Polska się starzeje. Statystyki wyraźnie to pokazują. I nie tylko statystki. Wystarczy przejść się ulicami naszych miast czy wsi. Ludzi w starszym wieku zobaczymy mnóstwo. To starzenie się naszego społeczeństwa widać gołym okiem. Najszybciej w Polsce wyludniają się miejscowości w pobliżu granicy z Białorusią. Szczególnie miasteczka i wsie w południowej części województwa podlaskiego. Obecnie w tych przygranicznych wsiach trudno spotkać osobę poniżej 70. roku życia. Młodzi wyjechali do dużych miast lub za granicę, a staruszkowie zostali, bo jak sami mądrze mówią „starych drzew się nie przesadza”.
Większość osób, które opisują lub wypowiadają się publicznie na temat problemu starzenia się społeczeństwa, przyczyny tego stanu rzeczy widzi w słabej kondycji materialnej młodych małżeństw i związanej z tym obawie przed zdecydowaniem się na potomstwo. Zapewne jest to ważne, jednak moim zdaniem, nie decydujące. Gdyby skromne warunki materialne były zasadniczą przeszkodą w podjęciu decyzji o przyjściu na świat dzieci, nasi dziadkowie czy rodzice, w ogóle nie mieli by potomków.
Pokolenie naszych rodziców, dziadków, pradziadków żyło przecież w o wiele trudniejszych, jeśli chodzi o posiadanie majątku, czasach. Najstarsi doświadczyli strasznej II wojny światowej i powojennej biedy. A jednak nikt się wówczas nie dziwił, że w rodzinie jest dziesięcioro, czy nawet więcej, dzieci. W czasach nędzy PRL-u też przecież był okresy wyżów demograficznych. Sam pamiętam jak w klasach szkoły podstawowej, do której uczęszczałem, w klasach trzeba było dostawiać ławki i krzesła, bo dzieci było tak dużo, że nie miały gdzie usiąść. A było to nie tak dawno temu, bo w latach 80’ – przynajmniej mi się wydaje, że niedawno, ten czas tak szybko leci.
Wesprzyj nas już teraz!
Myślę, że współcześnie żyjącym młodym małżeństwom, czy jak to się teraz mówi – parom, podjęcie decyzji o przyjęciu na świat potomstwa, najbardziej utrudnia nie status materialny, ale inny niż dawniej sposób myślenia o życiu i brak wiary w Bożą Opatrzność. Dawniej rodzice stosowali się do mądrego powiedzenia „Bóg dał dzieci, to da i na dzieci”. I to jest prawda. Sam jestem tego świadkiem. Wychowujemy z żoną czwórkę dzieci i doświadczamy Bożej opieki każdego dnia.
Dawniej rodzice nie czekali z potomstwem na czasy, kiedy będą mieli luksusowe warunki życia. Wystarczyły im proste podstawy – czyli dach nad głową, praca, pożywienie, ubranie. Natomiast obecnie, oczywiście uogólniając, stanie się rodzicami, warunkuje się posiadaniem wysokich dochodów i dużego mieszkania lub domu. Dochody muszą być na tyle wysokie, żeby dziecko opływało we wszelkie dostatki. Niestety często zapomina się przy tym, że najważniejszym czego dziecko potrzebuje do szczęścia jest to, żeby rodzice je kochali, poświęcali mu swój czas, prowadzili je do Boga, dawcy wszelkiego szczęścia.
Materialistyczne podejście do życia, postawa liczenia jedynie na swoje siły, jak widać, nie poprawia demografii, a raczej ją załamuje. W niepojęty sposób lęk przed dziećmi nie przeszkadza społeczeństwom Zachodu wyznawać kultu młodości, z której czyni się bożka. Bóstwo ma być młode, wysportowane, sprawne, mieć twardy kark i nie posiadać moralnego kręgosłupa. Pokraczny i przerażający to bożek, który każe zabijać nienarodzonych i starców.
Paradoksalnie kult młodości prowadzi kraje, które go wyznają, do szybkiego starzenia się i wymierania. Jest tak ponieważ, moloch młodości i sprawności nie toleruje dzieci. Nie raz słyszymy medialne wypowiedzi wysportowanych gwiazdek, że ciąża psuje figurę, więc na razie o rodzicielstwie nie myślą. To „na razie” trwa przeważnie, aż do menopauzy. Co więc zostaje na stare lata – in vitro albo surogacja, ewentualnie rozpaczliwa próba zastąpienia dziecka jakimś miłym zwierzątkiem. Nie ma chyba bardziej żałosnego widoku, niż widok kobiety, która traktuje psa jak dziecko.
