Komitet Praw Dziecka ONZ uznał, że poziom szkolnej edukacji o życiu seksualnym i rozrodczym nastolatków, jest w Polsce niewystarczający, a młodzież ma problemy z dostępem do współczesnych środków antykoncepcyjnych. Jakby tego było mało, nastolatki mają utrudniony dostęp do legalnej aborcji, więc należałoby tę sytuacje „poprawić” poprzez zmianę obecnego tzw. kompromisu aborcyjnego.
Takie wnioski Komitet Praw Dziecka ONZ przekazał stronie polskiej po analizie sprawozdania z realizacji w ustawodawstwie i praktyce zobowiązań wynikających z postanowień Konwencji o prawach dziecka w latach 1999-2010. Rządowy dokument został złożony trzy lata temu, a uwagi zostały przekazane Polsce w październiku br. Dokument Komitetu już wzbudził oburzenie w związku z zaleceniem co do likwidacji „okien życia”. To nie jedyny wskazany kierunek, bo ONZ wyraziło też swoją troskę o „zdrowie” nastolatków.
Wesprzyj nas już teraz!
„Komitet jest zaniepokojony faktem, że Obowiązkowa Nauka o życiu w rodzinie w szkołach nie zapewnia wszechstronnej, dostosowanej do wieku edukacji o życiu seksualnym i rozrodczym. Nastoletni chłopcy i dziewczynki mają problemy z dostępem do usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, w tym dostępem do współczesnych środków antykoncepcyjnych” – napisano w dokumencie.
Dlatego Komitet zalecił, by Polska poszerzyła zakres obowiązkowego kształcenia młodzieży tak, by zapewnić jej wszechstronną i na odpowiednim poziomie seksedukację, zawierającą odpowiednie, zdaniem ONZ, treści nt. „planowania rodziny i środkach antykoncepcyjnych, niebezpieczeństwach związanych z ciążą w młodym wieku oraz zapobieganiu i leczeniu chorób przenoszonych drogą płciową”.
Na tym nie koniec, bo w trosce o zdrowie młodych Komitet uznał, że w Polsce brakuje oficjalnych danych i badań nt. liczby nielegalnych i wykonywanych w niebezpiecznych warunkach zabiegów aborcyjnych, zaś „surowe wymogi prawne dotyczące aborcji oraz brak klarownej procedury dla przeprowadzenia legalnej aborcji zgodnie z obowiązującym prawem, oraz społeczne napiętnowanie, utrudniają dziewczynkom dostęp do legalnej aborcji”.
ONZ w swoich zaleceniach wskazało więc na potrzebę zapewnienia nastolatkom bezproblemowego dostępu do usług w zakresie zdrowia seksualnego i psychicznego, w tym poufnego doradztwa oraz współczesnych środków antykoncepcyjnych dla dziewcząt i chłopców.
Komitet wyszedł również z postulatem zmiany ustawy z 1993 o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, tak by „złagodzić warunki dopuszczalności aborcji oraz, co dotyczy młodych dziewcząt, by uwzględnić prawo dziecka do wyrażenia swych poglądów oraz najlepszy interes dziecka”.
Komitet polecił również „ustanowić jasne standardy jednolitej nierestrykcyjnej interpretacji warunków dopuszczalności aborcji i stosownych procedur, włącznie z bezwzględnym wdrożeniem zasady poufności danych osobowych”.
W ocenie Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji PRO – Prawo do Życia ze stanowiska Komitetu z nazwy mającego stawać w obronie praw dziecka wieje hipokryzja, gdyż wprost wskazano na potrzebę zwiększenia możliwości zabijania dzieci jeszcze przed ich narodzeniem.
– Na szczęście ONZ nie ma mocy sprawczej i może jedynie wydawać zalecenia, które oczywiście będą wykorzystywane w celach propagandowych. Jednak to, czy takie stanowisko będzie miało przełożenie na polskie prawo zależy od nas samych, od tego czy Polacy ugną się pod presją międzynarodowego lobby aborcyjnego – podkreślił w rozmowie z PCh24.pl
W ocenie Dzierżawskiego, ONZ nie ma możliwości nacisku na Polskę poprzez np. sankcje, zatem dalsze działania będą zależały wyłącznie od postawy polskiej klasy politycznej, która obecnie woli omijać tematy światopoglądowe.
– Jeśli możemy mieć na coś nadzieję, to na to, że zwykli Polacy, którzy są przywiązani do wartości i nie wstydzą się tego, że uważają zabijanie dzieci nienarodzonych za zło, zmuszą elity polityczne do tego, by każde dziecko było chronione i nie pozwolą na to, by wprowadzać licencję na zabijanie, tak jak sobie tego życzy Komitet – dodał.
Ze stanowiskiem Komitetu nie zgodziła się też Magdalena Trojanowska z Inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci.
– Edukacja seksualna, którą mamy w Polsce jest bardzo dobra, bardzo wszechstronna i komplementarna. My nie chcemy wprowadzać tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych. One nie są prawami człowieka i póki co ONZ nie ma legitymacji do formułowania takich stwierdzeń i w efekcie narzucania nam tego rodzaju rozwiązań – podkreśliła w rozmowie z Pch24.pl.
Trojanowska przyznała jednak, że widoczne jest lobby popierające tego rodzaju rozwiązania, a efekty są widoczne np. w takich działaniach jak ratyfikowanie konwencji Rady Europy, która zaleca Polsce wprowadzenie szerokiej edukacji seksualnej.
– Wciąż na szczęście obowiązuje nas Konstytucja RP oraz prawa lokalne, które nie zostały zmienione i konwencja RE jako dokument podrzędny nie może tu nic zmienić, czy też wymusić na Polsce wprowadzenia praw reprodukcyjnych do programów szkolnych. Liczymy też, że już nowe władze powstrzymają apetyty różnych lobbystów, także tych proaborcyjnych, bo prawa, których ONZ się domaga tego się też tyczą – dodała.
Zdaniem Trojanowskiej, na pewno nie można godzić się na to, by treści proponowane przez różne tzw. postępowe gremia, wprowadzać do programów przeznaczonych dla 12-latków.
Warto zaznaczyć, że obowiązująca w Polsce od 1998 roku edukacja typu A, realizowana na zajęciach Wychowania Do Życia w Rodzinie, przekazuje młodzieży problematykę seksualności i płodności w kontekście miłości i odpowiedzialności małżeńskiej. Taki model ma swoje zalety. Według przeprowadzonych badań, po wprowadzeniu zajęć WDŻwR, w Polsce odnotowano spadek ilości młodzieży 15-letniej mającej za sobą inicjację seksualną.
Promowana m.in. przez ONZ tzw. edukacja seksualna polega na stymulacji seksualności dzieci, zniesieniu barier dla podjęcia aktywności seksualnej, dostępności metod antykoncepcji, dostępności aborcji oraz akceptacji dla alternatywnych zachowań seksualnych.
Marcin Austyn