Stolica Apostolska szykuje poważne ograniczenia dotyczące Mszy trydenckiej. Jeżeli wejdą w życie w tym kształcie, w którym zostały zapowiedziane we wiarygodnych przeciekach medialnych, krótkoterminowo oznacza to wielką tragedię. Setki księży w całej Polsce zostaną pozbawionych możliwości sprawowania Mszy łacińskiej, a dziesiątki tysięcy wiernych uczestnictwa w niej.
O szczegółach planowanych restrykcji mogą Państwo przeczytać w osobnej publikacji portalu PCh24.pl. Tu dość powiedzieć, że według dostępnych informacji papież Franciszek i jego zaplecze w Kurii Rzymskiej planuje wprowadzić co do zasady całkowity zakaz sprawowania Mszy tradycyjnej oraz udzielania sakramentów według dawnych ksiąg. Z tego zakazu mają być zwolnione jedynie wspólnoty dedykowane liturgii trydenckiej, takie jak Bractwo Kapłańskie św. Piotra, Instytut Dobrego Pasterza czy Instytut Chrystusa Króla. Bractwo Kapłańskie św. Piusa X jest jak zwykle w szczególnej sytuacji; wszelako zechciało nareszcie uregulować swój status kanoniczny, to prawdopodobnie mogłoby funkcjonować na tych samych zasadach co wymienione instytuty, mając swobodę celebrowania tradycyjnej Mszy świętej.
Na ile można wnosić z dotychczasowych informacji, zakazy nie będą też obejmować zgromadzeń zakonnych, jako że mają dotyczyć wyłącznie zwykłej struktury diecezjalnej w Kościele.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeżeli decyzja Franciszka weszłaby w Polsce w życie ze skutkiem natychmiastowym, oznaczałoby to nagłą katastrofę „sieci” tradycyjnej liturgii. Wyjąwszy kaplice Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, można szacować, że dotyczyłoby to około 90 proc. miejsc, w których sprawowana jest Msza trydencka – musiałyby po prostu zniknąć, bo kapłanów z Bractwa Kapłańskiego św. Piotra i Instytutu Dobrego Pasterza jest w Polsce bardzo niewielu. Księża odprawiający mszę według Missale Romanum z 1962 roku musieliby nagle ograniczyć się wyłącznie do odprawiania mszy nowej, a wierni zostaliby po prostu pozbawieni możliwości udziału w tradycyjnej liturgii. Skutkowałoby to ogromnym chaosem; wielu kapłanów próbowałoby na pewno przejść do tradycyjnych instytutów, ale nie jest to przecież sprawa prosta ani szybka; niektórzy mogliby zatem przystąpić do Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Analogiczne zjawisko nastąpiłoby wśród wiernych, którzy zaczęliby szukać jakichkolwiek miejsc z mszą trydencką. Mogłyby to być kaplice Bractwa św. Piusa X, z których zgodnie ze stanowiskiem Stolicy Apostolskiej można korzystać; ale mogłyby to być również wspólnoty schizmatyckie, jakie wyrastają dziś jak grzyby po deszczu wokół różnych zbuntowanych księży, często sedewakantystów. Swoje struktury próbują też w Polsce tworzyć ekskomunikowany bp Richard Williamson, który wszedł w porozumienie z abp. Carlo Maria Vigano.
Należy mieć nadzieję, że dokument Watykanu będzie przewidywać jakiś okres przejściowy; a jeżeli nie, to trzeba oczekiwać, że polscy biskupi stawią uzasadniony opór i z konieczności zgadzając się co do zasady z nakazanym przez papieża strategicznym kierunkiem ograniczenia Mszy tradycyjnej do kilku instytutów nie pozwolą na to, by nagle zniknęła z wielu innych miejsc.
Sądzę, że z Bożą pomocą można z nowych papieskich restrykcji wyciągnąć jakieś dobro. Nie będzie to łatwe, ale przecież możliwe. Wskazanie przez Stolicę Apostolską instytutów tradycyjnych jako jedynych miejsc, w których celebrowana jest Msza święta w dawnym rycie, zwróci na nie dużą uwagę całego Kościoła. Może to oznaczać kolejne powołania, zainteresowanie wiernych. W ten sposób – da impet ich dalszemu rozwojowi. W Polsce jest to bardzo potrzebne.