Kult młodości nie zatrzyma czasu. Nie pomoże tu żadna operacja plastyczna, którym często poddają się podstarzali celebryci, robiąc z siebie straszydła. Robienie figury, dbanie o płaski brzuch, nie zatrzyma piasku przesypującego się w klepsydrach naszego ziemskiego życia. Aktualną pozostaje sentencja, którą nasi przodkowie często wypisywali na cmentarnych bramach „Czas ucieka, wieczność czeka”.
Właśnie z powodu tej perspektywy szczęśliwego, przyszłego życia wiecznego, wiele osób, pomimo wielu trudów związanych ze starością, potrafi przeżywać ją pogodnie. Tych, którzy zestarzeli się żyjąc z Bogiem, nie załamuje konieczność śmierci, którą widzą jako bramę do lepszego życia. Tacy ludzie sędziwi są społeczeństwom bardzo użyteczni, głównie z powodu swojej życiowej mądrości. Pismo Święte ukazuje człowieka starego jako mędrca, który uczy młode pokolenia. „U starców tylko byłaby mądrość, a rozum u wiekiem podeszłych” (Hi 12,12).
Niestety są niechlubne wyjątki, ostrzegające nas, że można się „brzydko zestarzeć”. Pozostając przy Starym Testamencie, przyjrzyjmy się przykładowi dwóch lubieżnych starców – sędziów, którzy fałszywie oskarżyli o zdradę, wierną mężowi Zuzannę. Ich kłamstwa wyszły na jaw i ponieśli straszną karę. Takiej starości i końca życia nikt nie zazdrości. Mamy i współczesne przykłady zmarnowanej starości. Jak wielu płakało po śmierci Wojciecha Jaruzelskiego czy Jerzego Urbana? Doskonale pasuje do tych biografii stara prawda „Jakie życie taka śmierć”. A co można powiedzieć o sędziwych latach Georga Sorosa, który wciąż z zapałem finansuje na całym świecie zabijanie dzieci nienarodzonych i antyludzkie ideologie? On i jemu podobni dążą do wprowadzenia na całym globie systemu antychrześcijańskiego, który ma oblicze starej, krwiożerczej wiedźmy.
Na szczęście zdecydowanie więcej jest osób, którzy w podeszłym wieku nadal czynią dobro i dzielą się swoją mądrością z następnymi pokoleniami. Jako dziennikarz i publicysta miałem i nadal mam okazję rozmawiać z leciwymi osobami, świadkami naszej polskiej historii. Wiadomo, że nie jest ona łatwa. Ludzie ci naprawdę wiele przeszli – utratę bliskich podczas wojny, katorgę na Sybirze, ciężkie tortury i więzienia za obronę wolności ojczyzny. Co mnie zawsze zastanawia i buduje – nie spotkałem wśród nich ponuraka, czy osoby, która użala się nad sobą. Ci ludzie są pogodni, lubią żartować, nawet gdy opowiadają o swoich ekstremalnych doświadczeniach życiowych. Charakterystyczne, że w ich mieszkaniach czy domach zawsze są symbole chrześcijańskiej wiary. Tej ich głębokiej wewnętrznej radości, zawsze towarzyszy wiara.
Chętnie dzielą się oni swoją wiedzą na temat czasów i wydarzeń, które my znamy tylko z książek lub mediów. Są świadkami historii. Ich opowieści to przekaz bardzo prawdziwy, nie upiększony, lub zniekształcony przez jakichś narratorów. Oni to tego wszystkiego doświadczyli „na własnej skórze”. Czasem historii tak niesamowitych, że aż dech zapiera. Lubię się z takimi mądrymi, sędziwymi ludźmi spotykać. Oni mnie wiele uczą. Tą wiedzą mogę później dzielić się z innymi. Są to ludzie dobrzy, z których ta dobroć promieniuje. Często to ludzie wielkiej kultury osobistej, wrażliwości, otwartości na drugiego człowieka. Choć stoją już na progu życia, wciąż interesuje ich to, co dzieje się w kraju, co na świecie, wciąż troszczą się o rodzinę, o Polskę, o młode pokolenia. Mają w sobie to poczucie misji, żeby skarbem swojej wiedzy, doświadczeń dzielić się z młodymi. Wspaniali ludzie o srebrnych włosach i mądrych oczach.
Adam Białous
„Rozważajmy dziś, wierni chrześcijanie”. Jakie są korzyści modlitwy myślnej?