31 maja 2021

Sekretarz stanu USA upoważnił amerykańskie ambasady na całym świecie do wywieszenia flag BLM

(Sukkoria, CC BY-SA 4.0 , via Wikimedia Commons)

Sekretarz stanu USA Antony Blinken upoważnił ambasady Stanów Zjednoczonych na całym świecie do wywieszenia flag i banerów radykalnego ruchu Black Lives Matter (BLM) – podaje „Foreign Policy”. Dekret przygotowano w rocznicę śmierci czarnoskórego George’a Floyda, który zmarł w trakcie interwencji policji.

Komunikat Departamentu Stanu USA daje szefom misji dyplomatycznych, którzy kierują ambasadami i konsulatami amerykańskimi na całym świecie, „ogólne pisemne upoważnienie” do umieszczania flag i banerów BLM jako „odpowiednich w świetle lokalnych warunków”. Dyrektywa zezwala, ale nie wymaga takich działań.

Liberalny portal związany z opiniotwórczym magazynem pod tym samym tytułem komentuje, że „najnowsza depesza w tej sprawie odzwierciedla rosnącą świadomość Departamentu Stanu na temat tego, jak niesprawiedliwość rasowa w Stanach Zjednoczonych może wywołać reperkusje za granicą. Amerykańscy dyplomaci wyrazili zaniepokojenie, że ich wysiłki na rzecz promowania praw człowieka za granicą mogą zostać zniweczone przez wyzwania związane z systemowym rasizmem w kraju”.

Wesprzyj nas już teraz!

Jeden z dyplomatów, który rozmawiał z „FP” pod warunkiem zachowania anonimowości, stwierdził, że nowa dyrektywa zezwalająca na flagi BLM w ambasadach USA jest „pozytywnym sygnałem i historycznym krokiem we właściwym kierunku”.

„Będziemy jednak musieli zobaczyć znacznie więcej niż flagi BLM, aby zasygnalizować, że departament w istotny sposób godzi rozdźwięk między naszą krajową walką z niesprawiedliwością rasową a globalną retoryką dotyczącą praw człowieka” – dodał dyplomata.

Ruch BLM po śmierci Floyda w Minneapolis w maju zeszłego roku zainicjował radykalne protesty w całym kraju, które bardzo często oznaczały dewastację własność prywatną – w tym także ludności kolorowej – pod pretekstem walki z rasizmem.

Prof. Victor Davis Hanson, opisując zjawisko protestów BLM na łamach „National Review” w zeszłym roku wskazywał, że chociaż ataki skrajnego „lewactwa” były częste w historii, o czym świadczą chociażby pisma Platona, Burke’a, czy Lenina, to jednak niezwykle rzadko tak radykalne ruchy otwarcie wkraczały do rządu i establishmentu jak w ostatniej dekadzie.

Wykładowca Stanford University, autor  „The Second World Wars: How the First Global Conflict Was Faught and Won” przypomina, że nurty anarchizmu, socjalizmu i komunizmu najmocniej uderzyły USA pod koniec XIX wieku, pośród Wielkiego Kryzysu, w czasie trwania sojuszu radziecko-amerykańskiego podczas II wojny światowej i później, a także w latach sześćdziesiątych.

„Rzadko jednak zdarza się, aby te radykalne ruchy otwarcie (…) wkraczały do ​​rządu i establishmentu, jak w ostatniej dekadzie” – podkreśla. „Wcześniej byliśmy świadkami masowych zamieszek, grabieży i obrazoburstwa (…). Jednak rzadko kiedy kontynuowano je z faktycznym przyzwoleniem burmistrzów, którzy powstrzymali policję i oddali śródmieścia wirtualnym okupantom, ustanawiającym autonomiczne strefy. Nie było też sytuacji, by rady miejskie odmawiały finansowania działań policji. Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio i burmistrz Seattle Jenny Durkan byli nie tyle skrajnie lewicowymi demokratami czy socjalistami, co anarchistami, którzy scedowali kontrolę nad częściami amerykańskich miast innym anarchistom” – czytamy.

Hanson dodał, że nie przypomina sobie także, aby jakikolwiek prokurator okręgowy – poza prokuratorem z Los Angeles – oświadczył, by cały szereg przestępstw już nie istniał. Tymczasem prokurator okręgowy hrabstwa Los Angeles George Gascón ogłosił, że jego biuro nie będzie oskarżać nikogo aresztowanego za groźby, posiadanie narkotyków i akcesoriów związanych z narkotykami, znajdowanie się pod wpływem narkotyków, prostytucję, stawianie oporu w czasie próby aresztowania czy wiele innych przestępstw.

