Niemal w całości zgodny Sejm RP poparł w drugim czytaniu projekt ustawy o minimalnej stawce godzinowej za pracę w ramach samozatrudnienia i na umowę zlecenie. Przeciwko rozwiązaniu byli posłowie .Nowoczesnej, którzy zwracali uwagę na konieczność płacenia wyższych składek na ubezpieczenia społeczne w związku ze zmianami. Jeśli do czwartku przekonania większości parlamentarzystów w tej materii nie ulegną zmianie, to za godzinę pracy Polacy dostaną nie mniej niż 12 złotych brutto.
Poseł Bożena Borys-Szopa z PiS przekonywała, że projekt jest kolejną „dobrą zmianą” wprowadzaną przez rząd. Zwróciła również uwagę, że podniesienie płacy minimalnej było od dawna wyczekiwane przez najniżej zarabiających.
Wesprzyj nas już teraz!
Podniesienie płacy minimalnej aż do 14 lub 15 złotych zaproponował z kolei PSL, który zgłosił poprawkę w tej sprawie. Nie wiadomo jednak dlaczego takich propozycji „ludowcy” nie promowali w trakcie ich ośmioletnich wspólnych rządów z PO.
Zgodnie z przyjętym we środę projektem kwota 12 złotych brutto za godzinę pracy ma być waloryzowana.
Zastrzeżenia do projektu zgłaszał Jarosław Porwich z Kukiz’15. Zwracał uwagę na skomplikowane przepisy, które mogą doprowadzić do ich omijania. Poparł jednak kierunek zmian.
Więcej uwag mieli politycy Nowoczesnej. Poseł Joanna Augustynowska przekonywała, że wyższa stawka godzinowa oznacza płacenie wyższych składek na ubezpieczenie.
Ostatnie głosowanie nad ustawą odbędzie się w czwartek. Jeśli wejdzie ona w życie, to rząd będzie mógł pochwalić się kolejnym sukcesem, niezwykle odczuwalnym przez znaczną grupę Polaków. Niestety koszty zmian poniosą przedsiębiorcy, którzy zostaną zmuszeni nie tylko do płacenia więcej swoim pracownikom, a tym samym rządowi. Tymczasem wyborcza obietnica podniesienia kwoty wolnej od podatku, której realizacja znacząco pomogłaby najmniej zarabiającym nie obciążając pracodawców, wciąż nie została zrealizowana.
Źródło: wp.pl
MWł
