Amerykański Departament Stanu – mimo działań wyjaśniających podjętych pięć lat temu – do tej pory nie jest w stanie powiedzieć, kto stoi za „anormalnymi atakami zdrowotnymi” na dyplomatów amerykańskich, doznających zaburzeń psychicznych. Ostatnio sekretarz stanu Antony Blinken powołał kolejne osoby do specjalnej grupy zadaniowej, mającej skutecznie pomagać dyplomatom i ich rodzinom cierpiącym z powodu tzw. syndromu hawańskiego.
Blinken podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie, która miała miejsce 5 listopada br. przyznał, że cały rząd jest bardzo zaniepokojony narastającą liczbą przypadków „anormalnych incydentów zdrowotnych”, jakie obserwowane są u amerykańskich dyplomatów, ich rodzin oraz innych pracowników reprezentujących interesy amerykańskie za granicą.
Wesprzyj nas już teraz!
– Incydenty te wyrządziły naszym kolegom głęboką krzywdę. Doświadczyli poważnych konsekwencji fizycznych, w tym uporczywych bólów głowy i utraty słuchu. Doznali również szkód psychicznych, w tym traumy, lęku, depresji. Oni zostali dotknięci, ich kariery zostały naruszone, ucierpiały rodziny i współpracownicy. A my wszyscy w rządzie – zwłaszcza w Departamencie Stanu – skupiamy się na dociekaniu, co i kto powoduje te incydenty, troszczymy się o poszkodowanych i chronimy naszych ludzi – deklarował.
Szef amerykańskiej dyplomacji wskazał, że jeszcze zanim został zaprzysiężony poprosił poprzednią administrację o „pełne informacje” w tej kwestii. Wyjaśnił, że Departament Stanu wszystkim poszkodowanym zapewnia i zapewni „opiekę medyczną i inną pomoc”. Obejmuje ona np. wspieranie w uzyskaniu zadośćuczynienia za szkody zdrowotne poniesione w pracy. W październiku Departament Stanu rozpoczął współpracę z klinikami uznanego ośrodka akademickiego: Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, który ma objąć opieką poszkodowane osoby. Mają one mieć zapewniony dostęp do najlepszych specjalistów w kraju.
Blinken obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy, by dowiedzieć się kto stoi za incydentami. Chce poprawić komunikację z osobami poszkodowanymi i apeluje, by inni dyplomaci, którzy jeszcze nie zgłosili takich incydentów, zrobili to jak najszybciej, bez obaw. – Na wszystkich spotkaniach nieustannie podkreślamy to samo przesłanie, ponieważ jest to bardzo ważne. Nie ma żadnej stygmatyzacji w zgłaszaniu tych incydentów i oczywiście nie będzie żadnych negatywnych konsekwencji. Wręcz przeciwnie, raportowanie oznacza, że możemy zapewnić ludziom pomoc, której potrzebują – mówił.
– W każdej ambasadzie i konsulacie pracownicy ochrony dyplomatycznej i służb medycznych zostali poinstruowani, aby poważnie traktować każde zgłoszenie o nieprawidłowym incydencie zdrowotnym, postępować zgodnie ze standardowymi wskazówkami w odpowiedzi na nie i zgłaszać je wyżej – dodał.
Szef amerykańskiej dyplomacji poinformował, że w maju powstał specjalny wewnętrzny kanał do komunikacji, za pośrednictwem którego dyplomaci i ich rodziny mogą anonimowo zgłaszać incydenty zdrowotne.
Departament Stanu informuje także pracowników, w jaki sposób mogą zapobiegać takim incydentom. Od 2018 r. działa Grupa Zadaniowa ds. Reagowania na Incydenty Zdrowotne, która „pomaga w zapewnieniu opieki całemu personelowi USA i osobom pozostającym na jego utrzymaniu pod kierownictwem szefa misji”. Grupa zadaniowa miała poprawić lepszą koordynację działań między agencjami rządu USA.
Blinken ubolewał, że od lata nasiliły się ataki na dyplomatów na stanowiskach na całym świecie. Do tej pory – mimo dużego zaangażowania społeczności wywiadowczej – nie ustalono, kto za nimi stoi.
Departament Stanu przewiduje dalsze szkolenia i opracował „narzędzie do segregacji klinicznej, które standaryzuje ocenę medyczną tych incydentów dla osób z dotkniętych agencji”.
