Naukowcy biją na alarm. W ciągu ostatniej dekady, wraz z postępem technologicznym i zwiększeniem dostępności urządzeń multimedialnych, zaczęło gwałtownie pączkować zjawisko sekstingu. Przesyłanie erotycznych zdjęć stało się już wśród nastolatków modą, którą zarażają się nawet młodsze dzieci. Zjawisko to jest nie tylko moralnie naganne, ale i bardzo groźne, bo rozesłane intymne zdjęcia mogą stać się początkiem życiowego dramatu. Skazuje bowiem młodych na bycie ofiarą. A przestrogą niech będą twarze znane z akcji #MeToo.
Wyniki międzynarodowych badań opublikowanych w JAMA Periatrics szokują. Jak podał focus.pl, co czwarty młody człowiek otrzymywał wiadomości erotyczne, a co siódmy zdeklarował, że je wysyłał. Dane pochodzą z 39 niezależnych badań prowadzonych przez ostatnie ćwierć wieku, które łącznie objęły 110 tys. nieletnich uczestników. Wszyscy byli oni poniżej 18 roku życia (część poniżej 11, a niektóre badania mówią o istnieniu zjawiska sekstingu nawet wśród kilkuletnich dzieci).
Wesprzyj nas już teraz!
Warte szczególnej uwagi są wyniki z ostatniej dekady, kiedy to ilość wysyłanych intymnych zdjęć lawinowo wzrosła. Zjawisko jest wiązane z faktem, że w tym okresie wśród młodzieży i dzieci znacząco zwiększyła się dostępność smartfonów, a ogromną popularność zdobyły media społecznościowe.
Młodzi i bardzo naiwni jeszcze ludzie, nieświadomi niebezpieczeństw czyhających na nich w internecie, zachłysnęli się nowymi technologiami, a że skromność i przyzwoitość skutecznie wypierana jest przez postępowy świat, jakby naturalnym stało się, że nagość znalazła swoje poczesne miejsce pośród „towarów na sprzedaż” czy też jako wyznacznik „atrakcyjności” i „statusu społecznego”.
W sekstingu najbardziej aktywna jest młodzież, która czerpie „wzorce” z treści pornograficznych, także szeroko dostępnych w internecie. Takim zachowaniem buduje się przekonanie, że tylko nagość jest atrakcyjna i to ona stanowi o wartości danego człowieka. Co ciekawe, prywatną erotyką epatują nie tylko dziewczęta, ale i chłopcy (choć na różne sposoby) pragnący a to akceptacji wśród rówieśników, a to znów uważając, że wysłanie swej podobizny w erotycznej pozie jest wyrazem miłości. Tu znów górę bierze błędne przekonanie, że to wyuzdanie, a nie czystość i skromność jest prawdziwą wartością.
Niestety, jak ze wszystkimi grzesznymi nawykami bywa, z czasem granica się przesuwa – w tym przypadku początkowe, z pozoru niewinne zdjęcia, z czasem przestają wystarczać i wysyła się fotografie coraz bardziej nacechowane erotyzmem i wulgarnością. Co więcej, technologia która ma – jak mówią reklamy – „zbliżać ludzi”, powoduje, że dzieci i młodzież przesyłają swoje erotyczne zdjęcia osobom znanym im wyłącznie z internetu! Bywa, że „odważne zdjęcia” wykonuje się zakrywając twarz – pod pozorem zachowania anonimowości. To jednak całkowicie błędne myślenie. Praktyka pokazuje bowiem, że tego rodzaju treści niemal zawsze są niecnie wykorzystywane.
Zdjęcie wrzucone do internetu, nawet w prywatnej konwersacji zakochanych, z czasem może zacząć żyć własnym życiem. Wystarczy kłótnia i chęć „odegrania się”, albo pochwalenia przed znajomymi swoją „zdobyczą” – bo przecież do tego, do roli towaru – sprowadzany jest w sekstingu człowiek i jego cielesność. Nie mówiąc już o hakerach, dla których skradnięcie takich fotografii jest „bułką z masłem”.
Właśnie w takiej atmosferze wyrasta młode pokolenie ludzi, którzy z głowami przesiąkniętymi przereklamowaną wartością znaczenia swojej atrakcyjności seksualnej trafiają w dorosłe życie. Jakie są tego skutki? Najlepiej opowiadają o nich ofiary #MeToo. To jednak nie wszystko. Bowiem młodzi ludzie mogą być szantażowani ujawnieniem nagich zdjęć – a to może prowadzić do życiowych tragedii, z utratą życia włącznie.
Niewątpliwie potrzebna jest edukacja dzieci i młodzieży na temat zagrożeń i bezpieczeństwa w internecie. Rodzice muszą wykazywać olbrzymią troskę o to jak dziecko wykorzystuje multimedia. Trzeba też przestrzegać przed łamaniem prawa, bo przecież produkcja i rozpowszechnianie materiałów erotycznych z udziałem nieletnich jest penalizowane. Ale najważniejsze jest wychowanie człowieka w duchu prawdziwie katolickim – w duchu czystości i skromności, w oparciu o chrześcijańską wizję człowieka i jego duchowy rozwój. A to możliwe będzie w pełni wyłącznie, gdy Kościół zechce na nowo budować cywilizację chrześcijańską – ograniczającą zepsucie świata do rynsztoku. Żaden człowiek nie żyje bowiem w oderwaniu od otaczającej go rzeczywistości, a ta usilnie i skutecznie promuje dziś seksualizację, lubieżność, rozwiązłość i wszystko to, co sprowadza na złą drogę – jak się okazuje – już nawet najmłodsze pokolenie, kojarzone dotąd z dziecięcą niewinnością.
Marcin Austyn