Mimo gorączkowych prac w parlamencie, ustawa o jednolitej cenie książki pozostała projektem i tym samym formalnie zakończyła swój byt. I dobrze, bo proponowane w pośpiechu rozwiązania wzbudzały zbyt wiele wątpliwości. Tym jak uszczęśliwić księgarzy prawdopodobnie zajmie się kolejny parlament, bo projekt zostanie ponownie zgłoszony. Tym razem prace nie będą jednak przebiegały pod presją czasu.
Ostatnia prosta prac nad – jak pierwotnie przyjęto – projektem ustawy o książce bardziej przypominała walkę z czasem, a nie merytoryczną refleksję nad sposobem kształtowania rynku księgarskiego. Nadzwyczajna podkomisja zajmująca się regulacją pracowała dość chaotycznie, a wprowadzane naprędce poprawki mogły przyprawić o zawrót głowy. Posłom zależało bowiem na zamknięciu prac w podkomisji i przekazaniu projektu do sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Liczono, że wrzucenie projektu na ostatnie przed wyborami posiedzenie Sejmu pozwoli na przepracowanie dokumentu. Plan spalił na panewce, bo komisja zainteresowana była już tylko bilansem zamknięcia prac w tej kadencji.
Projekt ustawy o jednolitej cenie książki jaki wyszedł z podkomisji formalnie został przedyskutowany z zainteresowanymi regulacją stronami i jako taki ma stanowić punkt wyjścia do dalszych prac w nowym Sejmie. Oczywiście projekt poselski nie podlega kontynuacji (autorem regulacji była Polska Izba Książki, ale formalnie zgłosił go klub PSL), więc musi zostać ponownie zgłoszony do Marszałka Sejmu. I takie deklaracje padły na forum podkomisji.
Wesprzyj nas już teraz!
Regulacja rynku księgarskiego miała wyrównać szanse małych księgarzy w walce z dużymi firmami w walce o klienta i zakończyć wojny cenowe gigantów. Proponowana stała cena książki dotyczyć miała nowości księgarskich i obowiązywać w tzw. okresie ochronnym. Cenę ustalałby wydawca. Projekt zakładał, że z preferencyjnych zapisów ustawy dotyczących upustów na zakup książek mogłyby korzystać biblioteki, ale bibliotekarze woleli zachowania obecnego modelu zaopatrywania czytelni.
Przeciwnicy regulacji podnosili, że zamrożenie cen nowości na rok czy dwa spowoduje wzrost ceny książek, a zmiany szczególnie będą bolesne dla osób prowadzących handel w sieci. Stracić mogłyby też wydawnictwa, bo nie mogłyby niższą ceną zachęcać czytelników do zakupu gorzej sprzedających się pozycji. Mali księgarze skarżyli się też, że forsowany jest projekt, który ma ratować ich interesy, kiedy szkód nie powodował wolny rynek, ale np. wprowadzenie darmowych podręczników, oznaczające wyrzucenie księgarzy z tej części rynku.
Marcin Austyn