Gascón sam arbitralnie unieważnił ustawodawstwo Kalifornii i stworzył własne prawa w hrabstwie Los Angeles – jurysdykcji obejmującej ponad 10 milionów osób.

Autor pytał, skąd wzięły się w USA radykalne idee, takie jak brak egzekwowania prawa, Zielony Nowy Ład, otwarte granice, programy nauczania na uniwersytecie czy polityzacja sportu zawodowego? Co stało się z głównym nurtem liberalnej, lewicowej partii Jimmy’ego Cartera i Billa Clintona? W jaki sposób ​została ona przekształcona w ruch neosocjalistyczny, obejmujący: Squad, Antifę, BLM, Kamalę Harris, Bernie Sandersa i Elizabeth Warren? I w którym momencie ten radykalny nurt lewicowy stał się siłą napędową Partii Demokratycznej?

Profesor wini za obecny radykalizm globalizację i koncentrację kapitału przez korporacje z Doliny Krzemowej oraz inwestorów z Wall Street. Wyjaśnia, że wielu przedstawicieli nowej plutokracji nie jest biznesmenami w tradycyjnym sensie wytwarzania, uprawy lub transportu towarów. Dawne fortuny związane z tradycyjnymi gałęziami przemysłu bledną w porównaniu z globalnymi finansami, komunikacją, mediami, rozrywką, mediami społecznościowymi i dostępem do komputera / Internetu.

Według wykładowcy Stanforda, multimilionerzy naszego pokolenia, którzy osiągnęli status miliarderów, stali się utopistami. Zgromadziwszy majątek i upewniwszy się, że mają go wystarczająco dużo, by konsekwencje utopizmu nie dotknęły ich bezpośrednio, zaczęli głosić i domagać się radykalnych rozwiązań lewicowych. I tak chcą zakazać posiadania broni przez obywateli, ale zakaz ma nie dotyczyć ich samych. Podobnie domagają się walki ze „śladem węglowym” – ale nie ze swojego odrzutowca. Postępowcy nie są już obrońcami wolności wypowiedzi.

Lewicowi radykałowie jak Mark Zuckerberg czy George Soros przekierowali oszałamiające kwoty pieniędzy do ​​lewicowych mediów, fundacji, uniwersytetów i polityków, walcząc z tym, co do tej pory było przestępstwem.

Hipsterscy miliarderzy chwalą się na przyjęciach koktajlowych, że ufundowali lokalne oddziały BLM. „Rady korporacyjne, uwikłane w szerokie lukratywne partnerstwa z Chińczykami i cieszące się dostępem do światowych rynków, należą obecnie do najpotężniejszych sił radykalizmu” – wskazuje Hanson.

Dyrektorzy generalni otrzymują czeki in blanco, by wykorzystać tyle chińskich pieniędzy, ile chcą, pod warunkiem, że będą subsydiować radykalny program. W ten sposób pcha się agendę dotycząca walki ze zmianami klimatycznymi, globalizm i masową migrację.

I nie jest nawet nowością, że „elita” finansowa sponsoruje lewicowy radykalizm, jeśli przypomni się zachowanie naiwnej arystokracji. W przeszłości przedstawiciele rodów szlacheckich zasilali szeregi Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego we Francji, który gilotynował innych arystokratów. Rosyjskie ziemiaństwo z kolei wierzyło, że ​​Lenin będzie dla nich przydatny.

Od lat 70. do 90. XX wieku na amerykańskich uniwersytetach toczyło się wiele wojen kulturowych. Jednak brak finansów ograniczał wpływy radykałów. Sytuacja zmieniła się wraz z pojawieniem się kapitału globalistycznego, który czterokrotnie zwiększył wpływy uniwersytetów.

Na uczelniach drastycznie obniżył się poziom nauczania. Różnego rodzaju dotacje sprawiły, że wielu studentów przyzwyczaiło się do rozrzutnego i wulgarnego życia na kampusach. Młodzież z natury rzeczy podatna na radykalizację jeszcze bardziej się zradykalizowała, odrzucając tradycyjne wartości moralne, odkładając zawarcie małżeństwa na później albo w ogóle odrzucając czy opóźniając rodzenie dzieci itp.

Zdaniem Hansona, najniebezpieczniejszą kohortą w historii są pół-wykształceni studenci koledżów czy „elita” wyższej klasy średniej, która jest urażona, że jej młodzieńczy geniusz nie jest doceniany ani słusznie wynagradzany.

„Big Tech, jako oryginalne odgałęzienie uniwersyteckich ośrodków badawczych i nastawiony na młodych geniuszy, stał się lewicowym monopolistą. Kiedy pojawiły się media społecznościowe i Internet, naiwnie założyliśmy, że to tylko systemy dostarczania informacji, a nie nowe narzędzia ideologicznej perswazji” – pisze profesor.

