15 lutego 2022

Sanitaryzm a ekonomia. Ile kosztowała nas walka z „pandemią Covid-19”?

(Zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay License)

Instytut Ordo Iuris opublikował raport ekspercki dotyczący gospodarczych skutków restrykcji wprowadzanych w związku z Covid-19. Wtorkowej prezentacji opracowania towarzyszyła dyskusja transmitowana na żywo w internecie.

Według Cezarego Mecha, ekonomisty, doradcy prezesa Narodowego Banku Polskiego, tak zwana pandemia przyniosła spadek produktu brutto w skali światowej o 3 procent. Przewidywania sprzed okresu Covid–19 mówiły o wzroście, który miał w tym okresie wynieść około 3,5 procent. Przyniosło to rozwarstwienie w skali globalnej na poziomie około 5–6 bilionów dolarów. Z kolei globalny wzrost zadłużenia kredytowego szacowany jest na około 26 miliardów dolarów. To niektóre spośród najważniejszych danych, za pomocą których liczyć możemy ekonomiczny koszt „pandemii”. Trzeba pamiętać, że w ujęciu wieloletnim światowe PKB straci kilkadziesiąt procent, między innymi w związku ze zwiększoną śmiertelnością uwarunkowaną w ogromnej mierze obserwowaną kondycją i modelem funkcjonowania służby zdrowia.

Jakub Wozinski, dziennikarz i publicysta ekonomiczny ocenił między innymi gospodarcze aspekty polityki „zero covid”, czyli utopii dążenia do wyeliminowania zjawiska rozprzestrzeniania się wirusów poprzez kwarantanny, izolacje, tak zwane lockdowny i inne przejawy sanitaryzmu.

Wesprzyj nas już teraz!

Po co te lockdowny?

Usilnie wdrażana od marca 2020 roku strategia oznaczała tąpnięcie w zakresie finansów publicznych, stabilności systemu podatkowego, finansowego. To był rok, w którym, według wstępnych założeń Polska miała wypracować nadwyżkę budżetową. Jednak zakończyliśmy go z największym deficytem w  historii – 85 miliardów złotych. Zrodził się chaos, wystrzeliła inflacja, czego jednym z istotnych powodów była polityka władz przyjęta pod hasłem walki z pandemią.

– W momencie gdy tak znaczne środki zostały zaangażowane do tego by politykę „zero covid” uzupełniać przy pomocy różnego rodzaju tarcz finansowych, programów dotacji postojowych, dopłat itd. Koszty, myślę, są ogromne a w dalszym ciągu w niewystarczającym stopniu podejmowana jest kwestia tego, na ile obrana strategia jest opłacalna, na ile rzeczywiście efektywna – wskazywał dyskutant.

Jak zwrócił uwagę Jakub Wozinski, w ostatnim okresie chociażby naukowcy z John Hopkins University badali niedawno zależność pomiędzy zaawansowaniem obostrzeń lockdownowych a tak zwaną efektywną śmiertelnością. Okazało się, że korelacja zachodzi w bardzo niskim stopniu. A skoro tak, to czy twarde restrykcje gospodarcze związane z zamykaniem branż i różnych obszarów życia publicznego mają sens? W opinii publicysty to w najlepszym razie bardzo dyskusyjna kwestia. – Ostatnie dwa lata pokazały nam, że ta polityka najzwyczajniej w świecie nie działa. Wynika to niekoniecznie z badań przeprowadzonych przez renomowane uczelnie. Każdy zjadacz chleba może sobie wywieść podobne wnioski na podstawie wykresów zachorowań, pozytywnych testów, przypadków koronawirusa w krajach, które zdecydowały się na najdalej idące ograniczenia – zauważył Jakub Wozinski.

W opinii publicysty żadne państwa nie odniosły zdecydowanych korzyści z lockdownów, może poza Chinami, które, jako „fabryki świata” trudno jednak porównywać do innych państw. Przemysł ucierpiał tam w mniejszym stopniu niż usługi, ale to odosobniony przypadek.

Natomiast kraje, które nie zdecydowały się na politykę „zero covid”, jak chociażby Szwecja, pokazały, iż można było pójść inną drogą – bez zaciągania tak wielkich rachunków i konieczności nadzwyczajnych poświęceń ze strony małego czy średniego biznesu oraz mieszkańców, podatników. Bądź co bądź to oni w ostateczności ponoszą przecież wszelkie koszty takich operacji na żywych organizmach społeczeństwa i gospodarki.

Dziurawy i ułomny system

Prowadzący debatę Łukasz Bernaciński z Instytutu Ordo Iuris zwrócił uwagę, że w ostatnich 2 latach znaczną część spodziewanych zysków małych i średnich przedsiębiorstw (MiŚ) przejęły wielkie koncerny, notujące ogromne dochody, chociażby w branży e-commerce.