Uruchomiono także pilotażowy program zbierania podstawowych informacji zdrowotnych od pracowników i ich rodzin. Gromadzi się oraz analizuje „dane neurologiczne, poznawcze, oczne, słuchowe i przedsionkowe ludzi, więc mamy punkt odniesienia i porównanie, jeśli później zgłoszą anomalny incydent zdrowotny”.
Rozwiązanie zagadki „anormalnych incydentów zdrowotnych” ma być priorytetem dla prezydenta Bidena, szefa Departamentu Stanu i w ogóle całego rządu USA.
– Zrobimy absolutnie wszystko, co w naszej mocy (…), aby jak najszybciej powstrzymać te wydarzenia (…) nie szczędzimy żadnych zasobów, w tym jeśli chodzi o ochronę personelu na całym świecie. Czerpiemy z pełnego potencjału naszej społeczności wywiadowczej; pozyskujemy najlepsze umysły naukowe w rządzie i poza nim – zapewnił Blinken.
Sekretarz stanu wspomniał, że niedawno kongres uchwalił ustawę Havana, która gwarantuje pomoc poszkodowanym. Poinformował także o powołaniu nowego szefa Grupy Zadaniowej ds. Reagowania na Incydenty Zdrowotne, którym został ambasador Jonathan Moore z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem zawodowym. Ma on dopilnować, by nie tylko były zgłaszane nowe incydenty, ale by osoby nimi dotknięte uzyskały jak najlepszą pomoc. Będzie mu pomagać ambasador Margaret Uyehara.
W lipcu 2021 r. media obiegła wiadomość o nowych przypadkach anormalnych incydentów medycznych zgłoszonych przez pracowników służby dyplomatycznej i członków wywiadu wykonujących swoją misję w mieście szpiegów: w Wiedniu. W austriackiej stolicy toczą się m.in. negocjacje z Irańczykami.
Pierwsze przypadki nietypowych zaburzeń zdrowotnych zgłaszali dyplomaci USA i Kanady na Kubie w 2016 i 2017 r., a później także w Pekinie. Mimo podejrzeń, że mogą za nimi stać Rosjanie, do tej pory nie uzyskano dowodów.
Incydenty dotykają nie tylko dyplomatów, ale także agentów wywiadu i członków Pentagonu. W maju Departament Stanu donosił o około 130 przypadkach incydentów. W lipcu o około dwudziestu nowych. Personel USA skarżył się na uporczywe bóle głowy, zaburzenia pamięci, lęki, stres, utratę słuchu, wzroku itp. Część osób twierdziła, że przed pojawieniem się nietypowego syndromu słyszeli hałas. Do incydentów miało dojść nawet w Waszyngtonie w pobliżu Białego Domu.
Zjawisko „syndromu hawańskiego” opisała między innymi Beatrice Alexandra Golomb z UC San Diego School of Medicine w opracowaniu pt. Diplomats’ Mystery Illness and Pulsed Radiofrequency/Microwave Radiation, które ukazało się w 2018 r.
Autorka wskazała, że „tajemnicza choroba uderzająca w amerykańskich i kanadyjskich dyplomatów na Kubie (a teraz w Chinach) zmieszała FBI, Departament Stanu i amerykańskie agencje wywiadowcze” (Lederman, Weissenstein i Lee, 2017).
Wyjaśniła, że przed pojawieniem się syndromu, dyplomaci „słyszeli w nocy ćwierkanie, dzwonienie lub zgrzytanie podczas epizodów, które podobno powodowały problemy zdrowotne. Niektórzy twierdzili, że dźwięki były lokalizowane z precyzją laserową lub że dźwięki wydawały się podążać za nimi (na terytorium, na którym były postrzegane). Impulsowe RF/MW wytwarza właśnie te pozorne dźwięki poprzez efekt Freya. Postrzegane dźwięki różnią się (…) i mogą być odbierane jako umiejscowione za głową lub nad nią. Zdolność słyszenia dźwięków zależy od słuchu o wysokiej częstotliwości i niskiego poziomu hałasu z otoczenia” – czytamy.
Następstwem ataków była m.in. utrata słuchu i szumy uszne, problemy ze snem, bóle głowy, zaburzenia świadomości i problemy poznawcze. Odnotowano duże wahania ciśnienia, problemy ze wzrokiem, równowagą, mową, krwawienie z nosa, uszkodzenie mózgu. Ludzie cierpieli na depresje, leki i zwiększyła się u nich skłonność do popełnienia samobójstwa.
Źródło: state.gov, direct.mit.edu
AS