Wyjaśnia, że jak wirus, który zmienia DNA gospodarza, obecne sposoby pozyskiwania wiedzy, komunikacji, reklamy i handlu są umasowione, upolitycznione i kontrolowane przez kilka tysięcy „wiecznych nastolatków” – trzydziestokilkuletnich techników z Doliny Krzemowej.

Hanson pisał o „trockizacji” życia przez zideologizowanych monopolistów IT, którzy ograniczają nasze wolności, cenzurując, zakazując, depersonalizując naszą aktywność. Wielu nawet nie zdaje sobie sprawy, jak szybko ziścił się świat, przed którym przestrzegał G. Orwell. Zmienił się język, kultura i polityka.

„Rządy zaś prezydenta Baracka Obamy – zgodnie z jego obietnicą – dokonały fundamentalnej transformacji USA. Zniszczono stare pozory centrowej Partii Demokratycznej kierowanej przez południowych twangersów, takich jak Jimmy Carter (który obiecał skopać tyłek Tedowi Kennedy’emu w prawyborach w 1980 roku i to zrobił), czy Bill Clinton, który potępiał nielegalną imigrację” – czytamy.

Profesor zwrócił uwagę, że rozpoczął się proces uprzywilejowywania Afroamerykanów i „tęczowej koalicji”, a jednocześnie proces stygmatyzacji białego człowieka. „Barack i Michelle mogą być warci 100 milionów dolarów, posiadać trzy rezydencje, cieszyć się wielomilionowymi synekurami doradztwa korporacyjnego, a mimo to od czasu do czasu opuszczają swoje enklawy, aby wykładać tokarzowi w południowym Ohio lub sprzedawcy ubezpieczeń w Tennessee na temat „systemowego rasizmu” i „kapitalistycznego wyzysku”  – komentuje Hanson.

Jego zdaniem pospolici przestępcy z Antify i BLM uzyskali przyzwolenie na grabienie, palenie i demolowanie własności prywatnej przeciętnych Amerykanów, w tym kolorowych, aktywizując się przed wyborami. „Kto mógłby uwierzyć, że prezydent ds. różnorodności naprawdę zbudował klatki na granicy, uzbroił IRS do własnych celów politycznych, nadzorował komunikację reporterów Associated Press, przerzucał broń do karteli w Meksyku, uwięził producenta wideo, aby zamaskować skandal w Benghazi, zaoferował quid pro quo za obronę przeciwrakietową Putina, by pomóc własnej kampanii wyborczej i zdyskredytować CIA, FBI oraz Departament Sprawiedliwości?” – pytał wykładowca, surowo oceniając politykę Obamy.

Niesamowicie bogaci lewicowcy, pragnący „odkupić swoje winy”, globalne akcentowanie różnic klasowych i regionalnych, korporacyzacja uniwersytetów wraz z pauperyzacją studentów, konstruowanie nowej „różnorodności”, upowszechnienie mediów społecznościowych i Internetu oraz lansowanie idei uciskania ​zamożnych z powodu ich wyglądu (np. tylko dlatego, że są czarni), podczas gdy twierdzi się, że biedna i niższa klasa średnia może być uprzywilejowana na tych samych podstawach, bo jest „biała” – wszystko to stworzyło radykalny nowy/stary progresywizm. „A nasze zbiorowe szaleństwo dopiero się zaczyna” – puentował ponuro Hanson.

„Foreign Policy” spodziewa się, że nowa dyrektywa wywoła sprzeciw republikańskich prawodawców i innych konserwatywnych polityków, którzy zaatakowali administrację Bidena i agencje federalne, w tym Departament Obrony oraz CIA za publiczne kampanie na rzecz „różnorodności i integracji”. Chodzi o akcje na rzecz homoseksualistów i innych mniejszości seksualnych.

Nowa dyrektywa Departamentu Stanu ma podkreślać także zmianę priorytetów administracji  Bidena, która zamierza się skupić na promocji „sprawiedliwości rasowej” i „różnorodności oraz integracji” na całym świecie.

W kwietniu sekretarz Blinken zatrudnił „doświadczoną byłą dyplomatkę Ginę Abercrombie-Winstanley, aby poprowadziła działania departamentu mające na celu odwrócenie historycznie burzliwej historii departamentu w zakresie różnorodności, na nowo utworzone stanowisko dyrektora ds. różnorodności i integracji”.

Rzecznik Departamentu Stanu potwierdził przyjęcie nowych priorytetów i upoważnienie dyplomów do wywieszania symboli radykałów z BLM.

 

Źródło: foreignpolicy.com / PCh24.pl

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(11)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram