Według kanadyjskich mediów wtorkowe wybory do parlamentu prowincji wygrała separatystyczna Partia Quebecu. Ugrupowanie utworzy najprawdopodobniej rząd mniejszościowy.
Uprawnionych do głosowania we wtorkowych wyborach było blisko 5 milionów osób. Kanadyjskie prawo umożliwia zagłosowanie już na dzień przed wyborami, z czego skorzystało blisko 900 tysięcy wyborców. Według sondaży aż 10 procent głosujących nie wiedziało na krótko przed wyborami na kogo oddadzą swój głos. Ponad 20 procent osób deklarujących chęć głosowania stwierdziło, że może zmienić swoje preferencje już w lokalu wyborczym.
Wesprzyj nas już teraz!
Parlament prowincji liczy 125 deputowanych, do utworzenia większościowego gabinetu wymaganych jest 63 głosy. Partia Quebecku zdobędzie ok. 58 miejsc, co stanowi duży sukces po blisko dziewięciu latach przynależności do opozycji. Drugie miejsce w wyborach zajmą rządzący do tej pory liberałowie, znani także z progresywnych projektów społeczno-obyczajowych.
Przemówienie lidera separatystów, Pauline Marois, zostało przerwane przez zamachowca, który otworzył ogień do członków i sympatyków ugrupowania. Zabita została jedna osoba, kolejna została ranna. Policji udało się obezwładnić napastnika.
Partia Quebecku opowiada się za wzmocnieniem pozycji prowincji, choć referendum w sprawie odłączenia od Kanady wydaje się mało prawdopodobne. Partia Pauline Marois opowiada się za to za większym niż do tej pory przywiązaniem do tradycji prowincji i poszanowania praw francuskojęzycznej ludności. Jak przyznają politycy i komentatorzy, najważniejszym wyzwaniem stojącym przed nowym rządem będzie jednak polepszenie sytuacji ekonomicznej i budżetowej prowincji. Pauline Marois będzie pierwszą w historii Quebecu kobietą-premierem.
Źródło: tvp.info / BBC
mat