowiska i przywilejów związanych z przynależnością do kolegium kardynałów. Nie był on zaliczany do grona papabili, jest jednak postacią wpływową, korzystającą z kontaktów z kardynałami i biskupami związanymi z ruchem Focolari. Franciszek nie darzy też sympatią kard. Pietro Parolina, ten jednak na przestrzeni ostatnich lat sam konsekwentnie pomniejszał swoje szanse na wybór. Wielu kardynałów-elektorów postrzega go jako osobę odpowiedzialną za kryzys Kurii Rzymskiej, a na jego wizerunku ciąży też polityka względem Pekinu, która zaowocowała kontrowersyjną umową z chińskim komunistami.
Następnie Sandro Magister wyszczególnia kandydatów „umiarkowanych”, do których zalicza węgierskiego kard. Pétera Erdô. Sprawował on funkcje w międzynarodowych strukturach kościelnych, był relatorem generalnym dwóch sesji synodu o rodzinie, przewodząc – według pojawiających się doniesień – sprzeciwowi wobec postulowanej redefinicji katolickiej moralności seksualnej. To kardynał, który po wyborze na Stolicę Piotrową powróciłby do kursu realizowanego przez Jana Pawła II i Benedykta XVI. To właśnie dlatego – ocenia Magister – papież Franciszek stara się osłabić jego pozycję, w tym także i poprzez ograniczenie swego uczestnictwa w 52. Kongresie Eucharystycznym, który będzie miał miejsce właśnie na Węgrzech.
Własnego papabile mają także włoskie środowiska progresywne, reprezentowane przez Riccardiego i De Ritę. Jest nim kard. 68-letni Matteo Zuppi, współzałożyciel Wspólnoty Sant’Egidio, który będzie się ubiegał o stanowisko przewodniczącego Konferencji włoskich biskupów. Zuppi posiada zdolność adaptacji, prezentował ją w trakcie dwóch poprzednich pontyfikatów, równocześnie posiada doskonałe kontakty tak w świecie kościelnym, jak i politycznym. Magister ocenia jego kandydaturę na Stolicę Piotrową jako poważną, sugerując że wynik konklawe nie zostanie określony przez lobby kardynałów (tak jak to miało miejsce w przypadku „mafii z Sankt Gallen”), lecz przez Wspólnotę Sant’Egidio.
Źródło: magister.blogautore.espresso.repubblica.it
mat