Co więcej, dzięki ewentualnemu rozrostowi takich instytutów może w ogóle podnieść się poziom już nie tylko liturgii, ale pobożności tradycyjnej w ogóle. Dziś bywa tak, że biskup deleguje do jakiejś grupy związanej z „dawną” liturgią danego kapłana tylko dlatego, że ten potrafi ją sprawować. Nie zawsze idzie za tym odpowiednia formacja doktrynalna. „Przejście” przez instytut tradycyjny sprawi, że kapłani będą nie tylko potrafili celebrować liturgię tradycyjną – ale będą też nauczać i żyć w adekwatny sposób.
Podobnie coraz lepiej mogą rozwijać się zgromadzenie zakonne, które wiążą się z liturgią tradycyjną. Takie zgromadzenia istnieją na całym świecie; Mszę łacińską szczególnie upodobali sobie benedyktyni – we Francji, Stanach Zjednoczonych, Italii. Również w Polsce są zgromadzenia, które stawiają na tradycyjną liturgię. Będą teraz siłą rzeczy promieniować coraz potężniej.
Istnieją oczywiście różne ryzyka, związane nie tylko z działalnością różnych schizmatyckich grup sedewakantystycznych, jak te budowane wokół Vigano czy Williamsona. W efekcie „oddania” Mszy trydenckiej wyłącznie specjalnym instytutom dojdzie do mocnej separacji. Powstanie w łonie Kościoła katolickiego coś na kształt anglikańskiego „low” i „high” church. To zbieżne z ogólną strategią anglikanizacji Kościoła, którą ewidentnie prowadzi papież Franciszek, pozwalając na różnorodność doktrynalną i moralną. Będą zatem katolicy związani z „low church”, uczestniczący na zwykłą mszę, często uznający zasady relatywistyczne i liberalne – i katolicy z „high church”, uczestniczący w liturgii tradycyjnej i wyznający czystą wiarę katolicką, bez domieszki modernistycznej. To pod wieloma względami bardzo szkodliwe.
Jednak z drugiej strony – separacja przynosi jasność. Jak wiemy z obserwacji rozwoju wspólnot kościelnych na świecie, grupy liberalne i progresywne usychają – bez powołań, bez dzieci, bez wiary w przyszłość, bez życia. Grupy tradycyjne są za to żywotne i rozwijają się. Być może za kilkadziesiąt lat w Europie zostanie już tylko katolicki „high church” z liturgią tradycyjną, a to stanie się początkiem prawdziwej odnowy.
Oczekując na nowy dokument Franciszka uzbrójmy się w cierpliwość; a nade wszystko prośmy Ducha Świętego o dary, zwłaszcza bojaźni Bożej i mądrości. Nie ulega wątpliwości, że urzędnicy Kurii Rzymskiej, którzy przygotowali restrykcje, nie życzą dobrze ruchom tradycyjnym. Liturgiczny ideolog prof. Andrea Grillo otwarcie mówi, że dziesiątki tysięcy młodych ludzi uczestniczących w tradycyjnej pielgrzymce do Chartres to jakaś „sekta”. Kard. Pietro Parolin, który według informacji „The Remnant” silnie wspiera ograniczenia, miał kilka lat temu tym samym młodym zarzucać problemy psychiczne. Wreszcie nawet papież wielokrotnie obrażał katolików tradycyjnych jako „wstecznych”, „zimnych”, po prostu złych katolików. Gdyby mogli wszystko pewnie doprowadziliby do końca dzieło abp. Annibale Bugniniego, po prostu usuwając raz na zawsze Mszę tradycyjną z Kościoła katolickiego w ogóle. Tego jednak zrobić nie są w stanie, dlatego stosują inne strategie.
Z Bożą pomocą z tych prześladowań może zrodzić się wielkie dobro. Potrzebna jest jednak wielka praca – i jeszcze większa roztropność.
Paweł Chmielewski