Faktycznie branże najmocniej dotknięte pandemią, przez dłuższy okres zamknięte, to te, w których dominuje sektor małych i średnich firm. To są restauracje, siłownie, szeroko pojęta branża organizacji imprez i wydarzeń, branża turystyczna. Tam rzeczywiście liczba małych, rodzinnych firm jest całkiem duża – przyznał Kamil Rybikowski, dyrektor biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. Zauważył jednak, że sporo firm MiŚ współpracuje z dużymi podmiotami, koncernami, które zyskały podczas pandemii, na przykład we wspomnianym sektorze e-commerce.

Do rzecznika w związku z pandemią właściciele firm zwracali się przede wszystkim w dwóch kwestiach. Chodzi o wprowadzone przez rząd restrykcje – ograniczenia bądź zakazy prowadzenia działalności gospodarczej. Drugą istotną sprawą były rekompensaty wypłacane firmom z tytułu obostrzeń, na przykład w ramach tarczy z Polskiego Funduszu Rozwoju, postojowego, dopłat do miejsc pracy itp.

– Obostrzenia często trwały zbyt długo i nie miały oparcia w wiedzy medycznej. Wydaje się, że na wyrost zamykano pewne branże, które mogły działać w jakimś reżimie sanitarnym. Przez to przedsiębiorcy generowali straty – podkreślił Kamil Rybikowski.

– System pomocowy miał swoje wyraźne luki i wady. O ile w pierwszym okresie „pandemii” wiosną 2020 roku wykorzystano naprawdę szeroki wachlarz wsparcia finansowego, część z tej pomocy nawet nie była uzależniona od tego, jakie były faktyczne straty danych przedsiębiorstw. Zwolnienie z ZUS otrzymali wszyscy mikroprzedsiębiorcy, niezależnie od branży, zatrudniający do 9 pracowników. Nieważne, czy mieli straty, czy nie – zauważył.

Z kolei od jesieni 2021, kiedy po wakacyjnym poluzowaniu restrykcje powróciły, wsparcie udzielano było punktowo, według kodów PKD (czyli w zależności od rodzaju zarejestrowanej działalności). Z równych powodów i to nie okazało się rozwiązaniem trafnym.

Jakub Woziński spytany został o wpływ na przedsiębiorców i ich firmy inflacji prawnej wywołanej często zmieniającymi się przepisami pandemicznymi.

To jest największy, niepoliczalny koszt wprowadzanych obostrzeń, z którymi mieliśmy do czynienia na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Zapanował chaos i nieprzewidywalność – ocenił, jako przykład podając ogłoszoną na początku listopada 2020 roku „mapę drogową” luzowania obostrzeń. Kryteria tam przedstawione bardzo szybko zostały odłożone do kąta i nigdy nie zostały zastosowane. Rząd poszedł zupełnie inną drogą, a to zaledwie jeden z wielu takich przypadków.

– To jest szczególnie ważne dla przedsiębiorców, dla obywateli, żeby funkcjonowało stabilne otoczenie prawno-instytucjonalne biznesu. To absolutna podstawa planowania długofalowego. To niestety zostało bardzo mocno zniszczone. Jest wielką stratą, że ludzie w sporej mierze stracili zaufanie do państwa. Widać to obecnie na przykładzie wielu krajów, w których trwają tak wielkie protesty, choć mocno zamilczane przez media – powiedział.

Owczy pęd i refleksja

W opinii publicysty świadczy to o tym, że podobna polityka prowadzona przez władze różnych krajów była niespójna. Jakub Wozinski zwrócił uwagę, że ojczyzną polityki „zero covid” są Chiny, co już powinno budzić szereg wątpliwości. Potrzeba szczególnie krytycznego spoglądania w ich stronę wynika choćby z ograniczonej wiarygodności informacji oraz danych statystycznych udostępnianych przez to państwo. Mimo to szereg innych krajów, w tym Polska, poszło podobną drogą w swym dziele „zwalczania pandemii”. – Nastąpił swego rodzaju proces sinizacji. W ciągu ostatnich dwóch lat władze bardzo mocno utraciły zaufanie. Znaczna część obywateli, w tym przedsiębiorców poczuła się w takiej sytuacji, w której za postępowaniem rządzących nie ma żadnej logiki. Postępują one bardzo uznaniowo, nie przedstawia jasnych kryteriów. Całe szczęście, że w ostatnim czasie zaczynają dostrzegać ten problem kolejne rządy na świecie – podkreślił.

W opinii Jakuba Wozinskiego bardzo pozytywny przykład w tej mierze płynie na przykład z Danii. Zdecydowała się ona na stopniowe zdejmowanie obciążeń covidowych z mieszkańców, w tym przedsiębiorców. Powodem, co jasno przyznali przedstawiciele rządu, było mocno nadszarpnięte zaufanie wyborców.

Ta sytuacja kryzysu zaufania do władz w tej chwili eskaluje na całym świecie. To jest jeden z ważnych problemów, który będzie negatywnie oddziaływał przez kolejne lata. Mówi się o covidowym „długu zdrowotnym”. Myślę, że istnieje też dług w postaci przejścia na mocno uznaniowy model decyzyjny, pozbawiony jasnych kryteriów – stwierdził Wozinski.

 

Źródło: PCh24TV

Not. RoM

Przeczytaj raport Ordo Iuris o ekonomicznych aspektach ograniczeń covidowych

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(4)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie