Kilkaset osób czekało w czwartek wieczorem w hali przylotów warszawskiego lotniska na wykonanie testów sprawdzających obecność koronawirusa. Pasażerowie przybyli spoza strefy Schengen musieli przebywać stłoczeni przez kilka godzin ze względu na przepisy sanitarne, których nikt uprzednio nie uzgodnił z przedświątecznymi realiami.
Jak pisze portal radia RMF, chaos trwał aż do północy. Sytuację ilustrują fotografie nadesłane przez internautów. W hali przylotów tłoczyli się podróżujący, których samoloty w niewielkich odstępach czasu przyleciały na Okęcie.
Wesprzyj nas już teraz!
„Niewiele można zrobić, by w przyszłości uniknąć takich sytuacji, jednak na razie zdecydowano, by załogi samolotów wstrzymywały się z wypuszczaniem pasażerów z maszyn, jeśli jednocześnie wylądowało kilka rejsów spoza Schengen. Chodzi o to, by nie doszło do skupienia ludzi w hali przylotów, a przylatujący czekali na pokładzie, gdzie powietrze jest filtrowane” – czytamy na portalu.
Obowiązkowe testy wykonywane są w jednym punkcie z sześcioma stanowiskami. Cztery kolejne punkty, których uruchomienie zwielokrotni liczbę stanowisk, dopiero czekają na decyzję ministra zdrowia, który ma zgodzić się na wykonywanie testów do trzech godzin od przylotu.
Począwszy od środy 15 grudnia przylatujący spoza Unii Europejskiej, spoza strefy Schengen, a także spoza Turcji chcąc nie wpaść w reżim kwarantanny muszą okazać test, ale nie starszy niż 24 godziny.
Źródło: RMF24.pl
RoM